Rozdział 4: Uwięziona w mroku

264 25 0
                                    

W mojej głowie narastał krzyk jak ogień w żarzącym kominku. Leżałam i... myślałam, bo moje życie składało się głównie z myślenia.

- Jennifer! - usłyszałam zza drzwi głos mamy. - Policja przyjechała. Chcą cię przesłuchać! Wychodź!

To właśnie trzydziestego grudnia powiadomiłam rodziców o całej sprawie Nieznajomego. Tata zachował zimny rozum i od razu powiadomił służby, zaś mama się przestraszyła. Może nawet doprowadziłam ją do płaczu? Nie wiem, bo od razu wybiegła na strych. Często tam przesiadywała, gdy coś ją trapiło.

- Zaraz... - odpowiedziałam.

- Masz zejść w tej chwili! - tym razem był to tata.

- Zaraz... - mruknęłam znowu.

Ojciec wrzeszczał, ale ja nie słuchałam.

- Jennifer! - krzyczał tata. - Bo wyważę te drzwi!

- Nie obchodzi mnie to. - Zachowywałam się naprawdę jak dziecko, ale właśnie przez takie traktowanie rodziców, chciałam pokazać, jaka jestem niezależna i dojrzała, a było wręcz przeciwnie...

- Jess - odezwał się nagle Lucas, który siedział na moim łóżku, tuż koło mnie. - Otwórz swoim rodzicom, oni chcą dla ciebie dobrze.

Właśnie on miał jakąś magię. Zawsze, kiedy o coś mnie poprosił, tajemnicza siła zmusza mnie do robienia akurat tego.

Otworzyłam i od progu natychmiast zaczęła mama:

- W tej chwili schodzisz na dół i mówisz prawdę.

- Dobrze... - zgodziłam się posępnie.

- Ty też - zwróciła się do Lucasa.

Razem zeszliśmy do kuchni. Siedziało tam trzech mężczyzn. Musiałam zacząć opowiadać o Znajomym Nieznajomym, chociaż bardzo tego nie chciałam.

Zaczęło się od tego, że dzień po wyjściu ze szpitala bardzo chciałam spotkać się z Lucasem. Napisałam na Facebooku wiadomość zaadresowaną do niego:

JENNIFER: Lucas, rzuć trzema kamykami w okno, a ja tobie otworzę. Tylko pamiętaj — trzema. Moje okno jest blisko podłoża, więc z łatwością wskoczysz. Trzymaj się!

Po dziesięciu minutach usłyszałam stukanie w okno. Były to trzy stuknięcia. Pojawił się Lucas, tak więc wpuściłam go i rozmawialiśmy. Nie poruszaliśmy tematu poruszonego w szpitalu i zachowywaliśmy się tak, jakby to się nie wydarzyło.

- Wiesz co? - nagle zaczął Lucas. - U mnie w szkole jest bal. Może się wybierzemy?

- Haha - zaśmiałam się. - Ja nie mam sukienki. Wszystkie są za małe. A nie mam pieniędzy.

- Ja ci kupię - zaoferował.

- Nawet o tym nie myśl! - uśmiechnęłam się. - Znajdę jakąś pracę dorywczą i zarobię.

- Będziesz sprzedawać w McDonaldzie? - zaśmiał się.

A ja go uderzyłam pieszczotliwie poduszką.

- To już lepsze od...

Nagle usłyszeliśmy dźwięk z Facebooka. Ktoś napisał do mnie wiadomość.

- Może Katie? Pisałyśmy niedawno - powiedziałam i otworzyłam skrzynkę z wiadomościami.

To był LUCAS.

- C-co? - zdziwiłam się.

- Ja? Kiedy? - nie dowierzał Lucas.

Było jednak napisane wyraźnie: Lucas Brown.

- To twoje zdjęcie profilowe i... wszystkie dane. Mam nawet zapisane stare wiadomości. To musisz być ty! - powiedziałam.

- A jaka jest ta wiadomość, która właśnie przyszła?

Czytałam na głos:

Oczywiście, kochanie. JJJUUUŻŻŻ DDDOOO CCCIIIEEEBBBIIIEEE IIIDDDĘĘĘ. Trzy kamyki. STUKANIE. STUK, STUK, STUK. Zaraz tam będę. KKKOOOCCCHHHAAAM CCCIIIĘĘĘ. Twój, Lucas.

- Co to ma znaczyć? - zapytałam z przerażeniem.

- Nie wiem, Jess. Ta sytuacja staje się coraz dziwniejsza - odparł Lucas.

- A może ty sobie żartujesz?

- Ja? No coś ty...

- Dobrze, wierzę ci. Jednak w takim razie kto?

Nagle usłyszeliśmy trzy stuknięcia kamykami w okno.

- N-nie! Ja się boję Lucas!!! - krzyczałam, przytulając się do niego.

- Zaraz zobaczę kto to - powiedział i wstał z łóżka.

- Nie! Jeszcze ci się coś stanie! Nie otwieraj! Po prostu tu siedźmy i nic nie róbmy.

- Jess, nic mi się nie stanie. Po prostu zobaczę - tłumaczył mi, ale ja tego nie rozumiałam i trzymałam go kurczowo za dłoń. - Jennifer...

Po chwili znów usłyszeliśmy trzykrotne stukanie.

- Boję się - szepnęłam.

- Nie bój się, ze mną nic ci się nie stanie, ale pozwól mi spojrzeć - także szepnął i wstał powoli z łóżka, lecz niespodziewanie w pokoju zgasło światło, widzieliśmy tylko ciemność. Jeszcze bardziej wtuliłam się w jego bluzę. Ktoś stłukł jedną część okna i jakoś się przedostał.

- Stuk, stuk, stuk - z ciemności wydobył się niski głos. - Czy to do ciebie nie dociera panno Jennifer?

Siedziałam na łóżku z Lucasem, nie ruszałam się. Co miałam robić?

- Nie nabrałaś się na żart z twoim kochanym chłopcem? Haha. Sprytnie, a może on tu już jest, co? To zginiecie we dwoje. Jakie to romantyczne!

- Odwal się! - odezwał się Lucas. Pociągnęłam go za rękaw bluzy.

- O! Jesteś! No to teraz spłońcie!

Wyjął zapałkę i ją zapalił. Zauważyłam czarną szatę z kapturem zakrywającą twarz. To był on. Nieznajomy. Znowu.

Rzucił zapałkę na moją drewnianą komodę i szybko podbiegł do okna. Ogień się rozprzestrzeniał.

- Dzisiaj zginiesz - powiedział Nieznajomy i skoczył przez okno. My utknęliśmy w płomieniach.

Krzyczeliśmy, żeby kogoś wezwać. Na szczęście rodzice byli w domu. Uratowali nas. Nawet teraz przypominając sobie tamtejsze wydarzenie, czuję przerażenie. Miałam to szczęście, że nie byłam sama. Do pewnej chwili.

Znajomy NieznajomyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz