3.09.2015 21:29
Leżę w łóżku, piję zimne kakao z kożuchem, słucham piosenki Ed'a - Afire love. Zescreenowałam tekst i tłumaczenie. Ed śpiewa tam o śmierci, konkretniej o swoim dziadku. Robi mi się przykro na myśl o moim — o ich dwójce, która ma mnie tak samo w dupie.
Czytałam dziś całą rozmowę, wszystkie moje SMS-y z Dawidem. Miałam troszkę nadzieję, że napisze on dziś do mnie... ale zapomniałam, że to miała być tylko przyjaźń...
Czytałam dziś rozmowy z Elą, moją przyjaciółką na odległość, gdzie pisałyśmy o moim zakochaniu.
Mam troszkę dość tego, że zawsze zakochuję się w nieodpowiedniej osobie.
Miałyśmy gadać z Wiką i Julią na Skype, pewnie on by też się dołączył po powrocie, bo teraz nie jest dostępny. Pewnie jest na dworze, na orliku i gra w piłkę z Kewinem. Albo bez niego. Dziś powiedział, że chciałby ze mną zagrać w CS'a. Zagrałabym, ale nie umiem. Może to lepiej? Przy następnej okazji poproszę go, żeby mnie nauczył grać.
Siedziałam dziś koło niego i Dawida na technice. Myślałam, że umrę. Czułam się, jakby to powiedzieć, rozdarta między swobodnością a skrępowaniem. Między miłością a przyjaźnią. Stop, nie miłością. Zbyt mocne słowo dla mnie. Zakochanie. Tak, to jest dobre słowo. Od czasu skończenia tej „przyjaźni" z Bartkiem obiecałam sobie już nigdy nie nazywać uczucia w ten sposób, zanim nie będę pewna w miliardach procent.
To znaczy, kochałam Bartka. Byłam tego pewna i teraz też jestem pewna, że to była miłość. Kochałam go bardzo, nawet nie zwracałam uwagi na to, jak bardzo on mnie niszczył...
Jak można TAK zniszczyć człowieka? Człowieka, który Cię kocha, którego Ty masz za kogoś... hmm... bliskiego? Nie, znów złe słowo. On był jak pasożyt, który wyjadał ze mnie wszystkie uczucia. Przez niego nie miałam takich uczuć jak szczęście (nie radość, bo radość miałam — nie miałam szczęścia), wolność, delikatność... stałam się trochę zimną suką, która kocha tylko jego i nikogo więcej. Która tylko jemu poświęcała czas. Trzymałam go krótko, bo bałam się, że go stracę. I tak, stało się to. Nie potrafiłam kontrolować sytuacji, siebie, swoich uczuć, zachowań, przesadziłam... Ale nie żałuję. Bo to w końcu się skończyło. Żałuję tylko, że stało się to w momencie, gdy ja już byłam po prostu wrakiem człowieka.
Codziennie zakładałam maskę i udawałam kogoś zwykłego, a przynajmniej się starałam, ale i tak wylewałam swoją złość... nie na tym, na kim powinnam. Aż mi mnie żal.
Byłam żałosna. Może nadal jestem? Nie umiem patrzeć na siebie tak „teraz". Dlatego popełniam wiele błędów. Umiem oceniać przeszłość, umiem oceniać przyszłość. Ale nie umiem oceniać teraźniejszości...
Kończę to, wzdycham, resetuje myśli.
Przypomina mi się „Ain't nobody", miałam to przez jakiś czas w tle SMS-ów, ale raczej nikt nie wiedział jak wielki mam sentyment do tej piosenki. Ona po prostu jest taka... cholernie przypomina mi o przeszłości. Nienawidzę jej, ale dzięki niej czuje sile. Czuję się zwyciężczynią, poniekąd. Potrafiłam odbić się z samego dna i to największy sukces w moim małym, żałosnym życiu.
Czuję siłę w środku, taką, że aż chce mi się w tym momencie wyskoczyć z łóżka i powiedzieć wszystko każdemu, kto cokolwiek dla mnie znaczy. Jak dobrze, że nie ma nikogo przy mnie, bo już dawno wszystko, co napisałam, znaliby na pamięć. Nie umiem kontrolować teraźniejszości, tak jak już mówiłam. Potrafię przewidzieć, że jeśli powiedziałabym to mu, to źle by się to skończyło. Ale gdybym miała go obok, nie umiałabym się powstrzymać. Nie lubię w sobie tego. Tej słabości. Tego jej rodzaju.
Mam łzy w oczach.
Zabawne, jak wiele potrafi zmienić odpowiednia piosenka.
Ciekawe, czy kiedyś komuś zaufam na tyle, żeby mu to pokazać. Ta notatka jest od teraz jedną z najbardziej chronionych rzeczy, jakie mam.Ciekawa jestem, czy on miał kiedyś dziewczynę. Nie przypominam sobie nic takiego, ale szczerze? Nie znam go na tyle. Na prawdę, mam wrażenie, że wcale go nie znam. To dobrze. Wolę to, niż fałszywe przeświadczenie, że wiem o kimś wszystko... taa... o KIMŚ. Gdyby to było takie łatwe.
Najbardziej na świecie chciałabym móc to z siebie wyrzucić. Całą historię o mnie i Bartku.
Ale ja nie ufam nikomu. Już. Wszystko się zmieniło. Kiedyś to właśnie jemu mówiłam wszystko. Do niego płakałam — to nic, że przez telefon na messengerze... słuchał mnie. A przynajmniej takie miałam wrażenie.
Koniec wspominania. Chcę czuć się silna, a jedyne co teraz czuje to wyrzuty sumienia i smutek. Znowu się dołuję, serio mam do tego talent.
Nienawidzę mojej wyobraźni, która podstawia mnie pod różne postaci z książek, których historie kończą się happy endami. To kłamstwo, bo moja nie jest happy, ani nie będzie. Już na zawsze będę sama, za dużo wymagam. Od chłopaka, od przyjaciółki. Nikomu nie zaufam aż tak, by oddać mu całą siebie. Na co mi bierzmowanie, nie będzie ślubu. Nie będę niczyim świadkiem ani chrzestną, bo nawet przyjaciół nie będę mieć, ha.
Wzdycham znów.
Jednak coś mnie bawi. Dawid przez jedną noc poznał więcej mnie, niż Zuza (moja pseudo przyjaciółka) przez czas, gdy najbardziej się zmieniałam, czyli pierwszy rok po mojej kłótni z Bartkiem. Która poniekąd była z jej winy. Byłam wtedy pokłócona i z nią, i z nim.
Nie miałam nikogo i odbiłam się od dna SAMA i tylko dlatego dziś żyje i jestem dość szczęśliwa.
Dlatego, że się nie poddałam.
To w sobie lubię.Ta historia tego mnie nauczyła. Nauczyła mnie też, że chłopcy to chuje, że nie można im ufać... że nie widzą nic poza własnym tyłkiem. Nauczyła mnie, że nikomu nie można aż tak ufać.
Po prostu, wśród złych doświadczeń to jedno dobre jest jak światełko w tunelu. Konkretniej — jak świetlik w środku lasu. Puszczy. Ale ważne, że jest. Prawda?
***
Nie można kochać osoby, która Cię nienawidzi.
***
Idę spać...
Dobranoc×××
Nie ma słów, które opisałyby moje szczęście teraz. Pod poprzednim rozdziałem są 4 gwiazdki i 5 komentarzy. Może to nie dużo, ale dla mnie wiele znaczy. Jestem bardzo Wam wdzięczna, bo nie miałam okazji przekonać się jak bardzo liczy się Wasza opinia, dopóki nie postanowiłam opublikować tego 'opowiadania'. Teraz już to rozumiem i powiem szczerze, że przez cały dzisiejszy dzień, mimo że to poniedziałek i że jestem chora, miałam na twarzy uśmiech. Kocham Was, a rozdział dedykuję ClireRouse za to, że byłaś pierwszą czytelniczką tej historii, że doceniłaś moje gadanie, że nazwałaś mnie jakże uroczo - Blackie. Bardzo Ci dziękuję, dziękuję Wam wszystkim! Jesteście po prostu najlepsi. I tyle.Rozdziały są na razie napisane na zapas, więc będę dodawać zależnie od mojego humoru lub Waszej aktywności. Także, im więcej Was będzie, tym szybciej kolejny rozdział.
Love x
Blackietak bardzo spodobała mi się ta ksywka, że postanowiłam ją sobie przygarnąć, haha
CZYTASZ
all I have is hope. △
Teen FictionHistoria piętnastolatki, która próbuje uporać się z dręczącymi ją emocjami. Notowania: #1 w Losowe