Dla bella2003d
Przeczytajcie notkę pod rozdziałem!
-------------------------------------------------
Teraz na lekcjach nauczyciele coraz częściej mówią o OWUTEM'ach. Mnie to nie rusza, bo przecież to dopiero pod koniec roku szkolnego. Mam większe zmartwienia ponieważ już niedługo pierwszy mecz w sezonie, a ja jeszcze nie wybrałem składu. Poproszę McGonagall, by zamówiła na sobotę lub niedzielę boisko. Siedzę właśnie na transmutacji i się obijam, bo zadanie wykonałem jako drugi, zaraz po Lily. Właśnie dzwoni dzwonek. Więc idę do opiekunki naszego domu.
- Dzień dobry Pani profesor.
- Dzień dobry Potter. Co cię do mnie sprowadza?
- Zarezerwowała, by nam pani boisko na sobotę lub niedzielę?
- Właśnie miałam pytać co z naszą drużyną. Oczywiści postaram się na sobotę, ponieważ panna McDonald ma u mnie w niedzielę szlaban.
- Dziękuję Pani profesor. Do widzenia.
- Do widzenia Potter. Jak coś załatwię to dostaniesz informację.
Szedłem właśnie na obiad gdy podeszła do mnie Lily.
- Kiedy robisz sprawdziany do drużyny, bo Czarna by chciała się dostać na pałkarza.
- Czarna na pałkarza? Nie spodziewałbym się. Co do sprawdzianów to pewnie w sobotę, ale jeszcze nie wiem. Jak coś będzie ustalone to z pewnością dowiesz się pierwsza.
- Dziękuję. Idziesz teraz na obiad?
- Taki miałem zamiar.
- To pójdę z tobą.
- A z kąd pewność, że chcę?
- Nie to nie.
- Nie no żartowałem. Ślimak cię zaprosił?
- Noo.... Nie mów, że Ciebie też.
- Owszem. No wiesz mam ojca jako szefa bióra aurorów i to jeszcze z oddziału który jest najważniejszy.
- Dużo tam takich osób, ale ty uczysz się niczego sobię.
- Dzięki. Ciekawe czy inni się zgubili czy co? - spytałem kiedy już usiedliśmy na miajscach obok siebie.
- Nie wiem, ale dobrze, że tam idziesz. Przynajmniej nie będę się nudzić i obawiać Snape'a.
- On tam będzie?
- Przecież to ulubiony uczeń Slughorn'a.
- No racja.
- Patrz Mała idzie. Tylko taka jakaś wkurwiona.
- No faktycznie.
- Wiesz co mi ten dureń zrobił?! - spytała krzycząc gdy podeszła do nas
- A skąd mam wiedzieć?
- Zatrzymał mnie i rzucił jakieś zaklęci czarnomagiczne!
- Oddałaś mu?
- No przecież. Ale nie skończyłam. Wiesz jakie to było zklęcie?
- Niee...
- Tnące, zaklęcie tnące. Gdyby mnie trafiło mogłabym się wykrwawić.
- O kim wy gadacie? - do naszej rozmowy wtrąciła się Lils
- O Snape'ie oczywiście.
- Można było się tego spodziewać. - odpowiedziała
- Chyba trzeba zrobić tydzień Smarkeruska. - powiedziałem sam do siebie
- Lepiej nie teraz, bo ktoś ci da w sobotę szlaban i nie będzie cię na sprawdzianach.
- Może masz rację.
- Chodźcie na lekcję. - powiedziała Laura
- Nadal nie powiedzialas co na niego rzuciłaś? - spytała Ruda
- No umyłam mu włosy i zrobiłam makijaż permanentny. - gdy chciałem już pytać co to jest powiedziała - To taki nie zmywalny.
- Dobre. Teraz pewnie jest niezłą laską.
- No. Jeszcze obcięłam mu szatę i ma taką a'la sukienkę. Tylko nieogolone nogi. Nie mam pojęcia jak można było się tak zapuścić. Mimo to, że jest dobry w rzucaniu czarów tego nie zmieni, bo wzięłam jeszcze zaklęcie wieczności które można zdjąć do połowy więc będzie tak chodzić przez miesiąc.
- Chcę to zobaczyć. - powiedziałem
- Ja też. Nawet mamy z nimi eliksiry teraz więc zobaczymy. - poparła mnie Evans.
Doszliśmy pod salę, ale nie było żadnego z naszych przyjaciół. Smarkerusa też nie, ale na całe szczęście miałem przy sobie mapę, a Ruda i Mała o niej wiedziały i zasłoniły mnie. Nigdzie ich nie widziałem. To było bardzo dziwne. Mam nadzieję, że nic im nie jest. A... są w kuchni. Pewnie byli głodni i nigdzie nas nie widzieli, a na obiad nie zdążyli. To się często zdarza.
- Zaraz pewnie przyjdą. - powiedziałem do dziewczyn
- A gdzie są?
- W kuchni. Nie pytajcie dlaczego, bo nie wiem. Patrzcie kto idzie! Nasza casanova DAMSKA hogwartu! - powiedziałem specjalnie głośno, by było słychać z daleka.
- Nie odzywaj się Potter. - wysyczał przez zęby nasz Severusek
- Mogę usiąść z wami, bo nie chcę siedzieć sama. - spytała Lily
- Pewnie, przecież nie ma potrzeby się męczenia samemu. Jak to mówią co trzy głowy to nie jedna. - powiedziałem
- Mówi się co dwie głowy to nie jedna. - powiedział Wycierus
- Trzy to też nie jedna. Zapomniałbym, Lils możesz mi tak trochę pomódz w eliksirach, bo nic nie kumam z tych proszków i innych. - spytałem przypominając to sobie
- Pewnie, a Remus nie może przecież też jest dobry.
- Ty jesteś lepsza, poza tym nie wiem czy by chciał po tym jak ostatnio wysadziłem mu wszystkie ulubione książki.
- Dormitorium to chyba nie najlepsze miejsce. Myślę, że jak coś to musielibyśmy w pokoju życzeń.
- Mi pasuje. Omówimy resztę w normalniejszym miejscu ok?
- Ok.
Na eliksirach Lils przez przypadek wrzuciła do kociołka Snape'a trochę czegoś tam i on wybuchł, a jego samego przyozdobił sądzą. Zadzwonił dzwonek. Gdy szedłem na następną lekcję podeszła do mnie Carmel z informacją od McGonagall, że trening będzie w Sobotę.
- A może pójdziesz gdzieś ze mną po treningu? - spytała Zołza (tak ją nazywali)
- Pewnie, że nie. - powiedziałem
- Ale dlaczego?
- Może dlatego, że cię nie lubię. - odpowiedziałem - Mała przejdziesz jutro na nasz trening?
- Pewnie. - odrzekła
- A ty Ruda?
- Już myślałam, że nie spytasz.
- Jak bym śmiał.
- Idziecie na OPCM? - spytała ma kuzynka
- No, dzisiaj będą patronusy - powiedziała Lils
Gdy weszliśmy do sali nadał nie było Lunia, Łapy, Czarnej, Chudej i Małej.
- Dziś będziemy się uczyli jak wyczarować patronusy. - powiedział profesor Lucas Fight. Był on najmłodszym profesorem i pięć lat temu skończył Hogwart. Nie mówię już o tym, że to on mnie przyjął do drużyny Quiddich'a. Każde z naszych przyjaciół mówiło do niego po imieniu.
- Ja już umiem Lucas. - powiedziała Mała
- I my też. - powiedziałem pokazując na siebie i Rudą
- To pokażcie proszę.
- Expecto patronum!!! - krzykneliśmy razem i z mojej różdżki wyleciał srebrny jeleń. Z różdżek dziewczyn podobnie tylko, że od Evans wyleciała łaźnia, a od Laury koń.
Brawo. Po 20 punktów dla Gryffindor'u za każde z Was.
- Lucas przydziesz zobaczyć jak radzę sobie jako kapitan w sobotę?
- Muszę, przecież to ja cię wybrałem do drużyny i chcę się upewnić czy podjąłem dobrą decyzję. - odpowiedział - Chyba, że będę sam na trybunach.
- O to się nie musisz martwić. - powiedziała Right
- Będziecie?
- Obiecałyśmy mu już. - powiedziała moja przyszła dziewczyna.
----------------------------------------------
W sobotę miałem świetny nastrój. Trening mieliśmy od 10:00 więc o 8:00 poszedłem na śniadanie, by później wszystko na spokojnie przygotować. Okazało się, że moi przyjaciele którzy znikli po prostu źle się czuli po ostatnim ich wyskoku do Hogsmead na który nie poszedłem z powodu szlabanu, który odbyliśmy z Małą pod okiem Rudej. W efekcie było to raczej spotkanie towarzyskie, bo użyliśmy czarów i po minucie lśniło jak nigdy, a mieliśmy do sprzątania bibliotekę. Jadłem śniadanie aż podszedł do mnie Profesorek (tak nazywamy Lucas'a)
- Cześć James, o której trening macie? Wiesz, bo pilnuje szlabanu i boję się, że nie będę mógł przyjść.
- O 10:00. A która jest teraz?
- 9:30. - zamurowało mnie, bo musiałem jeszcze obmyślić taktykę sprawdzianów i przynieść piłki - Śpiesz się.
- Pa. Do zobaczenia. - i pobiegłem na boisko
Gdy byłem na miejscu zauważyłem Rudą siedzącą w szatni.
- Hej Lils.
- No wreszcie. Myślałam, że już nie przyjdziesz. Przyniosłam piłki, a więc ty masz tylko za zadanie wymyślić w jakiej kolejności będziesz sprawdzał.
- Myślałem o tym, żeby na początku sprawdzić czy wszyscy przyszli, bo w zeszłych latach niektórzy przyszli nawet z innych domów.
- Ciekawe... a masz jakąś listę?
- Pewnie. - i wyciągnąłem kawałek papieru z nazwiskami chetnych.
- Dobrze, a później możesz powiedzieć, że szukasz uczniów którzy chociaż latali na miotle. Gdy ktoś nie będzie mógł się utrzymać to od razu co odsyłacz.
- Rozumiem, a poźniej zacznę sprawdzać od tych których najmniej, a skończę na tych których najwięcej.
- Dobry pomysł.
- Dzięki za pomoc.
- Do usług. - powiedziała i zasalutowała mi
- Musimy już chyba iść.
- Tak już się schodzą. Idę na trybuny.
- Ja zaraz wyjdę tylko się przebiorę.
Jak powiedziałem tak zrobiłem. Po wyjściu z szatni od razu wziąłem się do działania więc w efekcie o 14:00 mieliśmy najlepszy skład. Ścigającymi byli Łapa, Mary i Czarna, czyli ci co wcześniej tylko z wyjątkiem Dorcas która zastąpiła Scott'a, ponieważ on zrezygnował z gry. Szukającym byłem ja. Obrońca ten sam czyli Frank. Natomiast patkarzami zostali bliźniacy z 6 roku. Nazywają się Jackson i Rick Golden. Teraz pewnie każdy mecz wygramy.
-------------------------------------------------
Coraz więcej ludzi to czyta, a ja się z tego ogromnie cieszę. Mam nadzieję, że się podobało. Przepraszam, że późno, ale chciałam dodać więcej. Next jutro lub w najgorszym wypadku po jutrze.
☆☆☆

CZYTASZ
Oczami James'a Potter'a
FanficHistoria przygodach huncwotów i Lily Evans. Nietypowe jest to że tu piszę z perspektywy Rogacza. Nie umierają u mnie i przewiduję drugą część :)