III NICO III

698 49 7
                                    

Notka: Zaczynam od snu, gdyż Nico właśnie się przeniósł, więc musi iść spać. Nie martwcie się! Będą też inne rzeczy od połowy rozdziału. Miłego czytania!


TYM RAZEM BYŁO TWARDE LĄDOWANIE. Gdy tylko pojawiliśmy się w Paryżu, standardowo natychmiast uleciała ze mnie cała energia. Trener wisiał nieprzytomny, przywiązany do Ateny Partenos, a Reyna chciała mnie złapać, ale miała poranione lewe ramię. Skrzywiła się z bólu i mnie upuściła. Na szczęście byliśmy na trawie, więc tylko obiłem sobie mocno głowę, a nie rozwaliłem czaszkę. Dziewczyna podbiegła do mnie by sprawdzić, czy nic mi się nie stało i przeprosić, ale powiedziałem cicho ,,Nie szkodzi" i zasnąłem.

Stał w towarzystwie wilków. Był wysoki na 5 metrów i średnio umięśniony, z łukiem w ręce i kołczanem na plecach. Jedno oko miał mechaniczne. Odziany był w lekką, skórzaną zbroję, sandały i kapelusz. Uśmiechał się. Rozpoznałem go. To był Orion.

-Tak, to ja. Zgadłeś. Mam ofertę. Korzystną dla obu stron.

-Nie chcę Twoich ofert- fuknąłem ze złością.

Uśmiechnął się.

-Jak ty mało wiesz o życiu...

Nałożył strzałę na cięciwę i strzelił. Kiedy doleciała do mojej głowy, sceneria się zmieniła. Znów stałem pośrodku obozowiska Łowczyń. Tym razem nie było nigdzie Bianki. Ale coś było nie tak. Obóz był opustoszały. Z lasu wyszedł Orion, z ciałem w ręce - była to Febe. Ta zastępczyni Thalii. Gigant uśmiechnął się wrednie.

-Zaczekaj na mnie w Paryżu. Inaczej ona zginie. A chyba nie chcesz, by ginęła, hmmm?

Koleś był dobry w negocjacjach. Niestety. Potem odszedł bez słowa w las. Zaczekałem chwilę. Po paru minutach spomiędzy drzew wyszła Thalia. Odetchnąłem, gdy zobaczyłem ją całą i zdrową.

-Cześć- powiedziałem.

-Nie ma na to czasu- ucięła -Słyszałam co on mówił. Jesteście już w Paryżu? Dobrze. Mam prośbę. Dużą prośbę, ale jeżeli się zgodzisz, będę Twoją dłużniczką. Widziałeś, że on ma Febe. Więc gdybyście zaczekali, to może... No wiesz...

-Mamy zaczekać w Paryżu i odbić jedną z Twoich Łowczyń?- zapytałem -To trochę niebezpieczne.

-Wiem, ale macie jeszcze 11 dni. A jeżeli to zrobicie, spotkamy się w Portugalii. Mogę Wam wtedy pomóc w reszcie podróży.

Przemyślałem to, co powiedziała córka Zeusa. Doszedłem do wniosku, że tak czy siak czekałbym w Paryżu na Oriona, nawet jeżeli nie lubię Febe.

-Umowa stoi?- zapytała z nadzieją.

-Stoi.

-Świetnie! Do zobaczenia w Portugalii. Tam mi wszystko opowiesz.

Wizja się przerwała. Ujrzałem żółty budynek, a nieopodal całe miasto. Odpoczywałem na łące przed zabudowaniami. Obok mnie leżała Reyna, z bandażem na ramieniu. Musiało ją kosztować wiele wysiłku samodzielne owinięcie go wokół ramienia, gdyż Hedge dalej był nieprzytomny. Nagle do głowy wpadła mi pewna myśl.

-Po co ty to robisz?- spytałem.

Podskoczyła lekko, chyba ją przestraszyłem. Pewnie nie wiedziała, że się obudziłem.

-Po co co robię?

-Łamiesz swoje zasady. Jesteś na tej podróży, choć nie powinnaś wyjeżdżać do starożytnych krain, takich jak Grecja i Rzym. Ponadto mogłaś zostać w Obozie Jupiter. Poprowadziłabyś rzymskich półbogów do zwycięstwa, przecież mają miażdżącą przewagę.

Przez chwilę milczała. Potem odpowiedziała:

-Nie zostałam w Obozie, bo nie chcę rozlewu krwi między półbogami. I Annabeth... Chcąc nie chcąc, polubiłam ją. A ty? Czemu zgłosiłeś się na ochotnika do transportowania tego posągu? Przecież to bardzo niebezpieczne, wiesz o tym.

Zaschło mi w gardle. Namyśliłem się i odpowiedziałem:

-Ja też nie chcę wojny. I mam przyjaciół na latającym statku. A ci przyjaciele zasługują na dom, do którego mogą wrócić.

No i, pomyślałem, na statku jest Percy. Ale o wszystkim nie musiała wiedzieć. Zacząłem patrzeć na gwiazdy. Odnalazłem gwiazdozbiór Oriona, który nagle wykreśliłem z listy lubianych przeze mnie konstelacji. A potem uświadomiłem sobie, że nie mówiłem reszcie o gigancie. Zebrałem się w sobie i opisałem dokładnie Reynie całą sytuację.

-Źle- powiedziała.

-Yhm- potwierdziłem i zmieniłem temat -A jak jesteśmy przy Łowczyniach... Wiesz, gdzie jest gwiazdozbiór przedstawiający jeną z nich?

-Tak, zauważyłam go 2 lata temu. Zastanawiałam się, co ta dziewczyna zrobiła, żeby znaleźć się wśród gwiazd.

-Ja wiem tylko, że nazywała się Zoe Nightshade. Była przywódczynią łowczyń, ale zginęła podczas II wojny tytanów. O szczegóły pytaj Percy' ego, był z nią na misji.

Zapadła cisza. Ale nawet komfortowa. Patrzyłem na Zoe, biegnącą z łukiem na niebie.

-Zdrzemnij się. Potrzebujesz odpoczynku, jak chcesz nas przetransportować przez pół świata- powiedziała ni stąd, ni zowąd Reyna.

-Chyba żartujesz! Trzymałaś wartę przez pół nocy, zabiłaś ogary i jesteś ranna. Wiem, że jesteś zmęczona, nie próbuj mi wmówić, że nie.

Chyba chciała protestować, ale odpuściła. Dałem jej plecak, a ona podłożyła go sobie pod głowę i natychmiast zasnęła.

-Dobranoc- powiedziałem do mojej towarzyszki. I tak mnie nie usłyszała. Nie przejąłem się tym.

KONIEC! Przepraszam, jeżeli ten rozdział był słabszy od poprzednich, bo czuję się, jakby był. Możecie mi o tym napisać w komentarzu! Zwróćcie w nim też uwagę na to, co Wam się nie podoba, a ja postaram się poprawić historię. Update, jak mi się uda, wepchnę w tygodniu, jak się nie uda - w sobotę. Trzymajcie się!






Wszystko od początku (Reynico)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz