VI

704 63 15
                                    

Włączcie muzykę C: I notka na dole :3

Lydia pov:

Spokój. To słowo było mi nieznane od bardzo długiego czasu. Dawno nie zaznałam spokoju. Czułam, że ten błogi stan jest gdzieś blisko mnie, ale wciąż nie mogłam go dostrzec. Na razie nic nie zapowiadało kłopotów, ale nie panował spokój. To było zdenerwowanie przed czymś co miało nadejść. Wszyscy starali się trzymać razem, jednak nie zawsze im to wychodziło. Stiles wciąż przeszukiwał najróżniejsze notatki i zapiski o śmierci i jej symbolach, ale wciąż nic nie miał. Scott i ja staraliśmy się mu pomóc jak tylko możemy, ale nic nie przynosiło pożądanych efektów. Kira wyjechała na miesiąc do Nowego Yorku, a Liam wciąż panoszył się gdzieś z Masonem, Brettem i Hayden. Mało ich widywaliśmy. Kilka razy pojawił się tu Derek, ale teraz znowu przepadł jak kamień w wodę.

Stałam właśnie na korytarzu rozmawiając z dziewczyną, z którą chodziłam na francuski, gdy drzwi do szkoły otworzyły się z głośnym trzaskiem. Do środka wszedł młody chłopak. Był prawdopodobnie w moim wieku, ale był bardzo wyrośnięty i  męski. Był wysoki i umięśniony. Miał czarne, lekko falowane włosy i bardzo jasną karnację. Ubrany był w czarną koszulkę, czarne spodnie i (nie zgadniecie) czarną, skórzaną kurtkę Biła od niego niesamowita pewność siebie i jakaś dziwna aura, której nie umiałam odczytać. Przeszedł przez korytarz wzbudzając ogromne zainteresowanie i łapiąc miliony spojrzeń. Kiedy przechodził obok mnie uśmiechnął się łobuzerko i mrugnął jakbyśmy się już znali. Byłam bardzo zdziwiona, ale czymś co przykuło moją uwagę były jego oczy, które przez moment wydały mi się całkowicie czarne i puste.

Mówią, że oczy to zwierciadła duszy on wyglądał jakby jej nie miał.

*
Okazało się, że będzie chodził ze mną do klasy i nazywa się Tom Natos. Miałam nieodparte wrażenie, że coś mi w nim umyka, a jego imię i nazwisko z czymś mi się kojarzyło. I wtedy to się stało. Cały świat zawirował, a ja mogłam się przygotować na to co nieubłagalnie nadchodziło. Po raz pierwszy od pół roku miałam wizję. Zamrugałam kilka razy powiekami. Rozglądnęłam się powoli po pomieszczeniu w którym byłam. To klasa historyczna, czyli w ta, w której znajdowałam się przed wizją. Była pusta i ciemna. Przeszłam kilka kroków, a stukot moich obcasów odbijał się echem po pomieszczeniu. Usłyszałam głosy dochodzące z korytarza. Postanowiłam iść w tamtym kierunku. Kiedy tylko dotknęłam klamki poczułam dziwne prądy rozchodzące się po moich palcach. Ostrożnie wychyliłam się przez drzwi, które o dziwo nie skrzypiały. Znowu było przeraźliwie cicho. To był ten rodzaj ciszy, która wwierca się w mózg i nawet w tej ciszy jesteś w stanie usłyszeć jakieś szmery, nerwowe bicie twojego serca czy nierówny oddech. To była ta najgorsza cisza, z której nagle coś mogło wyskoczyć ci na twarz wrzeszcząc przeraźliwie. Widziałam, że na korytarzu pali się jedno światło, ukazując postaci leżące na podłodze. W kącie stał Scott. Przyglądał się temu co działo się na ziemi. Modliłam się w duchu żeby nikomu nic się nie stało, bo czułam, że to zdarzenie będzie częścią naszej przyszłości. Podeszłam bliżej i zobaczyłam dokładniej osoby leżące na ziemi. Jedna z nich klęczała i to byłam  ja. Po policzkach ciekły mi łzy. Widać było, że jestem rozdarta. Obok mnie leżał lekko drgający Stiles, a obok bezwładne ciało... Allison. Wtedy usłyszałam głos. Głęboki i dudniący, wydobywający się z ciemności.

-Módl się żeby ta noc zakończyła się dniem. Przyniesie ci światło słoneczne i znikną ciemności, ale nie zniknę ja. Czujesz się samotna i dobrze, bo nikt nie przyjdzie ci z pomocą. Na nikogo nie będziesz mogła liczyć. Nie pokonasz mnie. Obawiasz się, że ranek nie nadejdzie, ale twoja nadzieja jest już blisko. I tak ją stracisz. Szepty zimna biegną w dół twojego kręgosłupa i paraliżują cię strachem. Czujesz moją obecność, ale nie widzisz mnie. Jestem od ciebie wyższy. Ich serca przestają bić, a ty boisz się, że ich stracisz. Tracisz grunt pod nogami. Wiem, że nie zamierzasz zrezygnować z tej niekończącej się walki przez całą noc, dopóki zobaczysz pierwszy promień światła słonecznego nic nie da ci nadziei i stracisz wszystko...

-Nawet kiedy tracę to wygrywam- powiedziałam tylko, a cały ten obraz zaczął zmieniać się w ciemną plamę.

Otworzyłam oczy i nabrałam powietrza jakbym była kilka minut pod wodą. Poczułam miękki materiał koszuli Stilesa i jego ramiona niosące mnie gdzieś. Zobaczył, że się ocknęłam.

-Boże, Lydia. Wiesz jak nas nastraszyłaś? W środku lekcji upadłaś na ziemię i wydawałaś się martwa. Byłaś okropnie blada i... wszystko w porządku? -  zapytał zdenerwowany Stiles.

-Proszę, nie zostawiaj mnie - wydusiłam z siebie.

Przycisnęłam się mocniej do jego torsu, kurczowo trzymając go za koszulę. Stiles zatrzymał się i delikatnie postawił mnie na ziemi. Stałam lekko oszołomiona, ale chłopak tylko zbliżył się do mnie i przytulił mnie bardzo mocno.

-Zawsze będę tuż za tobą- powiedział i wsadził nos w moje włosy, całując czubek mojej głowy.

****

Nie było mnie trochę, ale to wina szkoły.  Mam natłok nauki :3 Za chwilę święta i koniec semestru, ale przez to może znajdę dla was trochę więcej czasu. Jest mi trochę smutno i przykro, że pod ostatnim rozdziałem był taki mały odzew :c Mam nadzieję, że ten rozdział się wam bardziej spodoba. Piszcie co uważacie :)










Little AgonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz