IV

917 68 22
                                    

Stiles pov:

Chwilę po tym jak usłyszałem krzyk Lydii, byłem przy jej samochodzie. Szybko wyciągnąłem ją z auta. Cała się trzęsła. Delikatnie objąłem ją.

-Jesteś ranna?- zapytałem.

Pokręciła głową.

-Shhh, jesteś bezpieczna. Nic ci się nie stanie- delikatnie gładziłem ją po plecach.

-O Boże. Jej, chyba się stało- Lydia zasłoniła usta ręką i zaniosła się szlochem.

Obróciłem się w stronę miejsca, na które patrzyła Lydia.

-Tylko nie to- wydusiłem z siebie i mocniej przycisnąłem ją do mojej klatki piersiowej.

Po policzku spłynęła mi łza. To była moja wina. To przeze mnie nie żyje.

-Lydia wracaj do domu.

Spojrzała na mnie zapłakana.

-Nie zostawię cię tutaj samego, jeszcze ci się coś stanie.

-Zaraz zadzwonię do Scotta i do taty, a ty natychmiast wracaj do domu, zjedz coś, idź spać, cokolwiek.

Nie dyskutowała więcej tylko poszła do domu, obracając się czasem za ramię. Szybko zadzwoniłem do Scotta.

-Stary, mamy problem i to duży. Przyjeżdżaj do mnie. Nie obchodzi mnie to, że leci maraton Doctora House'a. Masz szpital na codziennie, a teraz mamy ogromny problem. Ona nie żyje. Nie, nie Lydia. Taa, ktoś ją powiesił. Tak, na sznurze. Ok, czekam.

Spojrzałem na ciało. Miałem w głowie jakieś przebłyski. I wtedy sobie ją przypomniałem. Wszystko od początku, ale tylko ją. Nikogo więcej.

***

Po 10 minutach Scott był już na miejscu.

-Co to może znaczyć?- zapytał.

-Co?

-No to powieszenie. Cholera, dlaczego akurat ona?

-Nie wiem stary, ale to okropne i mam ochotę krzyczeć. Dopiero z nią rozmawiałem. 

-Dzwoniłeś już do ojca? 

-Nie, nie wiem jak mu to powiem.

-Daj mi telefon.

Rzuciłem mu mój telefon. Scott złapał go i od razu zaczął wybierać numer.

-Witam, pana. Nie, nie Stiles. Scott. Tak, bo mamy dość duży problem. Znaleźliśmy ciało. Na drzewie koło ulicy. Kawałek od waszego domu. Czyje to ciało? Malii Tate. Czekamy.

Scott oddał mi telefon, a ja usiadłem na ulicy i schowałem głowę. Co tu się dzieję? Ja nic nie pamiętam, a moi bliscy umierają. Lydia ma jakieś koszmary, Scott nie do końca mi jeszcze ufa, a ja nie wiem jak ich chronić.

-Stary wszystko będzie dobrze, jak zawsze.

Poczułem jego dłoń na moim ramieniu.

-Nie, Scott. Nic nie będzie dobrze. Wszyscy umieramy po kolei albo uciekamy. Nie widzisz, że to wszystko się sypie? Jackson wyjechał do Wielkiej Brytanii, Boyd i Ericka zostali zamordowani przez Alfy, Allison nie żyje przeze mnie , Isaac i Argent wyjechali do Francji i słuch po nich zaginął, Aiden umarł, Ethan zniknął, Derek i Cora też zniknęli, Parrish uciekł, a teraz jeszcze Malia. Tracimy ich wszystkich. 

-Stiles.

-Co?

-Ty ich pamiętasz.

Rzeczywiście pamiętałem. Wszystko i wszystkich ze szczegółami. Jak to możliwe?

Little AgonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz