XIII NICO XIII

415 31 2
                                    

TAK, MIAŁEM SNY. I zobaczyłem w nich chyba tą wyższą formę zła, o której mówił mój ojciec. Wyglądała znajomo... Ciało kobiety, brzydkie zwierzęce twarze formujące się w talii: wilk, niedźwiedź, lew. Ogromne smocze ciało ze skrzydłami. Dwie szable, ociekające trucizną. To była Kampe. Ta wredota, którą Percy znalazł w Labiryncie, ta która uwięziła Briareusa i została przez niego zabita. Ta brzydka kobitka wróciła z Hadesu. I, niestety, czułem, że jest ona niedaleko. Wtedy zobaczyłem, że stoi przy klatce. W środku byli uwięzieni Boreasz, Kalais (Kal ;d) i Zetes. Nie wiem, skąd wiedziałem, że to oni. Po prostu wydawało mi się to oczywiste. Nie było nigdzie widać tej starej jędzy Chione. Akurat ona mogłaby tam siedzieć. Brzydkie stworzenie chyba nie zdało sobie sprawy, że patrzę na nie przez sen. Wpatrywało się w oczy Boreasza, jakby toczyła z nim wojnę spojrzeń. Może tak było. Przecież Kampe nie umie mówić. Sceneria zmieniła się. Zobaczyłem mojego ojca, siedzącego na tronie Podziemia. Chyba właśnie wywalał owsiankę. Ach, ta Demeter. Obok Persefona kłóciła się właśnie z nią.


-Córciu, jesteś taka chuda! Po 4 miski owsianki codziennie!

-Mamo, proszę cię...

-Wiedziałam, że ten Hades ma na ciebie zły wpływ! Ale nie, ty musiałaś zjeść ten owoc granatu!

-MAMO!

-NA MATKI NIE PODNOSI SIĘ GŁOSU! JAK WYJDZIESZ NA LATO Z PODZIEMIA, ZNAJDĘ CI JAKIEŚ POLE DO UPRAWY! Mam paru znajomych rolników...

-To nie wyjdę, Demeter. I nie mów do mnie CÓRCIU! Zgorzkniałaś, mamo. Kiedyś taka nie byłaś.

Demeter strzeliła focha. Zmieniła się w zboże, które później znikło. Teraz mnie zauważyli.

-No tato, nie powiem, fajną masz teściową.

Uśmiechnął się. Persefona też. Zauważyłem, że trzymają się za ręce. Czyli wiodło im się coraz lepiej. Fajnie. Może i mój tata zachowywał się kiedyś jak rasowy gbur, ale zaczynało mu przechodzić.

-Cześć, synu. Domyślam się, że widziałeś już Kampe.

Pokiwałem głową.

-Owszem. Cześć... Ciociu.

-Cześć, Nico - powiedziała Persefona z miłym uśmiechem - dobrze Cię widzieć.

Wow. Są dla mnie mili!

-Nico - powiedział mój ojciec - Na pokonanie tej paskudy macie dwa dni. Na trzeci musicie być już w Obozie Herosów. Dacie radę?

-Damy z siebie wszystko.

-OK, otrzymacie pomoc. Będziesz trochę zaskoczony, od kogo.

Wizja zaczęła się rozmazywać.

-Nie wiem, co się dzieje, synu, ale żegnaj!

-Narka, Nico! - dodała Persefona.

Ciemność. A potem zobaczyłem tą, która mnie nienawidziła. Czemu teraz?!

-Afrodyta - powiedziałem sucho.

-Witaj, skarbie - bogini mrugnęła do mnie. Była ubrana w (co trochę mnie zszokowało) kurtkę pilotkę i jeansy. Nie miała makijażu. I wyglądała, no, bosko.  - jesteście słodcy, ty i Reyna.

-Nic ci do tego.

-Nie zapędzaj się tak , kochanie. Nie wiesz o klątwie. (Dla tych, co nie pamiętają, ja sam nie zacytuję, bo nie pamiętam słowo w słowo: Afrodyta do Reyny: Nie znajdziesz miłości tam, gdzie byś chciała albo tam, gdzie masz nadzieję. Żaden półbóg nie uleczy Twojego serca.)

Wszystko od początku (Reynico)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz