Pov Gabriel
Obserwowałem jak wiatr rozwiewa jej włosy na każdą stronę. Jej ciało leżało bezwładnie w moich ramionach. Przekroczyliśmy barierę i znaleźliśmy się na kamiennej posadce. Dom.. Jak w tej chwili to jedno słowo było mi obce przy tej dziewczynie. Aż wstyd było mi się przyznać, ale chyba coś do niej czułem.. Wzdrygnąłem się lekko i zaniosłem ją do głównej komnaty. Poniósł się szmer głosów wśród obecnych aniołów.
- Panie - powiedziałem układając jej delikatne ciało przed tronem. On podniósł się i podszedł do niej. Lekko musnął palcami jej policzek. Patrzyliśmy jak zaczyna zyskiwać ciało. Z jej pleców wystawała para białych skrzydeł. Nie mogłem oderwać od niej swoich oczu. Była taka piękna.. I jeszcze ta biała suknia, która podkreślała każdy centymetr jej kształtnego ciała. - Zaniosę ją by odpoczęła..
- Nie Gabrielu. Rafael to zrobi za ciebie a Uriel będzie nad nią czuwać. My musimy porozmawiać - przerwał mi, gdy się schylałem ku niej. Zmarszczyłem brwi i skinąłem posłusznie głową. Mój brat podniósł jej ciało i ruszył do wyjścia a za nim Uriel. Zanim wyszła zdążyła mi posłać zmartwione spojrzenie. Czekałem, aż pozostali opuszczą salę. Zostałem z nim sam na sam. - Nie pozwól, aby uczucia kierowały twoimi czynami Gabrielu.
- Słucham? - zapytałem niepewnie.
- Wyczuwam łączącą was więź, bo sam ją stworzyłem. Ale pamiętaj jedno Gabrielu.. Gdy będziesz powierzał jej swe życie i serce, to upewnij się najpierw czy cię kocha. Nie chcę stracić kolejnego syna - zacisnąłem usta w wąską linię i się pokłoniłem.
Wiem o kim on mówi. Nie może pogodzić się z tym, że Gwiazda Poranna go opuściła. Teraz wszyscy go znają pod innym imieniem.. Lucyfer. Tak naprawdę on nie był łapczywy na władzę jak to mówią ziemskie księgi. Został strącony z miłości.. Bo zakochał się w ludzkiej dziewczynie.. Bóg nie mógł znieść, że traci najlepszego anioła, więc go strącił w otchłań a tam pochłonęło go zło. Dopiero po paru stuleciach dotarło do Stwórcy, że my też potrzebujemy miłości, lecz dla upadłego anioła było już za późno.. Ponieważ utracił swe skrzydła. Gdy anioł upada to zastęp aniołów mścicieli go dopada i wyrywa mu skrzydła. Anioł wrzeszczy i rzuca się z bólu. Dla nas to jest jak ściąganie skóry na żywca człowiekowi. Jedynie co zostaje upadłemu ze spotkania z mścicielami to blizna po skrzydłach w kształcie odwróconej litery V i pozostawione jedno pióro, które z czasem czernieje ukazując jego upadek.
- Tak Panie - odpowiedziałem beznamiętnie po czym opuściłem salę.
Błąkałem się nie wiedząc co ze sobą począć. Czyli ona jest wybranką mego serca? Moją bratnią duszą? Anioły nie zakochują się od tak.. Starałem się unikać jakichkolwiek uczuć do kobiet. Dlaczego? Ponieważ, gdy anioł powierzy partnerce swe serce to przypieczętowuje ich los.. Jeżeli jego wybranka umrze to anioł umiera niedługo potem z rozpaczy.. By potem odrodzić się na nowo.. Jak feniks z popiołów.. Ale nie tak dosłownie.. Jedynie nasza dusza rozpada się na milion kawałków i potrzebujemy stuleci, by wrócić do formy. Wiadomo, że anioł już nie jest taki jak kiedyś.. Zmienia się.. Nawet nie spostrzegłem, kiedy znalazłem się przed halą treningową. Moje ciało wie lepiej ode mnie czego mu potrzeba. Otworzyłem drzwi i wślizgnąłem się do ciemnego pomieszczenia.
Wziąłem rękawice i zacząłem okładać worek treningowy. Wymierzałem cios za ciosem. Nie przestawałem.. Potrzebowałem tego..- Dobrze, że ten worek nie ma rąk, bo by cię chyba rozszarpał a potem zabił za to co mu robisz - usłyszałem głos Michała. Spojrzałem na swojego brata spod łba. Patrzył na mnie swoimi zielonymi oczami a jego blond czupryna była zmierzwiona po nieprzespanej nocy.
- Czego chcesz? - burknąłem do niego.
