Finale

550 44 5
                                    

Byłam bardzo zdenerwowana. Czułam, że oni tam są ze Stilesem, ale był z nimi ktoś jeszcze. Z każdym metrem zbliżającym nas do szkoły czułam napięcie i narastający strach. Co jeśli się nie uda? Wiedziałam też, że muszę załatwić to sama, bo od początku chcieli mnie. Miałam w torebce górski popiół. Na wszelki wypadek. Szkoła była obsypana dookoła, musiałam tylko zamknąć krąg. Wyskoczyłam z samochodu i pobiegłam w stronę wejścia. Słyszałam za sobą głosy Isaac'a i Argentów. Czułam, że Scott znajduje się tuż za mną.

Wbiegłam do szkoły. Zobaczyłam na głównym korytarzu Boskich Bliźniaków. Tanatos trzymał Stilesa, a Hypnos bezwładne ciało Allison. Co ona tu robiła? Przecież nie żyła od dwóch lat. Wyglądała tak spokojnie jakby tylko spała. Za mną pojawił się Scott. Czułam, że spiął się na widok Allison. Wiedziałam, że moja wizja nie może się sprawdzić. Odwróciłam się i odepchnęłam Scott'a za próg szkoły, a sama rzuciłam górskim popiołem, tym samym zamykając krąg otaczający szkołę i oddzielając nas od zdezorientowanego Scott'a.

-Lydia? Co do cholery?- krzyknął chłopak.

-Przepraszam, Scott. Muszę załatwić to sama.

Odwróciłam się i podeszłam wolnym krokiem do braci. Po policzkach ciekły mi łzy. Czułam jakby ktoś mnie rozrywał. Stałam naprzeciwko nich i patrzyłam w ich czarne i puste oczy.

-Czego chcecie? - zapytałam wprost.

Rzucili Stilesa i Allison na podłogę. Wydałam z siebie cichy jęk. Oboje byli nieprzytomni i bladzi. Bliźniacy zaczęli kopać Stilesa i bić go. Nie myśląc pobiegłam do nich i zasłoniłam Stilesa własnym ciałem. Dostałam kilka kopniaków w brzuch. Podniosłam rękę i wyszeptałam 'stop'.

-Możesz złamać moją duszę, zabrać moje życie, bić mnie, ranić mnie, zabić mnie, ale proszę nie dotykaj go. - mój krzyk mieszał się z jękiem i szlochem - Proszę.

-Wiesz czego chcemy? Nie potrzebujemy mocy, siły ani władzy. Chcemy krzywdzić, niszczyć, zabijać i sprawiać, by ludzie zapominali. Zapominali o swoich celach, historiach życiowych, stratach, miłościach, przyjaciołach, zapominali jak żyć. Chcemy żeby nie wiedzieli czy to życie realne czy sen.

-Dlaczego my? Dlaczego ja? - zapytałam trzęsąc się - Dlaczego chcecie żebym wybierała między Stiles'em a Allison?

-Bo ty pamiętasz. Jesteś podobna do nas. Czujesz śmierć, a ja jestem śmiercią. On - wskazał na Stilesa - był zabawką Nogitsune. Był podobny do mojego brata. Nie umiał odróżnić realnego świata od snu. Doskonale pamiętasz jak wtedy było. A ona... o niej wszyscy pamiętają. Jej korzenie. Jest zupełnie jak Marie Jeanne. Wiesz o kim mówię. Są identyczne. Dlaczego masz wybrać? To proste. Oboje są dla ciebie całym światem. Kiedy torturujemy jedno z nich niszczymy ciebie, a o to nam chodzi. Byliśmy tu odkąd wyczuliśmy Nemeton. Czekaliśmy na odpowiedni moment. Wybraliśmy ciebie. Jesteś najsilniejsza i emocjonalna. Nie powstrzymasz nas...

-Czyżby? - odezwał się głos za nimi. Podniosłam głowę i zobaczyłam Scott'a i Deatona, a za nimi Chris Argent i Gerard Argent. To niemożliwe. Jak oni tu weszli?

-Ona i tak już wybrała... - zaczęli migotać i powoli znikać, ale Scott obrzucił ich górskim popiołem.

Zaczęli się krztusić i kaszleć. Usłyszałam huk i strzały, a potem krzyk. Zamknęłam oczy i objęłam Stiles'a. Czułam jak bije jego serce. Wiedziałam, że żył. Ostrożnie otworzyłam oczy i zaczęłam się rozglądać. Wszędzie roznosił się dym. Scott ciężko dyszał i trzymał w ręce jakiś miecz. Argentowie spoglądali po sobie, a Deaton trzymał w rękach jakiś pojemnik. Allison nie było. Poczułam smutek i gorycz, a nawet złość, że nie mogłam zachować ich oboje. Nie żałowałam, bo wiedziałam, że Allison by chciała żebym wybrała Stiles'a. Popatrzyłam na niego. Zaczął powoli otwierać oczy. A ja uśmiechnęłam się i delikatnie spuściłam głowę. Pomogłam mu podnieść się do pozycji siedzącej i od razu rzuciłam się mu na szyję. Gładziłam go po włosach i płakałam. Był ze mną, cały i zdrowy. To już koniec.

Little AgonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz