XIV REYNA XIV

444 31 3
                                    

BYŁO WSPANIALE. Było. Potem wróciła Chione. Wtedy dalej było wspaniale. Potem rozpaliliśmy ognisko, by się ogrzać. Wtedy też było wspaniale. A potem przestało być wspaniale. Niestety.


-Nico, Reyna. Wiecie, że nie ma już wiele czasu. Za najwięcej dwie godziny musimy wyruszyć.

Nico ułożył usta w znak niezadowolenia. Ja sama nie chciałam się ruszać, ale im wcześniej to zrobimy, tym szybciej będziemy mogli wykonać ostatni skok. Skok do Obozu Herosów. A tam, jeżeli zdążymy, jeżeli nie wybuchnie wojna, może... Może będziemy mieli chwilę, by zająć się czymś innym niż walka z potworami. Może będziemy mieli chwilę, by zająć się sobą. Wiedziałam, że Nico myślał o tym samym. Potem zwrócił się do Chione:

-Możesz proszę obudzić tego satyra? Denerwuje mnie jego chrapanie. I im szybciej ruszymy, tym lepiej.

Bogini skinęła głową. Wydawało mi się trochę dziwne, że to my wydajemy jej rozkazy, a nie ona nam, ale to była zdecydowanie miła odmiana. No i ona chyba naprawdę miała coś na sumieniu.
Muszę przyznać, że miała umiejętności w budzeniu kozłonogów.

-Trenerze, Kampe do zabicia.

Trener natychmiast otworzył oczy i podskoczył. Chione odsunęła się, by nie oberwać po głowie kijem bejsbolowym.

-GDZIE?! JA JĄ PAMIĘTAM! ONA ZOSTAŁA ZMIAŻDŻONA GŁAZEM PRZEZ STURĘKIEGO! TERAZ ZOSTANIE ZMIAŻDŻONA MOIM KIJEM I STRATOWANA KOPYTKAMI NA GORĄCO!!!

Pokręciłam głową. Czemu żarty trenera Hedge' a nigdy nie były śmieszne? (Pewnie dlatego, że nie mam zbyt dużego poczucia humoru c:)

-Trenerze, spokojnie. Niedługo wyruszymy, by skopać tyłek tej wiedźmy. Teraz wyluzuj.

-JAK?! JESZCZE Z NIĄ W POBLIŻU?!

Wskazał palcem Chione.

-Spokojnie. Jest z nami.

Fuknął z niezadowoleniem. Nie powiedział jednak nic więcej. Popatrzył tylko wściekle na boginię. Ta zarumieniła się lekko i wbiła wzrok w ziemię. Wow. Naprawdę musiała zrobić coś złego, jeżeli zachowywała się w ten sposób. To nietypowe dla bóstw greckich i rzymskich. I wszystkich innych.
Nico wstał, puszczając moją rękę. Poczułam uczucie straty, ale zwalczyłam je szybko.

-No więc, Chione, gdzie ona jest?

-W pałacu mojego ojca.

-Mmm. Byłem tam.

Czy jest miejsce, którego on nie odwiedził podczas tych swoich wszystkich podróży?

-No dobra, to zbierajmy się.

Pomógł mi wstać. Potem wszyscy przywiązaliśmy się do Ateny Partenos, by nie została ona ukradziona czy coś podczas naszej nieobecności.

-Skok jest krótki, więc będę mógł walczyć.

I zagłębiliśmy się w cienie. Wyskoczyliśmy w środku jakiegoś gmachu, zimnego, zamrożonego, zaśnieżonego i ciemnego. Rozejrzałam się. Stałam w środku przestronnego pomieszczenia w stylu romańsko-gotyckim. Po lewej i prawej znajdowały się schody, prowadzące na to samo piętro. Podłogę pokrywał biało-złoty dywan.

-Kampe jest na górze. W sali tronowej.

Więc ruszyliśmy na górę. Schodek pierwszy. Drugi trzeci. Trzydziesty trzeci. Trzydziesty czwarty. Byłam na górze. A tam zobaczyłam trochę masakryczny widok. W sali tronowej Akwilona, albo Boreasza, jak wolicie, stała cała kolekcja najróżniejszych lodowych figur. Satyrów, herosów. I wiedziałam, że to nie są rzeźby. To byli prawdziwi ludzie, po prostu zamrożeni. Przy tronie spała ONA. Smocze ciało długie na siedem metrów, kobieca góra. Wszystko odziane w zbroję. Dwie szable. Zatrute. Kampe. To był zdecydowanie najgorszy potwór, jakiego widziałam. To było nawet gorsze od Oriona. Potem zobaczyłam klatkę. Kotłowały się w niej 3 nieśmiertelne stworzenia: Akwilon, Zetes i Kalais. Kal już chciał krzyczeć, ale jego brat w porę zakrył mu usta dłonią. (Wiem, że ostatnio był Zefir, ale to mój błąd. Sorka! Już poprawiłem.) Akwilon wyszeptał:

Wszystko od początku (Reynico)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz