#9 Bonus, czyli Oczami Lily

382 34 4
                                    

Postanowiłam dodać taki bonuso-rozdział oczami naszej Rudej, ponieważ jestem z wami już jakoś miesiąc. Miałam dodać równo 27, ale wtedy akurat nie mogłam. To jest zwykły rozdział tylko oczami Lils. Dodaję więc na imieniny mojego brata, który tego nie przeczyta i tak.
<3 <3 <3 <3
Szłam właśnie patrolować korytarze. Robiliśmy to w podwójnych zespołach. Byłam przeważnie z Remusem. Tak będzie też tym razem. Jak zwykle na początku spotykaliśmy się pod gabinetem McGonagall.
- Dobry wieczór Pani Profesor. - powiedziałam
- Dobry wieczór panno Evans. Czekam więc już tylko na pana Lupina.
- Dzień dobry pani profesor.
- Ohh... Więc patrolujecie wszystkie korytarze do godziny aż na pewno nikogo nie będzie. Patrolowali będą też prefekci Slytherin'u. To chyba tyle. Możecie już iść.
- Ciekawe czy Smark też będzie. - powiedziałam.
- Tak myślę. - odrzekł mój towarzysz.
- Chodźmy. - powiedziałam, by o tym nie myśleć.
Po około kilku godzinach skończyliśmy. Mieliśmy juź iść, ale natknęliśmy się na... Snape'a. Taa, nie mam szczęścia.
- Ohhh... Lily... Możemy porozmawiać?
- Miałeś do mnie tak nie mówić. Nie, nie pogadamy.
- Ale Lily...
- Powiedziała, że nie! - krzyknął Remi.
- Nie wtrącaj się wilkołaku! To nie twoja sprawa! - zwrócił się do niego Smark.
- Będę się wtrącał, ponieważ Lils to moja przyjaciółka.
- Sectumsempra! - krzyknął Wycierus
Nie wiele myśląc rzuciłam się przed Lupina na promień światła. Wiem jakie to zaklęcie. Chyba jego ulubione. Tak jakby milion noży przecięło moją skórę. Remis od razu podbiegł do mnie używając jakiegoś zaklęcia. Nie wiem jakie to było bo chyba straciłam przytomność... Obudziłam się już w SS.Oczywiście przy łóżku siedział Jim z głową na moim brzuchu. Nie chciałam go budzić, więc rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nic się nie zmieniło. Mam takie szczęście, że jestem tu przynajmniej raz w roku.
- Ooo... Już się ubudziłaś. - powiedział James.
- Ile jak to powiedziałeś spałam?
- Od 24:00 lub 1:00 w nocy. Nie tak źle. - powiedział i uśmiechnął się. - Martwiłem się o ciebie.
- Dlatego postanowiłeś spać na moim brzuchu?
- Mhm. - powiedział i pocałował mnie. - Pani Pomfrey idzie.
- To dobrze, może mnie wypuści.
- Witaj kochana. Zbadaj cię. Jak wszystko będzimę dobrze to będziesz mogła wyjść.
- Pa James.
- Ja mogę zostać. - odrzekł.
- Nie, nie możesz. - Jim niechętnie wyszedł.
Badanie przeszło pomyślnie, więc jak się zabrałam to wyszłam. Oczywiście nadal mnie trochę bolała głowa, ale nikt nie musi o tym wiedzieć. James szedł właśnie ze mną na śniadanie. Tak zdążyłam na śniadanie. Yeah. Wracając, weszłam do WS i od razu głowy wszystkich zwróciły się na mnie. Jakby nigdy nic usiadłam na swoim miejscu i nalałam soku dyniowego.
- Jak się czujesz? - spytał Lunio.
- A jak miałabym się czuć. Dobrze się czuję. - odpowiedziałam.
- To moja winą przepraszam.
- Nie twoja tylko Snape'a, który tu idzie. Udawajcie, że go nie widzicie i rozmawiajcie po prostu nie zwracając na niego uwagi.
- Ok. - powiedział Rogaś. - Wiecie, że niedługo grają Puchoni i Krukoni.
- Lily możemy pogadać... - no i czas wcielić plan w życie
- No. To dobrze, że już jest dla was na razie wolne, bo teraz przynajmniej masz więcej czasu dla mnie. - powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
- Lily możemy pogadać? - i znów on.
- Może nie przy jedzeniu. - odezwał się Syriusz, który dopiero przyszedł, ale zrozumiał co robimy.
- Lily możemy pogadać?!
- Ty jak się pożerasz z jakimiś laskami nic nie mówimy, więc liczymy na to samo. - powiedział Jim.
- LILY MOŻEMY POGADAĆ?!
- Liczy to się cyferki w mugolskich szkołach. - odpowiedział Remi ze śmiechem
- Poszedł już. - powiedziałam szeptem. - Sądzę, że później też będzie próbował, więc gdy ktoś z nas co zobaczy idącego w naszym kierunku mówi Ale co to matematka?, ok.
- Dobra.
- Ale co to matematyka? - spytał Syri, ale wiedziałam, że tylko żartuje.
Właśnie do sali wlatywały sowy. Zdziwiłam się, gdy jedna usiadła przede mną. To Lindsay sowa moich rodziców. Kupili sobie sowę, by móc do mnie pisać. Zabrałam się za odwiązywanie listu.
Kochana Lily!
Na święta przyjeżdża do nas chłopak Petunii, Vernon. Twoja obecność jest obowiązkowa, ale możesz wziąść ze sobą kogoś jak masz. Oczywiście napisz do nas czy ktoś przyjedzie oprócz ciebie, bo musimy tutaj przygotować pokój.
Do zobaczenia w święta.
Tata
O jeszcze coś od Petunii.
Dziwolągu, wiem, że nikogo nie masz, ale zachowuj się przy MOIM CHŁOPAKU.
Mogłam się tego spodziewać.
- James, pojedziesz do mnie na święta, bo przyjeżdża chłopak Petunii i nie wytrzymam z nimi sama? - spytałam.
- Miałem zostać w zamku, ale nie chcę, żebyś tam mi umarła, więc pojadę z tobą.
- Dzięki. To napiszę do taty. - wzięłam kawałek pergaminu i napisałam.
Tatusiu!
Już się nie mogę doczekać aż cię zobaczę. Oczywiście przyjadę z moim chłopakiem James'em. Nie mów nic Tunii niech ma niespodziankę. Nie mogę się też doczekać poznania Vernona.
Twoja Lils.
- Kto to ten Vernon? - spytał Syri.
- Nie wiem, nie poznałam jeszcze. Jest chłopakiem Petunii. - odpowiedziałam.
- Twojej siostry, która się w nas wpatrywała jak w obrazki, jak byliśmy u ciebie na wakacje? - spytał znowu on.
- Tak, to ta sama. - odpowiedziałam, przypominając sobie jak Tunia nieudolnie prubowała go poderwać.
- A on jest jakiś ładny? - teraz to Jim zapytał.
- Znając moją siostrę to raczej nie. Ostatnio jej chłopak miał strasznie długi nos i malutkie oczy. - powiedziałam.
- To dobrze. Chodźcie już na lekcję.
☆☆☆
Wiem, że długo, ale nie bijcie. Chciałam dodać rozdział z jakiejś okazji. Miało to być jakoś tydzień temu, ale były święta i takie inne. Następny może w środę, ale nic nie obiecuję.
☆☆☆
Wasza AguŚka

Oczami James'a Potter'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz