Dedykuję wszystkim którzy czytają moje wypociny. Dziękuję tym co komentują to mnie naprawdę cieszy.
-------------------------------------------------
Byłem strasznie szczęśliwy gdy wybierałem się na to spotkanie. Przecież to ona teraz mnie zaprosiła... no tak jakby. Nie mogę tego popsuć. Właśnie takie myśli krążyły po mojej głowie, gdy czekałem aż Ruda wyjdzie. Ja byłem ubrany w swoje ulubione jeans'y, białą koszulę i trampki. Chyba najładniej jak mogłem. Zauważyłem, że ktoś schodzi po schodach. To ona. Wyglądała przecudnie, mógłbym się tak patrzeć w nieskończoność, ale pomyślałem, że to mogłoby wszystko zepsuć więc tylko powiedziałem :
- Ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję. - odpowiedziała - Idziemy?
- Z tobą zawsze. - wyszczerzyłem się i podałem jej ramię które śmiejąc się przyjęła. Gdy doszliśmy do jeziora i wyczarowałem koc, byśmy mogli usiąść. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Czułem się jakbym znał ją od wieków. Wspólne tematy nam się nie kończyły. Ona chyba czuła to samo. Były to raczej swobodne rzeczy, ale do czasu aż nie zeszły na temat Voldemorta.
- Czy to się kiedyś skończy? - spytała nagle
- Nie wiem... ale musimy walczyć.
- Wiem
- Mam nadzieję, że nic nie zrobią mojemu tacie.
- On jest aurorem, prawda? - pokiwałem głową - Mi od dawna zapowiadali, że coś im zrobią i cały czas się martwię, że to teraz nastąpi.
Spojrzałem na nią i zobaczyłem, że się trzęsie więc spytałem:
- Zimno ci? - gdy pokiwała twierdząco głową przytuliłem ją do siebie.
- Boję się James.
- Ja też się boję. Właśnie dlatego zawsze na święta jadę do domu, bo boję się, że już ich nie zobaczę.
- Ale tu jesteśmy bezpieczni.
- No tak my jesteśmy.
Byliśmy już centymetry do siebie. Niektórym zdawałoby się, że jesteśmy za blisko. Miało dojść do pocałunku. Wtedy ktoś wyszedł z krzaków, a my się momentalnie od siebie osiągnęliśmy. Ukazała nam się twarz naszego kochanego Smarkeruska.
- Ty z nim?! - spytała, a raczej krzyknął do Lily
- Nie ty będziesz decydował z kim się spotykam! - jej oczy zmieniły się momentalnie
- Przecież ty co nienawidzisz!
- Masz nieco przestarzałe informacje. - mówiła już spokojnie
- Tak! Nie wiem czemu interesuje mnie nadal życie takiej szlamy jak ty!
- To po co tu stoisz? - spytała nadal spokojnie chociaż wiem ile ją to kosztowało. Machnąłem różdżką by koc zniknął i poszedłem z nią w stronę zamku.
- Przepraszam. - powiedziała, ale przecież nie ma za co przepraszać
- Za co?
- Za to, że ci popsułam wieczór.
- Nie popsułaś mi wieczoru. Jak ktoś go popsuł to Smarkerus.
- Czasami nawet myślałam o tym, by mu wybaczyć. Chciałam, żeby było jak dawniej. - zachęciłem, aby dalej mówiła - Wiesz teraz już się przekonałam, że on pewnie przystąpił o Voldemorta. Jak nie teraz to zamierza.
- On nie jest wart twoich zmartwień.
- Wiem, po prostu nie chcę wierzyć, że tyle lat mnie okłamywał, bo dochodzę do wniosku, że to od początku była jakaś ściema.
- Głodna?
- Kolacja już się chyba skończyła... ale tak głodna.
- Kto tu mówił o kolacji. - powiedziałem z błyskiem w oku - Chodź.
Złapała mnie za rękę i zdała się na mnie. Po drodze rozmawialiśmy o Qwiddich'u. Nie wiedziałem, że się na tym zna, a okazała się prawdziwą fanką. Powoli dotarliśmy pod portret misy owoców, a ja od razu połaskotałem gruszkę.
- To kuchnia? - spytała gdy weszliśmy, ja pokiwałem głową - Nigdy tu nie byłam.
- To patrz. - odpowiedziałem gdy szły już do mnie skrzaty.
- Co podać? - spytał jeden
- Zdamy się na was. - powiedziała Lily jakby wiedząc co zawsze mówię
- Oczywiście - powiedział jeden
-------------------------------------------------
Do PW (pokój wspólny) Gryffindor'u wróciliśmy nieźle obładowani jedzeniem od skrzatów. Jak skończyliśmy jeść to oboje udaliśmy się do swoich dormitorii. Gdy kładłem się do łóżka dopiero uświadomiłem sobie jak bardzo jestem zły na Snape'a. Nie dość, że moja Lily jest przez niego smutna to przerwał nam tak wspaniałą chwilę. Trzeba będzie to kiedyś powtórzyć tylko nie za wcześnie, bo się wścieknie. Obmyslalem jeszcze jakiś czas plan działania aż odpłynąłem w ramionach Morfeusza. Obudziłem się przez ten nieszczęsny przedmiot (czytaj. budzik) nie musiałem wstawać, ale postanowiłem się ubrać i zjeść na śniadanie. Chciałem potem posłać Wypłosza do rodziców, aby przysłali mi jakieś książki których zapomniałem. Oczywiście te książki były o moim ulubionym sporcie. Jestem teraz kapitanem, a to zobowiązuje do tego, że muszę przeczytać wyżej wymienione przedmioty. Tak też zrobiłem. Na śniadaniu nie było prawie nikogo. Przy naszym stole siedziała tylko Lily i uczniowie z innych klas. Zająłem miejsce na przeciwko Rudej.
- Hej Jam... - urwała bo zobaczyła Wycierusa idącego w jej kierunku, a uśmiech który jeszcze przed chwilą miała zmienił się na pewien dziwny grymas
- Lily... - zaczął Smarkuś
- Dla ciebie Evans. - powiedziała groźnie przerywając mu
- Możemy porozmawiać?
- Nie mamy o czym.
- Myślę jednak, że mamy.
- Widzisz James nawet w tym się nie zgadzamy. Chyba mieliście rację, że jesteśmy zbyt różni by się przyjaźnić. - powiedziała uśmiechając się
- Też tak myślę, ale ważne, że to zrozumiałaś. - podjąłem grę
- Ludzie uczą się na błędach. Teraz aż mi wstyd, że cię kiedyś nie lubiłam. Teraz uważam, że jesteś od niego o niebo lepszy
Snape chyba się bardzo zezłościł, bo odszedł od nas groźnym krokiem, a my przybiliśmy piątkę i uśmiechneliśmy się do siebie. Zobaczyliśmy jak nasi przyjaciele (Mała, Czarna, Chuda, Lunio, Łapa) idą do nas tylko nie było z nimi Miłej co dość dziwne, ale pewnie spotkała się z Longbottom'em Gryfonem z naszego dormitorium, który jest też obrońcą. Oprócz niego mieszkali tam jeszcze Scott Johnson który gra na pozycji Ścigającego razem z Syriuszem i Mary McDonald. Była nas szóstka, ale niema Glizdka. U dziewczyn mieszka jeszcze Carmel Sweet pusta laska, która nienawidzi Lils, a do mnie się strasznie kleji co mnie denerwuje. Nie licząc jej mieszka tam jeszcze Glimmer White tak samo pusta, ale bardziej przyjazna. Wracając do rzeczywistości właśnie dopadła mnie Mała mówiąc, że musimy pogadać. Bez zastanowienia się zgodziłem, bo to przecież moja kuzyneczka najkochańsza.
- Czemu nie powiedziałeś, że ci się podoba Lily? - spytała
- A skąd wiesz, że mi się podoba? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie
- Z tąd, że dziewczyny o tym gadały, ta Carmel to w ogóle cały czas o tobie gada i chciała się przyjaźnić. Wiem też jeszcze, że wczoraj się spotkaliście i gdy mieliście się pocałować przyszedł Snape.
- No dobra podoba mi się i to bardzo, ale ja jej się nie podobam.
- Sądzę, że nie masz racji, bo przed randką się strasznie cieszyła.
- Chodź już na lekcje.
Poszliśmy na ONMS (opieka nad magicznymi stworzeniami). Reszta dnia minęła całkiem spokojnie nie licząc kolejnych dwóch kłótni Evans VS Snape. To już normalne.
-------------------------------------------------
Kolejny rozdział napisany. Mam nadzieję, że się spodoba. Miał być wczoraj, ale nie moglam korzystać z internetu, bo coś się popsuł więc jest dzisiaj.
☆☆☆
CZYTASZ
Oczami James'a Potter'a
FanfictionHistoria przygodach huncwotów i Lily Evans. Nietypowe jest to że tu piszę z perspektywy Rogacza. Nie umierają u mnie i przewiduję drugą część :)