#8 Napad

404 40 5
                                    

Minął październik i listopad. Było już grubo po pogrzebie, ale mój nastrój się nie zmieniał. Dziś mieliśmy iść do Hogsmead, by kupić prezenty na święta. Umowiliśmy się, że pójdziemy całą paczką. Idę teraz na śniadanie. Usiadłem na swoim miejscu.
- Hejka Mała.
- Cześć.
- Idziesz z nami?
- Noo...
- Z kim się spotykasz?
- Z nikim, ale taki jeden mnie zaprosił.
- Kto?
- Od razu mówię, że nie zamierzam z nim iść.
- No kto?
- Zabini.
- Zabiję gnoja.
- Nie musisz już wystarczająco mu się dostało.
- Co zrobiłaś.
- Kopnęłam z kolanka w jego przyrodzenie.
- Dobra dziewczynka.
- Cześć. - powiedziała zdyszana Lily i usiadła obok mnie
- Przed kim uciekałaś?
- Snape.
- Co znów zrobił. Wrócił do etapu przepraszania.
- Zatrzymał mnie przy klasie od trasmutacji i powiedział coś o tym, że mnie kocha. Kazał powiedzieć czy gdyby nie to, że nazwał mnie szlamą umówiłabym się z nim. Powiedziałam, że nigdy. Ledwo zdołałam uciec.
- Zabiję gnoja.
- James ma dzisiaj dzień, że chcę wszystkich zabijać. - powiedziała Laura
- Co zrobiłaś? - spytałem znów Lils
- Trafiłam go jakimś zaklęciem niewerbalnym. Chyba powrócił do stanu z października. - odpowiedziała i wzięła się za jedzenie
- Super. Pa. - powiedziała Laura
- Nic nie zjesz? - spytała Ruda
- Nie. - odrzekła
- Odchudzasz się czy co?
- Nie mam ochoty. - powiedziała i poszła
- Martwię się o nią. - powiedziała Ruda - U nas w dormitorium cały czas siedzi sama zasłonięta kotarami.
- Ciekawe co się stało.
- Nie wiem, ale trzeba to sprawdzić.
☆☆☆
Wchodziliśmy właśnie do Trzech Mioteł. Zamówiliśmy po kremowym dla każdego.
- Już tylko czekać na święta. - powiedziałem
- Nom. Pisał do was w ogóle Peter jeszcze? - spytała nas Ruda
- Nie, a do ciebie? - spytał Remi
- Mi pisał tylko, że nie wróci już do Hogwartu. No i, że dołączył do Voldemorta, a jeszcze było coś o tym, żebym wam nie mówiła.
- Zabiję go. Ciekawe, pewnie to on zabił moich rodziców i ma czelność jeszcze do ciebie pisać. - powiedziałem
- Nigdy mu tak naprawdę nie zaufałem. - odparł Remus - Nie wiecie o tym, ale rzuciłem na niego kiedyś takie zaklęcie, że nie może powiedzieć niczego o czym my co powiadomiliśmy bez naszej zgody.
- Miejmy nadzieję, że to zadziała. - dodała po chwili Lils
Zobaczyliśmy jakieś błyski za oknem. To na pewno nie były fajerwerki. To chyba zaklęcia. Najwięcej zielonego.
- Chodźcie, trzeba im pomóc. - dotarłem
- Masz rację. - poparł mnie Syri
Wyszliśmy i udaliśmy się w wir walki. To był napad śmierciojadków. Czasami widzieliśmy jakiegoś nauczyciela lub ucznia. Po jakimś czasie do pomocy przybyli aurorzy i inni z ministerstwa. Wygralismy. Miałem złamane jedno żebro więc raczej nie mogłem chodzić za bardzo. Ciekawe co z innymi. W moim kierunku szła Lily. Wyglądała raczej zdrowo. Przynajmniej normalnie chodziła.
- Widziałeś resztę? - spytała, a ja zaprzeczyłem głową przytuliła się do mnie delikatnie - Coś sobie zrobiłeś?
- Chyba mam złamane żebro.
- Pokaż. - rozpiąłem kurtkę i podwinąłem koszulkę - Nie wygląda najlepiej. Daj to ci naprawię.
- Umiesz?
- Na pewno nie tak jak Pani Pomfrey, ale dziewczyny to ja zawsze leczę. - powiedziała i wyciągnęła różdżkę - Episkey.
Skrzywiłem się, ale po chwili przestało praktycznie boleć.
- Dzięki. - powiedziałem i przyciągnąłem ją do siebie - Chodź już do zamku. Wyślę do nich patronusa, że poszliśmy. Expecto patronum.
Z mojej różdżki wybiegł jeleń. Ruszyliśmy w stronę szkoły. Przed budynkiem zatrzymał nas Dumbledor.
- Witam moi drodzy. Idźcie do Wilkiej Sali będzie tam sporo ogłaszane. - tak jak powiedział tak zrobilismy.
Usiedlismy przy naszym stole. Po około dziesieciu minutach wrócił cały Gryffindor. Reszta domów też była, no nie licząc Slizgonów.
- Witam kochani. - zaczął dyrektor - Jak wiecie był napad na Hogsmead. Niestety wiele osób jest bardzo poranionych. Niektórzy nawet walczą o życie. Na całe szczęście obyło się bez ofiar śmiertelnych od nas. Trzeba będzie trochę odbudować wioskę, wiec każdy kiedyś będzie miał tam swój tak zwany dyżur razem z ludźmi z ministerstwa i nauczycielami, oraz uczniami. Oczywiście ci co nie będą chcieli nie muszą. No to tyle. Smacznego. - skończył, ale mi się nie chciało jeść, więc udałem się do dormitorium
☆☆☆
Nareszcie jest. Przepraszam, że tak długo i taki krótki, ale miałam jakieś testy i duże prace domowe. Postaram się bardziej wyrabiać. Tej historii nie zamierzam porzucić i chcę ją napisać do końca. Przewiduje też drugą część, ale na to jeszcze przyjdzie czas.
Jeszcze raz przepraszam.
Wasza AguŚka ❤

Oczami James'a Potter'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz