Rozdział 7

220 36 8
                                    

                  

Ostatni raz przejrzałam się w lustrze. Czarna sukienka opinała się na całym moim ciele, a czerwone szpilki i usta kontrastowały z ciemnym makijażem i całym strojem. Ominęłam matkę, nie zwracając uwagi na to co robi. Michael podjechał po mnie swoim czarnym BMW.

-Cześć-powiedziałam wsiadając do auta i lekko muskając policzek chłopaka.

Clifford miał na sobie ciemną koszulkę z logiem zespołu Nirvana'y, czarne rurki i jeśli dobrze widziałam, to tego samego koloru converse'y. Jego strój zawsze kontrastował z kolorowymi czuprynami i jasną karnacją. Czerwone włosy opadały mu lekko na czoło. Nad zielonymi tęczówkami, w brwi w świetle odbijał się kolczyk. Wracając do włosów... Czasem zastanawiam się jak to możliwe, że jeszcze mu nie wypadły. Przecież on zmienia kolor przynajmniej dwa razy na  pół roku. Ogólnie, Michael Clifford  kompletnie nie wygląda na chłopaka trenującego kick-boxing i gdybym sama go nie trenowała, nie uwierzyłabym, że ten chłopak mający około stu osiemdziesięciu centymetrów wzrostu ma tyle siły i samozaparcia.

Drogę spędziłam przyjemnie w towarzystwie piosenek moich ulubionych zespołów. Cóż, chłopak ma podobny gust muzyczny, co nie ukrywam, bardzo mi się spodobało.

Podjechaliśmy pod wysoki dom. Wysiadłam i pognałam za chłopakiem. Od razu uderzył mnie zapach alkoholu i potu, jednak nie przeszkadzał mi, gdyż wiedziałam, że za niedługo sama będę tak śmierdzieć. Poszłam za Clifford'em do kuchni, gdzie na samym środku stał blat z mnóstwem alkoholu. Michael wziął dwa czerwone kubki i nalał do nich Whisky z lodem i jakimś sokiem. Mimo, że to typowo amerykańskie, w Australii też się rozprzestrzenia, plus fajnie wygląda. Przechyliliśmy kubki i ruszyliśmy po następną kolejkę, następną... następną.. i następną..

Kiedy już nic mi nie przeszkadzało i problemy uciekły gdzieś daleko, cieszyłam się imprezą. Tańczyłam między rozgrzanymi nastolatkami. Podzieliłam się śliną z niejednym napalonym chłopakiem, wliczając w to przez przypadek Michael'a, jednak widząc nasz stan, jutro żadne z nas tego nie będzie pamiętać. Chłopak miał rację, tego potrzebowałam. Bawiłam się tak, jakby jutra miało nie być. Kiedy tańczyłam przyklejona do jakiegoś naprawdę przystojnego chłopaka, poczułam, że robi mi się niedobrze. Kulturalnie przeprosiłam i powiedziałam, że zaraz wrócę. Weszłam po schodach na górę, kiedy przecisnęłam się między spoconymi ciałami. Będąc już u szczytu schodów wpadłam po raz tysięczny w ostatnim czasie na kogoś dość wyższego ode mnie.

-Sorka-powiedziałam, czując jego ciepłe dłonie na moich plecach. Gentelman mnie złapał, żebym nie upadła.

Spojrzałam w górę. Chłopak mający nieco ponad metr osiemdziesiąt, świdrował mnie swoimi piwnymi, błyszczącymi od małej ilości alkoholu oczami, w których tańczyły przeróżne iskierki. Kilka blond loków opadało na czoło przewiązane czarną bandamką. Czarna koszulka z logiem zespołu The Rolling Stones i wycięciami po bokach, pokazywała jego niemałe mięśnie. Jeansy tego samego koloru opinały jego szczupłe nogi, a na stopach spoczywały całe czarne converse'y.

-Zrób zdjęcie-zaśmiał się-i ustaw na tapetę, starczy na dłużej.-zsunął ręce z mojego ciała, kiedy stanęłam powiedzmy, że twardo na nogach.

-Ugh.. Przepraszam-zarumieniłam się.

-Jest okay. Masz zamiar pieprzyć się sama ze sobą?-zapytał unosząc brew- Bo tam nic innego się nie dzieje.-powiedział wskazując na pokoje.

-Nie ma nic wolnego?-zapytałam- Słabo się czuję i chciałam odetchnąć.

-Jest jeden wolny. Pójdę z tobą, potrzymam cię, kiedy będziesz rzygać, żebyś nie wypadła przez okno-wybuchnął dziwnie znajomym śmiechem.

TEENAGERS  // Ashton IrwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz