#1 Znów w domu

873 51 3
                                    

Rozdział dedykuję _Moroshka_ która dała mi pierwsze vote
-------------------------------------------------
Już po pięciu minutach do ich przedziału wszedł Lunatyk, a zaraz po nim Ruda. James postanowił poszukać Laury. Ciekawiło go też dlaczego nie ma Peter'a ale to się okaże później. Zanim jednak zdążył wstać do przedziału weszła zdyszana dziewczyna o znajomych kruczoczarnych włosach. Od razu gdy go zobaczyła uśmiechnęła się i powiedziała:
- Dawno cię nie widziałam Jim. Mogę się dosiąść?
- To jest Laura moja kuzynka. Będzie teraz chodziła do Hogwart'u. - powiedziałem do moich przyjaciół, a do Małej*, że może usiąść
- Wy mnie już znacie, ale ja was nie. No może oprócz Łapci i Rogasia. - powiedziała Panna Right
- Ja jestem Lily Evans (czytaj. Ruda) - przedstawiła się przyszła Pani Potter
- Ja jestem Remus Lupin (czytaj. Lunatyk)
- Więc jak już się poznaliście to teraz powiedzcie gdzie Glizdek. - przerwałem ich przedstawianie się, bo chciałem się tego dowiedzieć
- Nie wraca do Hogwart'u. - powiedział spokojnie Luniaczek
- Że co?! Czemu?! - krzyknęliśmy razem z Syriusz'em w tej samej chwili.
- Pomyślcie, coraz więcej osób ginie zostaje zabitych i tak dalej. Czy wy nie wiecie, że jego matka była tak chora, że gdyby zostali byłaby tak prostym celem. - odpowiedziała jak zwykle spokojna Ruda.
- Gdzie masz Dorcas, Ann i Alicję - spytałem ją zmieniając tym samym temat
- Patrz już wchodzą. - powiedziała. Rzeczywiście w drzwiach stanęły trzy dziewczyny. Dorcas Meadows (czytaj. Czarna), Ann Lorens (czytaj. Chuda) i Alicja Stone (czytaj. Miła). Wszystkie miały inne kolory włosów. Ann miała blond, Dorcas czarne, a Alicja bliżej nie określone bo była matemorfomagiem**.
- Przysiądziecie się dziewczyny? - spytała moja kuzyneczka
- Pewnie. - powiedziała Dor - my się jeszcze nie znamy chyba. Ja jestem Dorkas Meadows, to Ann Lorens, -powiedziała wskazując na blondynkę - a to Alicja Stone.
- Miło mi. Jestem Laura kuzynka jego - powiedziała pokazując na mnie - i przeprowadziłam się z Francji.
Reszta podróży minęła nam na poznawaniu się, graniu w Butelkę i szachy czarodziejów.
- Patrzcie już Hogwart! - krzykną Lunio
Wyszliśmy z pociągu i udaliśmy się na ucztę. Była już tam większość osób. Laura poszła za profesor McGonagall, ponieważ czekała na swój przydział. Po zajęciu miejsc i wysłuchaniu mało mnie interesujacej piosenki tiary o jednoczeniu się wyszła nasza Pani profesor z pierwszego rocznymi i Małą. Miała ona być przydzielona jako pierwsza. Jakże mi znajomy głos przemówił :
- Teraz zostaniecie przyczieleni. Jak wy czytam nazwisko siadacie na tym stołku, a ja wam założę na głowę tą tiarę. Więc zaczynamy.
- Stone Laura!
Podeszła do McGonagall i usiadła czekając na przydział. Denerwowałem się chyba tak jak ona aż tu nagle.
- GRYFFINDOR!!!
Zacząłem wraz ze wszystkimi klaskać, a ma kuzynka podbiegała i wszystkich ściskała aż wreszcie usiadła. Zyskaliśmy jeszcze dziś 9 Gryfonów. Inne domy zyskały Ślizgoni 7, Puchoni 8, a Krukoni też 7. Zjedliśmy ucztę i wysłuchaliśmy mowy powitalnej.
-------------------------------------------------
W pierwszy dzień szkoły zamierzałem już z chłopakami zrobić taki tyci tyci dowcip. W sumie nie wiem czy to dowcip no, ale cóż. Te moje rozmyślania przerwało pukanie w szybę. Ach ten Jackie*** nie da nawet pomyśleć. Chcąc czy nie chcąc wpuściłem go do środka i odwiązałem list od rodziców.
Drogi James'ie!
Ciekawi nas do jakiego domu trafiła moja siostrzenica Laura. Dopytujemy też czy się tam nią opisujesz, by jej rodzice nie martwił się.
Mama i Tata
Ps. Daj jej drugi list.
W tym drugim liście było napisane.
Kochana Lauro!
Miej oko na mojego syna i pilnuj by z Syriusz'em zbyt nie rozrabiali. Ciekawi mnie też czy jesteś w gryffindorze? Wiem, że to wcześnie jak na list, ale i tak jestem ci winna z 20 prezentów. Znając życie będziesz się dobrze zachowywała, ale proszę byś odwiodła mojego James'a od wszystkich głupot i zagoniła do nauki, wiem, że mogłaś się zmienić i teraz już nie jesteś taka grzeczna. Zapraszam też was na święta (rodzice wiedzą i na pewno przyjdą lecz jak nie będziesz chciała to zawsze możesz zostać w szkole).
Twoja matka chrzestna Dorea.
Jak mama kazała tak zrobiłem i poszedłem do Małej przy okazji mogąc podziwiać Rudą.
Wszedł po schodach wcześniej upewniwszy się, że nie zadzwoni alarm. Otworzył drzwi i...
- MAAAŁAAA!!!
- Czego tak krzyczysz! - warkneła wyrzej wspomniana
- Moja mama przysłała ci list.
- Dawaj to i wynocha zanim dziewczyny obudzisz - powiedziała już spokojnie
- Już chyba za późno - pokazałem na Lilcię
- Dawaj i nie marudź. - przekazałem jej list, a ona co przeczytała - Czytałeś?
- Nie, no... coo ty. - ona tylko posłała mi powątpiewające spojrzenie
- Po co ja cię w ogóle pytałam. - powiedziała i westchnęła - Zapowiadają się wspólne święta no chyba że zostajesz - ja tylko zaprzeczyłem głową - Zjeżdżaj, bo chcę się ubrać... Ruda chyba też.
- To do zobaczonka na śniadaniu, a i nie pijcie nic tam. - ona posłał mi pytający spojrzenie, a ja uśmiechnąłem się tylko huncwocko - Zobaczysz. - i wyszedłem.
Sprawdziłem na zegarku, że już 8 i śniadanie się już zaczęło. Poszedłem w tamtą stronę. Już z daleka było widać kolorowe włosy uczniów. Uśmiechnąłem się i podszedłem do naszego stołu. Spojrzałem na wejście. Dziewczyny już szły. Więc przedstawienie czas zacząć pomyślałem i machnąłem różdżką. Przed wszystkimi pojawił się transparent z napisem Witaj w Gryffindorze Małą!!! i zdjęciem Laury. Wszyscy Gryfoni bili brawo, a ona samą spojrzała się na mnie z uśmiechem nr. 13 Dowcipy pierwszego dnia? A miałam Cię pilnować. Też się do niej uśmiechnąłem, ale uśmiechem nr. 3 A co? Podeszły do nas i przywitały się miło oprucz Rudej która raczyła mi wypomnieć, że nie budzi się ich tak wcześnie. Oczywiście żadne z nas nie wypiło nic. Wiedziałem, że będą potem włoski lub różowe lub fioletowe. Teraz tylko muszę znaleźć Evans i pogadać z nią. Z tym postanowieniem udałem się do klasy OPCM (obrona przed czarną magią). Widząc tam Rudowłosą osóbkę podeszłem do niej.
- Ehh... Lils możemy pogadać. - zacząłem nieśmiało
- Pewnie, a o czym chcesz gadać? - spytała
- No... bo... ja... chciałem cię przeprosić.
- Ale za co?
- Za wszystko Lily. Za to, że zaklucalem twój spokój tym durnym pytaniem i dokłóczałem ci. Mam na swoją obronę tylko to, że naprawdę mi się podobasz.
- Na błoniach o 18:00.
- Co?
- Możemy się wtedy spotkać... no chyba, że nie chcesz.
- Chcę.
- To będzie narazie tajemnica okej?
- Okej. A chopakom mogę powiedzieć?
- Jak chcesz - uśmiechnęła się i weszła do klasy tuż za profesorem, którego nie zauważyłem.
-------------------------------------------------
Równo 1000 słów. Dodaję jeszcze dziś byście nie czekali. Następny rozdział jutro lub pojutrze.
☆☆☆
*Pseudonim Laury.
**W książce nie była, ale tak wymyśliłam.
***Sowa rodziców Jamesa. Jego sową się nazywa Wypłosz.

Oczami James'a Potter'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz