10. Półtora roku później

696 49 10
                                    

Kontrakt zakończył się połowicznym sukcesem. Spełniłem swoje marzenie, ale przestało mnie to bawić. Pewnie dlatego nie dostałem kolejnej propozycji. Jednak wróciłem do domu zadowolony.
Ale to nie był jedyny powód mojej radości. Stacy od czasu wizyty w szpitalu nie odezwała się ani słowem. Po pewnym czasie przestałem dzwonić, bo ona nigdy nie odbierała. Ale teraz w końcu ją zobaczę i powiem to, czego nie powiedziałem wcześniej. Miałem tyle okazji, ale tego nie zrobiłem. Czas to nadrobić.
Kiedy tylko samolot wylądował zamówiłem taksówkę i pojechałem pod dom Stacy. Zadzwoniłem, ale nikt mi nie otworzył. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę jaki dzisiaj dzień - niedziela. Spojrzałem na zegarek i poszedłem pod kościół. Czekałem, aż wyjdzie, ale... Dziewczyna była uśmiechnięta. Pomimo jesiennej pogody miała na sobie sukienkę z krótkim rękawkiem. Jednak nie to przykuło moją uwagę. Rozmawiała z chłopakiem... Nagle spojrzała w moim kierunku i się zatrzymała. Chłopak spojrzał w moim kierunku, a ja podszedłem do nich.
- Will... - tylko tyle zdołała wykrztusić... - Tommy... Zostaw nas samych. - powiedziała do chłopaka. Kątem oka widziałem, że reszta rodziny się nam przygląda.
- Jesteś pewna? - odpowiedział.
- Tak. I powiedz reszcie, żeby na mnie nie czekali. - zaczekała, aż chłopak i reszta jej bliskich odejdzie. - Co tu robisz?
- Dwa lata minęły. Nie przedłużyli umowy.
- Tak mi przykro...
Odchrząknąłem.
- Długo jesteście razem?
- Ja i Thomas? - zaśmiała się. - Thomas to mój kuzyn. Przeprowadził się tu razem z rodzicami niedługo po... No wiesz... Po tym jak wylądowałam w szpitalu. Tommy pomógł mi po twoim wyjeździe. Dzięki niemu wróciłam do żywych. Przez rok byłam jak zombie. Wstawałam, szłam na zajęcia, później chowałam się między drzewami nad jeziorem i płakałam, wracałam do domu i zamykałam się w pokoju. Gdyby nie Thomas pewnie wylądowałabym w oddziale zamkniętym, albo w kostnicy. Poza tym... Odkąd wyjechałeś nie w głowie mi amory... - uśmiechnęła się nieśmiało. Tak jak kiedyś...
- Popełniłem największy błąd w całym życiu.
- Spełniłeś marzenie. Pokazałeś tacie, że miałeś rację. Nie rozumiem cię...
- Kiedy wyjechałem po raz pierwszy zdałem sobie sprawę, że zakochałem się w tobie. Na początku, kiedy cię poznałem, to było tylko zauroczenie. Myślałem, że jesteś jak wszystkie moje byłe i z dnia na dzień o tobie zapomnę. Wyjazd pokazał mi ile dla mnie znaczysz. Kocham Cię, Stacy.
Dziewczyna uśmiechnęła się.
- Nie sądziłam, że usłyszę to od ciebie.
- Dlaczego? - przyciągnąłem ją do siebie.
- Taki casanova jak ty... - zaśmiałem się. - Poza tym powiedziałeś to tylko Lucy. Nie myślałam, że mnie spotka taki zaszczyt.
- Spotka cię jeszcze większy. Będę ci to mówił jeszcze wiele razy. - wyjąłem z kieszeni mały pakuneczek. Kupiłem go jeszcze w trasie. Otworzyłem wieczko. - Wiem, że może trochę późno doszedłem do takich wniosków, ale teraz jestem pewien, że cię kocham. I jeśli mi pozwolisz, to będę to powtarzał do końca życia.
- Tak. - Stacy śmiała się. Nagle zaczęło padać. - Deja vu?
- Z tobą? Nigdy.
Od ostatniego razu minęło półtora roku. Aż o półtora za dużo. Ale znowu mogłem wziąć ją w ramiona, poczuć jej bliskość. Znów mogłem ją pocałować i spełnić moje nowe marzenie.

To by było na tyle. Myślałam o czymś dłuższym, ale brak weny i czytających zniechęcił mnie. Nie będę Was zamęczać. Cóż... Tak bywa. Mam nadzieję, że nie zniechęciłam Was do czytania moich innych opowiadań.
Na razie robię sobie przerwę od pisania. Niedługo zaczyna się rok akademicki, więc nie będę miała aż tyle wolnego czasu co teraz, choć pewnie okaże się inaczej. Trzymajcie za mnie kciuki.
Prawdę mówiąc nie wiem, czy jeszcze coś wstawię... Straciłam motywację... Ale zobaczymy co z tego wyniknie. Może jeszcze się spotkamy w moim kolejnym opowiadaniu.
Dzięki :)

Moja Pasja - Moje Życie: TaniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz