VII NICO VII

532 36 4
                                    

MIAŁEM SEN. Nie koszmar. Sen. Krótki. Nie będę się nad nim rozwodził, powiem tylko, że poinformowałem w nim Thalię o naszym położeniu. W sensie, wtedy jeszcze nie znałem miasta, ale powiedziałem, że jesteśmy już w Portugalii razem z Febe. Stwierdziła, że nas wytropi, co w sumie nie było kłamstwem. Była najlepszą tropicielką ostatniego tysiąclecia. Na pewno da sobie radę. Potem nie miałem już żadnych wizji, snów czy wiadomości. Po prostu spałem. A jednak pamiętam dokładnie te godziny ciemności, ten jedyny raz, kiedy nie miałem koszmarów. Jedyny raz, kiedy spałem i naprawdę wypocząłem.


Obudziłem się na czymś miękkim. Spojrzałem na to. Wygodna, srebrna poduszka. Byłem zapakowany w śpiwór, też srebrny. Wygląda na to, że Thalia nas już znalazła. To chyba dobrze, tak? Obok mnie leżał Hedge, a niedaleko oparta o ścianę siedziała Febe z kubkiem kakao w dłoni. Powitałem ją gestem. Popatrzyła na mnie chłodno, jak to Łowczynie mają w zwyczaju, ale odmachała mi. W końcu razem z satyrem i Reyną ocaliliśmy jej życie. Musiała być choć trochę wdzięczna. Wstałem.

-Gdzie jest Thalia? I Reyna?

-Pierwsza śpi. Druga trzyma wartę.

-OK, dzięki.

Wyszedłem z namiotu. Nikt mnie nie powstrzymywał. Rozejrzałem się. Po prawej stał drugi, srebrny oczywiście. Jego wejścia strzegły dwa jelenie koloru takiego samego jak wszystko dookoła - koloru srebra. Pewnie tam mieszka Thalia. Albo raczej nocuje, bo tak na prawdę to nigdzie nie jest na stałe. Raczej się włóczy. Po lewej stała osoba, którą chciałem zobaczyć - Reyna. Czemu aż tak się o nią troszczyłem? W sensie, nie wspomniałem o tym wcześniej, ale pierwsze o czym pomyślałem po obudzeniu się to: Gdzie ona jest? Nic jej się nie stało? Walczyła z potworami? Nie zaginęła? I tak dalej. Odepchnąłem od siebie te myśli. Chyba po tych paru dniach mogłem ją nazwać przyjaciółką? Albo bynajmniej koleżanką? O takie osoby trzeba się troszczyć, nie? Zrobiłem parę kroków w jej kierunku. Odwróciła się do mnie. Miała rozcięty paskudnie policzek, ale poza tym nic jej nie było. Odetchnąłem, ale i tak bardzo się zmartwiłem na widok krwi. Nie pasowała do jej pięknej twarzy... Hola hola. Pięknej? Wcale tak nie myślisz, Nico. A Percy? Dalej jesteś gejem. Ale nie ważne, jak bardzo starałem się sobie to udowodnić, moje serce nie biło już szybciej na widok syna Posejdona. Przeszło mi. Otrząsnąłem się.

-Co ci się stało?

-Ach, to? Tylko małe zadrapanie. Walczyłam z drakainami.

Pokiwałem głową. Takie rozcięcia były naturalne. Naturalne dla herosów. Odwróciła się znów w stronę Ateny Partenos. Zapatrzyła się na gwiazdy, tak jak kiedyś. A ja wiedziałem, że patrzy na Zoe Nightshade. Podszedłem do niej.

-Powinnaś się przespać. Za każdym razem widzę ciebie na warcie. Nie przemęczaj się.

Zagryzła wargę. Popatrzyła mi prosto w oczy. Przez chwilę dostrzegłem wszystkie emocje, które się w niej kotłowały. Podobne do moich. Smutek, odrzucenie, rezygnacja.

-Nico - powiedziała - widziałam to już ostatnio - zakładam, że wie, że wiem o czym mówi - i chciałam się zapytać... Przez co ty właściwie przeszedłeś?

Rozbolała mnie głowa. Przez jedno głupie pytanie prawie się załamałem. Zobaczyłem całą moją historię, przypomniały mi się najboleśniejsze momenty. Usiadłem na ziemi.

-Przepraszam, nie musisz...

-Nie - odpowiedziałem - w porządku. Po prostu... Wiesz. Wspomnienia.

-Tak, ale jeżeli nie chcesz...

-Chcę. Już dawno duszę to wszystko w środku. Zaczęło się od Percy' ego, Thalii, Annabeth i Grovera.

I opowiedziałem wszystko. Od momentu walki z Cierniakiem, przez przybycie do Obozu Herosów, śmierć Bianki, moją ucieczkę, błąkanie się, ponowne odnalezienie Percy' ego, schwytanie mnie przez Otisa i Efialtosa. Nie wspomniałem tylko o moich uczuciach. Nie wszystko musiała wiedzieć. Była świetną słuchaczką. Nie przerywała mi, nie wcinała się. Wreszcie pokiwała głową.

-Przykro mi. I przepraszam, że traktowałam Cię jak reszta. Jak wyrzutka. Wiem, że tak robiłam. Ale wtedy jeszcze nie o wszystkim wiedziałam.

-A ty? Jaką ty masz historię?

W jej oczach błysnęły łzy. Zamaskowała je jednak szybko i zebrała się w garść, jak to zwykła robić w Obozie Jupiter. I zaczęła opowiadać. Na początku nieśmiało, potem coraz bardziej się rozkręcała. Nic nie wtrącałem, tylko słuchałem i analizowałem to wszystko w mózgu. Zabić własnego ojca, bo stawał się manią? Ostro. Ale musiała to zrobić. Nie miałem co do tego wątpliwości. Kiedy zakończyła, wydusiłem coś równie produktywnego i mądrego, jak:

-Ymmm... Przykro mi. Własnego ojca? Ostro.

-Tak. O-ostro. P-pojechałam po b-bandzie, nie?

Uśmiechnęła się smutno, przez łzy. I wtedy to do mnie dotarło. Ona płakała. Ona. Płakała. Ona nigdy nie płacze. A jednak...

-Chyba pójdę spać, Nico. Weźmiesz wartę?

-Emm, no pewnie.

A potem skierowała się w stronę namiotu. I wtedy zrobiłem najgłupszą i najodważniejszą rzecz w moim życiu. Przytuliłem ją. Odwzajemniła uścisk. Staliśmy tak do rana. Czyli, przez jakieś pół godziny. Odsunęła się ode mnie po tym czasie, cała zalana łzami. Ona. Łzami. Ona zalana łzami. Zacząłem jej bardzo współczuć. Ona była do mnie podobna. Chcąc nie chcąc, to prawda. Przez tyle przeszła, tak długo ukrywała emocje. Musiałem coś powiedzieć.

-Reyna, słuchaj... - powiedziałem, sam ze smutkiem w moim głosie. - Może i takie są początki naszych historii. Ale początki początkami. Końce możemy napisać sami.

Zastanawiałem się, czy głupio to zabrzmiało. Chyba nie. Uśmiechnęła się. Odeszła w stronę namiotów. Stałem na dworze, rozmyślając o tym, co się właśnie stało. Może nasze drogi, jeżeli zaczniemy pisać nasze historie teraz, a nie dopiszemy tylko końcówki, może wtedy nasze drogi skrzyżują się. Chciałem sobie powiedzieć, że wcale o tym nie myślę, ale nie potrafiłem. Przełknąłem ten fakt. I doszedłem do wniosku: Kocham Reynę. Chcąc nie chcąc, tak jest. Tak będzie. I nie mam na to wpływu. Świetnie. Teraz tylko muszę poczekać na odpowiedni moment, żeby jej to powiedzieć.

Więęęęc, to jest rozdział na dziś. Wiem, że późno. Ale jest u mnie kolega ;d. Jak widzieliście, był to rozdział bardziej spokojny i refleksyjny. To chyba dobrze, bo ostatnio była tylko walka. Dobra, nieważne. Jak się podobało komentujcie, jak się nie podobało to też o tym napiszcie. Trzymajcie się i do jutra!



Wszystko od początku (Reynico)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz