twelvth. △

111 9 0
                                    

  3.10.2015 22:19

Właśnie wróciłam do domu, w którym nie było mnie praktycznie cały dzień.

Rano byłam na zbiórkach (aż trzech, uh). Gdy wracałam, spotkałam moją chrzestną, która mieszka 100 km ode mnie, więc zaniosłam szybko rzeczy do domu i poszłam z nią do babci. No a o 19 wyszłam na spotkanie z moją paczką.

Cudownie było dziś na dworze.

Wyszedł z nami wyjątkowo Kewin, a także dwóch jego kolegów: Ali i Filip. Na początku chłopacy oraz Wika z Julią grali w piłkę nożną, a ja i Paulina tylko siedziałyśmy, opierając się o budynek szkoły i patrzyłyśmy. W końcu chyba znudziło im się granie po ciemku i postanowiliśmy pobawić się w kopertę.

Wybierali Kewin i Ali. Ali wybrał mnie za namową Filipa, który stwierdził, że jestem chyba dobra w te klocki. Miło.
Tak więc wyszło, że byłam w drużynie z Pauliną, Alim i Filipem, a w przeciwnej był Kewin, Dawid, Julia i Wika. Wypadło, że najpierw my uciekaliśmy.

Schowałam się w krzaki i nikt mnie nie widział, w pewnym momencie Filip podszedł do mnie i wczołgał się do mojej kryjówki, głośno szeleszcząc.

- Co Ty robisz?

- Idą tu.

I tyle usłyszałam. A zobaczyłam więcej.

Mianowicie Filipa uciekającego przed Julią, która najwidoczniej mnie nie zauważyła. Punkt dla mnie. Wybiegłam po cichu i z gracją z krzaków i biegłam wzdłuż ściany szkoły, do momentu, gdy ujrzałam Paulinę stojącą bezradnie przy jakichś krzakach. Postanowiłam pomóc jej i wcisnęłyśmy się w jakąś mniej „okrzaczoną" część. Ja bardziej w głębi, co było błędem, bo Paulina nie ma pojęcia o maskowaniu i absolutnie wystawała poza krzaki. Gdy chciałam pomóc jej się wcisnąć, ta nagle pisnęła, a ja wbiłam się czołem w jakieś kolce. Okazało się, że siedziałyśmy w jakichś różo podobnych kwiatach. Super.

Wracając do historii, Paula pisnęła, bo (jak się okazało) zobaczyła Dawida pędzącego w naszą stronę i niestety, choć to uzasadnione, udało mu się nas złapać.

Przegraliśmy wtedy niestety.

Następnym razem my siedzieliśmy w kopercie, a drużyna Dawida uciekała, no i później znów my. I to była bardzo, bardzo ciekawa akcja.

Postanowiliśmy obejść szkołę dokoła i zajść ich od tyłu. Nasz plan opierał się na początku po prostu na tym, żeby dotrzeć tam po cichu. Gdy byliśmy już tuż za rogiem, musieliśmy otworzyć bramkę, aby pójść dalej. I wtedy wymyśliliśmy (a raczej chłopacy), że ja, jako że jestem cicha i zwinna pójdę odwrócić uwagę tamtej dwójki, która została w kopercie (a był to Dawid i Wika) - zrobiłam to tak: powoli i delikatnie uchyliłam bramkę, bo jestem szczupła i wystarczył mi kawałek, aby przejść. Dalej zaczęłam iść na ukos przez puste boisko do koszykówki, a oni siedzieli tyłem do mnie.

Miałam przejść spokojnie, a gdyby mnie zobaczyli, miałam zacząć biec ile sił w nogach.
No i tak też zrobiłam, bo w pewnym momencie zerwałam się i pędziłam w stronę płotu.

Wszyscy ruszyli za mną, a wtedy reszta mojej ekipy pobiegła do koperty. Aliemu udało się wejść, a Filip pobiegł do mnie. Co zrobiła Paulina, nie wiem.

Przeskoczyliśmy wspólnie przez płot i ukryliśmy się za takim mniejszym budynkiem, jakiś garaż szkolny czy coś, nie wiem. W każdym razie staliśmy tam i się kryliśmy. W pewnym momencie Filip położył swoją rękę na moim ramieniu i ja się troszkę wystraszyłam, bo byłam skupiona na szukaniu postaci w ciemności. Spojrzałam na niego i nagle coś błysnęło mu w oczach.

- Idę, też chodź.

I przeskoczył. A wtedy ja nie mogłam się ruszyć, dziwnie się czułam, jakby wyrwana z kontekstu. Stałam tak i patrzyłam na płot, jakby był zrobiony z czegoś,co najmniej tak dziwnego, jak różowy żelek, kiedy nagle:

- BU — usłyszałam i pisnęłam. Przy płocie, w miejscu, z którego przyszłam, stał Dawid i tak słodko się o niego opierał.

- Zamierzasz tak stać i na mnie patrzeć? - spytałam.

- Podejdź tu.

- Nie.

- No chodź, daj się złapać. Obojgu nam nie chce się przechodzić przez ten głupi płot.

- To, że nie chcę przez niego przejść, nie oznacza, że chcę dać się złapać — powiedziałam, i zamknęłam oczy na chwilę, bo poczułam się dość senna. Gdy je otworzyłam, przede mną, zdecydowanie zbyt blisko stał on. Spojrzałam mu w oczy a wtedy...

Nie, nie pocałował mnie, tak jakby było to w każdej innej historii. Po prostu dotknął mojego ramienia i powiedział „mam Cię". I tyle. I coś wtedy we mnie pękło, jakby jakiś trybik zaczął poruszać innymi trybikami i coś się zmieniało, tylko jeszcze nie wiedziałam co.

Poszliśmy do reszty.

A tam siedzieliśmy i rozmawialiśmy, podczas gdy Kewin z Alim szukali Julii, która gdzieś poszła i nie mogli jej znaleźć.

Zrobiło mi się okropnie zimno. Zaczęłam się trząść.

- Umieram z zimna! - powiedziałam. A wtedy stało się coś, o czym marzyłam od dawna.

- Chcesz moją bluzę? Bo mi ciepło.

I dał mi ją. A wtedy mogłam już umierać. Założyłam ją szybko, ale pomyślałam o Julii i zrobiło mi się głupio. Miałam ją więc założoną przez chwilę, a gdy przyszła Julia od razu ją zdjęłam, mimo że nie ugrzałam się do końca.

Jestem zdecydowanie za dobra dla innych, bardziej niż dla samej siebie.

×××

Zmieniłam okładkę :)
Może być?

Powoli przestaje mi się chcieć pisać to opowiadanie, nie mam już pomysłu co pisać dalej, bo przez całą historię Ola się użalać nie może, prawda? :D Trzeba wprowadzić trochę akcji, ale chyba nie jestem w tym dobra.

Rozdział chyba jest bez ładu i składu, nie wiem, nawet go nie czytałam, bo okropnie bolą mnie oczy, czas chyba iść do okulisty:(

Trzymajcie się.

Blackie x

all I have is hope. △Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz