Rozdział 9

179 26 11
                                    

Szliśmy powoli, nie spiesznie.. Ale gdy zaczęły mi marznąć gołe stopy na zimnej kostce nie było przyjemnie.

- Trzęsiesz się - spojrzał na mnie zmartwiony.

- Może dlatego, że mam gołe stopy i mi zimno? - mruknęłam z ironią.

Zachichotał i pochylił się by jedną ręką złapać mnie w pasie, a drugą za kolanami. Podniósł mnie i oparł o swój ciepły tors. Byłam mu wdzięczna za ten gest i jeszcze bardziej wtuliłam się w niego. Słuchałam nie tylko bicia jego serca, ale i czułam jak napinają mu się mięśnie przy każdym ruchu. Westchnęłam cichutko. Niósł mnie bez słowa. Byliśmy pogrążeni w błogiej ciszy, której potrzebowaliśmy. Wystarczyła nam sama obecność. Dopiero do mnie dotarło gdzie jesteśmy, jak usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Nie stawiając mnie na ziemi ściągnął z trudem buty i zaniósł mnie po schodach do pokoju. Posadził mnie delikatnie na ogromnym łóżku. Poduszki i narzuta były w kolorze czarnym, a pościel w czerwonym. Rozejrzałam się ciekawa. Ściany były w kolorze krwistoczerwonym, meble w starym stylu ciemnobrązowe, a dywan był ogromny, puchaty i czarny. Po prawej stronie były dwie pary drzwi. Jedne jasnobrązowe, a drugie ciemne jak czekolada.

- Zaraz ci coś znajdę do przebrania - powiedział wchodząc do pomieszczenia przez jasne drzwi.

Zaczęłam się wiercić niespokojnie na rogu wielkiego łóżka i dodatkowo zaczęłam bawić się materiałem brudnej już sukni. Co chwilę zerkałam na chłopaka, który przeszukiwał swoją garderobę. Dalej jest jesień i z tego co się dowiedziałam minął niecały tydzień od mojej śmierci. Było mi zimno.. I to bardzo.. Po chwili wszedł do pokoju zamykając za sobą drzwi od garderoby. Podszedł do mnie z rzeczami w rękach.

- Masz.. Załóż je, będzie ci cieplej. Tam jest łazienka - wskazał ręką ciemne drzwi.

Weszłam do pomieszczenia i zamknęłam drzwi powoli. Czułam się słaba.. Może dlatego, że jestem poza niebem? Oparłam się o drewno i osunęłam po nim na ziemię. Popełniłam błąd otwierając te drzwi. Co mi wtedy strzeliło do tego pustego łba? Tak ryzykując..? A gdyby coś mi się stało? Z westchnieniem się podniosłam. Zdjęłam z siebie długą suknię i obejrzałam się w lustrze. Niby wyglądałam tak samo, lecz jednocześnie inaczej. Założyłam ostrożnie rzeczy przesiąknięte jego zapachem i wróciłam, by usiąść obok Andrew. Wydawał się inny.. Coś mnie do niego przyciągało, ale jednocześnie odpychało.. Ciężko mi jest to uczucie opisać.. To tak jak z dzikim ogromnym kotem. Jest piękny i chcesz go pogłaskać, lecz z drugiej strony wiesz, że może cię zabić.

- W skrócie to tak, że.. Ja.. - zaczęłam niepewnie.

- Nie żyjesz..? - dokończył za mnie. Uśmiechnęłam się lekko. - Ale jego tu nie ma? - zesztywniałam.

- Kogo..? - zapytałam cicho.

- Gabriela - powiedział z drapieżnym uśmiechem.

- A ty skąd o nim wiesz? - spięłam się niepewnie.

- Bo nie jesteś jedynym aniołem w tym pomieszczeniu - zesztywniałam.

- Ty też nim jesteś? - powiedziałam z entuzjazmem.

- Tak. I chcę cię zabrać do domu - wstał wyciągając do mnie dłoń. - Pozwolisz? - z wahaniem wstając podałam mu dłoń. Przyciągnął mnie delikatnie do siebie. Nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Czułam jego ciepły oddech na policzku. - Zamknij oczy - wyszeptał.

Zrobiłam to i poczułam muśnięcie czegoś miękkiego na ramionach. Znałam aż za dobrze to uczucie. To są pióra. Wysunął skrzydła. Uśmiechnęłam się leniwie na tą myśl i po chwili poczułam to dziwne szarpnięcie i szum wiatru jak wtedy, gdy wciągnęły mnie drzwi. Nie było mi tym razem zimno. Nagle to dziwne uczucie ustało. Poczułam dotyk na czole i otworzyłam oczy. Drew opierał swoje czoło o moje. Patrzyłam z bliska w jego ślicznie niebieskie oczy. Nasze oddechy się łączyły tworząc ciepły podmuch. Drgnęłam po chwili z dziwnym uczuciem. Coś nie grało.. Odwróciłam głowę i.. To ujrzałam.. Ten przerażający widok.. To był prawdziwy mrok.. Pustkowie.. Sucha ziemia.. Ciężko mi było nawet to opisać. To napewno nie było niebo.. Zaczęłam się cofać..

- Witaj w domu - dopiero jego głos przypomniał mi, że nie jestem sama.

Spojrzałam na niego. Strach mnie sparaliżował. Stał tam jak gdyby nigdy nic ze złożonymi skrzydłami, lecz nie schowanymi. Ale to nie ich widok mnie przeraził, ale kolor. Jego skrzydła były czarne jak mrok. Jak nicość, którą teraz czułam. Moje serce waliło jak oszalałe.. Wyglądałam jak ofiara, a Drew jak drapieżnik. Jego usta wykrzywił drapieżny grymas. Zrobił krok w moją stronę, a ja równo z nim krok do tyłu.

- Gdzie ja jestem - powiedziałam zdenerwowana.

- Witaj w domu.. W piekle..

Pobladłam. Nie wiedziałam czy mam uciekać.. Jak wrócić.. Co teraz ze mną będzie? Czy mnie skrzywdzi? Czy też będę mieć czarne skrzydła? Czy może je stracę? Odwróciłam się i zaczęłam uciekać. Nie oddaliłam się zbyt daleko, bo zostałam powalona. Czułam ciężar jego ciała na sobie. No to żeś się wkopała teraz Eve.. Witaj w piekle..

Na granicy wiaryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz