Oczywiście już wracamy do perspektywy Jamesa. Zapraszam do czytania :)
☆☆☆
Trochę się obawiam spotkania z rodzicami Lily. Mam nadzieję, że mnie polubią. Wyjeżdżamy już jutro. Uhh... Teraz jest na całe szczęście niedziela. My z chłopakami odpoczywamy po wczorajszej pełni. Lunio jest na razie w SS. Ktoś puka do naszych drzwi.
- Proszę! - krzyczę.
- Hej, jak się czujesz? - spytała Lils
- Na lewno lepiej niż Lupin. - powiedziałem, gdy podeszła do mojego łóżka.
- Więc teraz udzielę ci kilku rad jak masz się u mnie zachowywać.
- Spoko. - powiedziałem
- Najważniejsza zasadą jest to byś się nie przejmował tym co mówi Tunia o mnie. Drugą jest to byś nie próbował być gentleman'em, bo moja mama takich nie lubi. Okaż po prostu swoje poczucie humoru. Tylko nie za bardzo.
☆☆☆
Właśnie wyjeżdżaliśmy z peronu. Do domu jechaliśmy tylko my. No i Carmel.
- Pogramy w 10 pytań? - spytałem
- Jak już to 5. - powiedziała
- Okay. Ja zaczynam. Ulubiony kolor?
- Zielony. A twój?
- Czerwony. Ilu miałaś już chłopaków?
- Jednego, nie licząc ciebie. A ty dziewczyn?
- Zero. No oprócz ciebie. Ulubiony kwiat?
- Róże. A twój?
- Chyba lilie. Co lubisz robić?
- Słuchać muzyki, ale takiej mugolskiej i lubię śpiewać. A ty?
- W sumie też. Jakie zwierzę lubisz najbardziej?
- Lubię jelenie, sarny i sowy. Ty pewnie jelenie, prawda?
- No. Po za tym też sowy.
☆☆☆
Wjechaliśmy na peron i od razu wyszliśmy z pociągu.
- Jimmy! Jimmy poczekaj! - od razu się spiąłem i poszedłem szybko z Rudą do wyjścia. Teleportowaliśmy się pod jej dom. Ja od razu straciłem pewność siebie co nie przeszło bez uwagi Lils.
- Zdenerwowany Potter. Nie wierzę
- A co jak mnie nie polubią?
- Tak na pewno nie będzie, a z resztą ważne jest tylko to, że ja cię lubię. Chodź. - odpowiedziała, a ja się trochę uspokoiłem.
Zadzwoniła dzwonkiem, a po chwili otworzyła nam kobieta w średnim wieku. Miała takie włosy jak Lily, ale poza tym była zupełnie inna.
- Mamo to James, mój chłopak.
- Miło mi panią poznać. - powiedziałem.
- Mi też bardzo miło. Zapraszam. - powiedziała, a ja wszedłem zaraz po Lils.
- Tato to James.
- Dzień dobry. - powiedziałem i uśmiechnąłem się
- Dobry. Ten przynajmniej nie próbuje się przypodobać na siłę. - powiedział tata Lils
- Oni już są?
- Taa. Ten cały Vernon jest jakiś dziwny. Dał mi kwiaty. Chodzicie razem do szkoły?
- Tak. - odpowiedziałem
- Chodźcie już do stołu! - zawołała mama Lily
- Oczywiście nie mówiłem Petunii. - powiedział pan Evans jak szliśmy do jadalni.
- Siadajcie. - usiadłem pomiędzy Lils, a chłopakiem jej siostry.
- Są u was jakieś sporty? - spytał mnie pan Mark (Tata Lily).
- Jest Quiddich.
- Na czym to polega?
- Są 4 piłki i 7 graczy. Dwa tłuczki... - widząc to, że i tak nie rozumie dopowiedziałem. - piłki, które mają za zadanie zwalić zawodników. Pałkarze mają za zadanie właśnie ochronić swoją drużynę przed nimi. Są jeszcze kafle, którd Ścikający muszą przerzucać pomiędzy trzema obręczami, by zdobyć punkt. Obrońca ma za zadanie bronić tych obręczy, żeby przeciwną drużyna w nie, nie strzeliła. Jest jeszcze szukający, który musi złapać złoty znicz. To taka złota piłeczka. Bardzo szybka i mała. Gdy się ją zdobędzie kończy się mecz i drużyna zdobywa 150 punktów.
- A na czym się gra?
- No oczywiście na miotłach. - powiedziała Ruda.
- Ty też grasz? - spytała mnie pani Evans
- Mhm.
- To przecież jasne, że jest tym Szukającym. - powiedział pan Evans do żony.
- Skąd pan wiedział?
- Mam swoje sposoby. A ty Vernon co robisz.
Tamten mówił coś o świdrach, ale ja nie słuchałem, bo skupiłem się na jedzeniu. Po skończonym posiłku wyszedłem z Lils na spacer.
- Było tak źle? - spytała
- Nie. - odpowiedziałem
- No więc widzisz. - powiedziała i pocałowała mnie. Udaliśmy się w stronę opuszczonego placu zabaw. Zgarneliśmy z huśtawek trochę śniegu i usiedliśmy na nich. Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy, niestety musieliśmy wracać. Ciekawe czy będę z Lils w pokoju czy w jakimś gościnnym. Tak poza tym zauważyłem, że Petunia ciągle wlepiała we mnie te swoje gały.
- James!
- Mówiłaś coś?
- Tak. Ty mnie nie słuchałeś.
- Zamyśliłem się.
- I...
- Zastanawiałem się, dlaczego ta twoja siostra się na mnie gapiła jakby chciała mnie zjeść czy coś.
- Bo nigdy nie widziała takiego przystojnego chłopaka. - powiedziała, a mi zrobiło się miło. - Wracając mówiłam, że możesz być ze mną w pokoju.
- To dobrze.
Doszliśmy już pod jej dom. Weszliśmy do środka. Od razu udaliśmy się do jej pokoju. Miał beżowe ściany i czarne meble. Na półkach była masa naszych wspólnych zdjęć i nie tylko.
- Ładnie tu masz.
- Wiem, ale dzięki.
Resztę tego dnia spędziliśmy na opowiadaniu historii z dzieciństwa i śmianiu się.
☆☆☆
Wiem słaby, ale przynajmniej jest. Nie mam za bardzo weny, więc jest to trochę nudne.
Wasza AguŚka
CZYTASZ
Oczami James'a Potter'a
FanfictionHistoria przygodach huncwotów i Lily Evans. Nietypowe jest to że tu piszę z perspektywy Rogacza. Nie umierają u mnie i przewiduję drugą część :)