A co jeśli ktoś kto zawsze był przyjacielem teraz będzie kimś więcej? Co jeśli będzie musiała znaleźć sposób, by ochronić to co dla niej najważniejsze? Co jeśli będzie musiała dokonać niemożliwego?
Co jeśli coś straci, by zyskać coś cenniejszego?
~S...
Otworzyłam oczy. Byłam sama w moim pokoju. Wydawało mi się, że jest dziwnie pusto. Wszędzie panował półmrok. Postanowiłam, że wyjdę z łóżka. Panowała głucha cisza. Podeszłam do drzwi od pokoju. Otworzyłam je i wychyliłam się zaglądając na korytarz.
-Halo? Czy jest tu kto?
Czułam czyjąś obecność, ale nikogo nie widziałam. Czułam, że przyśpiesza mi puls, a ręce zaczynają niebezpiecznie drgać. Na dole schodów usłyszałam głośny trzask i huk, a potem odgłosy kroków na schodach. Byłam śmiertelnie przerażona. Szybko wróciłam do pokoju i zakluczyłam drzwi. Nie wiedziałam co robić. Chwyciłam swój telefon i pobiegłam do łazienki. Drżącymi dłońmi wybrałam numer. Jeden sygnał...drugi sygnał. Za trzecim sygnałem Stiles odebrał i usłyszałam jego spokojny, ale zaspany głos. -Stiles!- szepnęłam prawie bezgłośnie żeby ta osoba, która jest w moim domu nie zorientowała się, że siedzę zamknięta w łazience- Ktoś jest w moim domu. Boję się i nie wiem co robić. -Spokojnie, już dzwonie do taty i Scotta i jedz... Nie dokończył, bo coś przerwało połączenie. Usłyszałam kolejny huk i trzaski. Ręce trzęsły mi się niewyobrażalnie. Słyszałam kroki. Ktoś był w moim pokoju i zmierzał do mnie. Zobaczyłam połączenie od Stilesa. Odebrałam, ale nie byłam w stanie nic powiedzieć. Słyszałam jak chłopak coś mówi, ale nie rozumiałam co. W tym momencie drzwi się otworzyły. Zobaczyłam czerwone oczy w ciemności. Zaczęłam krzyczeć, a potem ogarnął mnie mrok.
No one pov:
Dziewczyna wydała z siebie przerażający wrzask. Jej telefon upadł na ziemię z trzaskiem.
-Lydia? LYDIA! -krzyczał chłopak po drugiej stronie telefonu.
Dziewczyny i tajemniczej postaci już nie było. Nikt nie wiedział, że dziewczyna tego samego wieczora znalazła odpowiedzi na nękające ich wszystkich pytania.
*KILKA GODZIN WCZEŚNIEJ*
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Dziewczyna była w pobliżu domu Stilesa, ale nie chciała przeszkadzać mu w nauce funkcji. Poza tym kierowała się trochę dalej. Przeszła kawałek wzdłuż ulicy i zobaczyła duże drzewo. To drzewo, na którym wisiała Malia. Lydia podeszła bliżej. Widziała napis, ale nie o ten jej chodziło. Obeszła drzewo dookoła i dostrzegła mały szereg złotych, wykaligrafowanych liter. Układały się w słowo MUTILATO. Dzięki swoim lekcjom wiedziała, że to słowo w języku łacińskim oznacza kieł. Doszła do wniosku, że Tanatos zwiastował śmierć dla kogoś i pod jakimś kluczem. Te słowa i osoby muszą się jakoś wiązać. Dziewczyna wiedziała, że musi znaleźć rozwiązanie tej sprawy zanim wszystko zajdzie za daleko. Przeszukała cały internet i różne książki, ale doskonale wiedziała, że tylko jedna osoba zna odpowiedzi na jej pytania. Gerard Argent.
Stiles pov:
Nie czułem. Kiedy trochę po północy odebrałem od niej telefon czas się zatrzymał. Jej przerażony głos był jak cios w serce. Nie zdążyłem nawet dokończyć, bo coś przerwało połączenie. Byłem przerażony. W jednym momencie ubierałem moje trampki i dzwoniłem do Scotta.
-Scott, coś się dzieje. Coś złego, Lydia ma kłopoty. Jadę tam, tak ty też.
Spróbowałem jeszcze raz do niej zadzwonić. Odebrała, ale nic nie mówiła. I wtedy usłyszałem jej krzyk. Był przeszywający. Taki jak nigdy. Potem trzask i kroki. Dźwięk upadającego ciała. Bałem się myśleć co się stało.
-Lydia? LYDIA!- krzyczałem, ale to było na nic.
Wybiegłem z domu i wskoczyłem do Jeep'a. Nic się dla mnie nie liczyło. Musiałem ją uratować. Nie mogłem jej stracić. Całą drogę rozglądałem się nerwowo i nie mogłem na niczym skupić. Na całej ulicy nie było światła. Podjechałem pod jej dom i wyskoczyłem z samochodu. Drzwi były otwarte. Wbiegłem do środka i od razu pokierowałem się na górę do jej pokoju.
-LYDIA?- krzyczałem.
Momenty, w których wbiegałem po schodach były dla mnie jak lata. Słyszałem głośny warkot motoru Scotta, a zaraz potem jego krzyki. Nie obchodziło mnie to. Wbiegłem do pokoju Lydii, ale był pusty. Przeszukałem cały pokój i nic nie znalazłem. Usiadłem na łóżku i schowałem twarz w dłonie. Oddychałem coraz ciężej i szybciej. Usłyszałem Scott'a. Podniosłem głowę i spojrzałem na przyjaciela.
-Nie ma jej.- prawie płakałem- Scott, nie ma jej.
-Stiles, znajdziemy ją- zapewniał mnie.
Chodził jeszcze chwilę po pokoju rozglądając się, a potem wszedł do łazienki.
-Stiles- zawołał mnie- chodź tutaj.
Szybkim krokiem wszedłem do łazienki. Na podłodze była krew. Jej krew. Zrobiło mi się słabo na myśl, że jest ranna. Popatrzyłem na Scott'a. Jego wzrok nie był skierowany na lustro w łazience. Popatrzyłem w tym samym kierunku i zobaczyłem wielki napis na lustrze. Był napisany czerwoną szminką Lydii. W osłupieniu wpatrywałem się w jedno nazwisko napisane na lustrze, a czerwone litery były jak sztylety, były jak srebro. Argent.
***
Zabijcie mnie czy coś, ale nie mam czasu na nic. W szkole strasznie nas cisną przed egzaminami, bo to już niecałe 3 tygodnie i nie mam czasu wziąć laptopa do rąk. Rozdział jest i może niedługo pojawi się następny. Tak jak pisałam mam już napisany finałowy rozdział i jak na razie nie planuje drugiej części. Dziękuję za cierpliwość i mam nadzieję, że się wam podobało.
Jeśli macie jakieś pytania to zapraszam na mojego twittera: blondexblack