Stanęłam na środku drogi, przez którą właśnie przechodziłam. Nie rozumiem, czemu to zrobiłam. Obcy, popieprzony chłopak, który dzwoni do mnie od kilku dni, bo wziął sobie mój numer, kiedy zgubiłam telefon, w jednej z najgorszych dzielnic Sydney, nie pozwala mi iść do jedynego miejsca, w którym czuję się bezpiecznie i spokojnie, a ja mam wahanie, czy go nie posłuchać. Co się ze mną dzieje?
-Słuchaj, jeśli nie podasz mi konkretnego powodu, to nie mam zamiaru Cię posłuchać-starałam się jak najbardziej ukryć swój rozhisteryzowany głos.
-Nie możesz tego zrobić bez tego jebanego argumentu?-warknął zdyszany do słuchawki.
-Nie-tym razem wyszlochałam.
-Czy ty płaczesz?-zapytał wciąż dysząc.
-Argument, albo tam wchodzę, jeśli wcześniej nie potrąci mnie jakieś auto.
-Słyszałem, że jesteś uparta, ale...
-Wchodzę!-przerwałam.
-Słuchaj mnie, dziewczyno! Po tym pieprzonym lesie właśnie biega dwóch idiotów z bronią, czyhających jeden, na drugiego, żeby móc strzelić sobie w łeb, więc jeśli kurwa nie chcesz, żeby kulka wylądowała w twojej głowie, to spieprzaj do domu w tym momencie!
Już miałam coś mówić jednak przerwał mi strzał. Dźwięk obił się o moje uszy, przez co nie mogłam wydusić z siebie najmniejszego słowa.
-Sam, błagam cię! Wracaj do domu-głos chłopaka był rozpaczliwy, lecz wciąż zdyszany.
Nie chciałam już wyjaśnień. Rozłączyłam się i ledwo widząc na oczy gnałam przed siebie. Mimo tego iż naprawdę nie chciałam wracać do domu, musiałam to zrobić. Mimo tego, że jestem rozdarta i nie wiem co się ze mną stanie, nie mam zamiaru ginąć. Przynajmniej nie w tym momencie.
Po drodze uniknęłam potrącenia przez auta około pięciu razy, otrzymując przekleństwa i wyzwiska, na co posyłałam przepraszające, pełne łez spojrzenie. Kilkoro ludzi wpadło na mnie, lecz ja nie zwracałam już na nich uwagi. Biegłam, nie oglądając się za siebie.
Weszłam do domu, w którym było cicho. Nie chciałam spotkać nikogo. Nie chciałam, żeby ktoś się do mnie zbliżał. Nie chciałam, żeby ktokolwiek, próbował mi cokolwiek powiedzieć. Nie chciałam wyjaśnień, czy czegokolwiek innego. Chciałam spokoju, świętego spokoju.
-Sam-usłyszałam ochrypły głos mojej pseudo rodzicielki.
-Zostaw mnie, proszę...-wyszlochałam, nawet na nią nie spoglądając, podczas wchodzenia po schodach.
-Sam, Luke gdzieś wyszedł.-wyszlochała, a ja automatycznie się odwróciłam.
-Czego ode mnie oczekujesz?-zapytałam uśmiechając się, przez łzy, bo kobieta wyjątkowo mnie rozśmieszyła-Od początku mówiłam wam, że on kiedyś się dowie. Jednak ty i ojciec jesteście temu winni- wysyczałam- A ja nic mu nie zrobiłam, jednak kryjąc ci tę pieprzoną dupę, wkopałam się w nienawiść własnego bliźniaka. Nie masz rodzeństwa i nie wiesz jak to jest. A czego oczekiwałaś od niego? Że wpadnie wam w ramiona i powie, że jest w porządku?-milczała, więc machnęłam ręką- daj mi spokój kobieto.
Głośne trzaśnięcie drzwiami i huk, chwilę później wyrwał mnie ze snu, w którym nie wiem nawet kiedy się znalazłam. Przekręciłam się na drugi bok, myśląc, że po prostu mi się przesłyszało. Jednak po jakiejś minucie znów usłyszałam dźwięk, tym razem tłuczonego szkła, a zaraz po nim wiązankę przekleństw. Wygramoliłam się spod kołdry i postawiłam nogi na chłodnych panelach. Powoli schodziłam w dół, coraz wyraźniej słysząc huki i głosy.
CZYTASZ
TEENAGERS // Ashton Irwin
FanficKochające się rodzeństwo. Z pozoru grzeczne i słuchające mamy. Sam i Luke są kulturalni. Nie imprezują, nie piją alkoholu, ba nawet nie przeklinają. Niestety tylko w oczach mamy. Cóż, wszystko ma swój czas. Jedna osoba, jedna chwila, jedna myśl-potr...