- Spokojnie bracie.. Uriel kazała mi przekazać, że ta mała jest tak osłabiona, iż przez to dostała gorączki i szepcze twoje imię..
Nie wiem co mówił dalej, bo wypadłem z sali jak oparzony i biegłem tak szybko jak tylko byłem w stanie. Wpadłem do jej nowego pokoju spocony i z obłędem w oczach. Uriel się przestraszyła na mój widok.
- Spokojnie - powiedziała do mnie. - Zrobiłam jej okład i podałam jej ambrozję. Niedługo powinna dojść do siebie.
Uspokoiłem się, ale tylko na zewnątrz. W środku nadal buzowałem od walki. Usiadłem na krześle przy łóżku i wziąłem jej drobną dłoń w swoją. Poruszyła się niespokojnie zwalając okład z czoła. Pochyliłem się i wolną ręką ułożyłem go z powrotem na miejsce. Odwróciłem się, by porozmawiać z Uriel, ale jej już tu nie było. Zostaliśmy sami..
Siedziałem przy niej całą noc. Nie odzyskała przytomności. Jedyny moment, kiedy od niej odchodziłem to wtedy, gdy musiałem na nowo zmoczyć okład zimną wodą. Nie lubiłem jej opuszczać choćby na minutę. Dla mnie była najważniejsza teraz.. Nawet nie przejmowałem się głodem.. Nie wiem ile już tak siedziałem przy niej, ale skrzywiona mina wchodzącej Uriel uświadomiła mnie, że bardzo długo.- Siedzisz przy niej od dwóch dni.. Idź weź kąpiel, bo naprawdę cuchniesz - rzuciła w moją stronę marszcząc nos. Minęły już dwa dni..?!
- Chyba nie powiesz, że nie podoba ci się prawdziwy męski zapach - rzuciłem zmęczony. Do naszych uszu doszedł cichy chichot. Oboje przenieśliśmy wzrok na Eve.
- Może i prawdziwy, ale nie męski - wychrypiała ciężko. - Kup sobie Axe to anioły na twój zapach zaczną spadać z nieba - Uriel parsknęła śmiechem na te słowa a ja siedziałem zdezorientowany.
- Cześć. Jestem Uriel - przedstawiła się moja towarzyszka, gdy dziewczyna otworzyła oczy. Eve zmarszczyła brwi.
- A ja Eve. A ty wyglądasz jak ja..
- Wiem. Zostawię was samych - odwróciła się i wyszła.
Eve spojrzała na mnie a jej serce zaczęło walić jak oszalałe. Uśmiechnęła się próbując usiąść. Spadłaby z łóżka, gdybym jej nie złapał.
- Znów ratujesz mnie z opresji - Powiedziała cicho.
- Przeszkadza ci to? - zapytałem niepewnie.
- Niee - mruknęła. - Zaczyna mi się nawet to podobać - na te słowa uśmiechnąłem się od ucha do ucha. Dostrzegła pióra i zaczęła oglądać skrzydła.
- Nie obrazisz się jak skorzystam z twojej łazienki? - przeniosła wzrok na mnie.
- A co? Nie masz swojej? - uniosła z zaciekawieniem jedną brew.
- Mam, ale jestem zbyt zmęczony, by się teraz wlec do przeciwległego skrzydła.
- Przepraszam - wyszeptała spuszczając wzrok.
- Za co niby? - moja dezorientacja osiągnęła maksimum.
- Że przeze mnie musiałeś tu siedzieć.
- Dasz mi dziesięć minut a potem porozmawiamy?
- Jasne - wyszeptała.
Podniosłem się i wszedłem do jej łazienki. Zdjąłem brudne rzeczy i wrzuciłem do kosza na pranie. Z westchnieniem się przeciągnąłem prostując kości. Wszedłem do kabiny i wziąłem najcudowniejszy prysznic w swoim życiu. Po opuszczeniu kabiny owinąłem swoje biodra ręcznikiem i zapasową szczoteczką umyłem zęby. Wyrzuciłem ją do kosza i już zaczynałem się ubierać, gdy rozległ się potężny huk. Wypadłem z łazienki i ujrzałem Eve rozciągniętą plackiem na ziemi. Zachichotałem i ją podniosłem do pionu. Przełknęła z trudem ślinę.
- Gabe.. - urwała niepewnie.
- Tak? - zapytałem nadal rozbawiony.
- Jesteś w samych bokserkach - zdębiałem.
- O cholera - mruknąłem. Posadziłem ją na łóżku po czym wróciłem do łazienki by ubrać spodnie. Wyszedłem z powrotem już ubrany.
CZYTASZ
Na granicy wiary
Teen FictionBohaterką jest zwykła dziewczyna o ciętym języku i często pakująca się w tarapaty. Co się stanie, gdy na jej drodze pojawi się anioł, który ma za zadanie ją uśmiercić? Co się z nią stanie?