Epilog

56 3 0
                                    

10 lat później

Jennifer szybko weszła pod kołdrę, aby choć trochę się ogrzać. Była zziębnięta, ale czuła się już tak od kilku dni, więc to nie była dla niej nowość.

- Przynieść ci herbaty, kochanie? - spytała jej mama wchodząc do sypialni.

- Nie mamo, usiądź tu - powiedziała Jess słabym głosem podsuwając pościel aż pod brodę.

Kobieta posłusznie usiadła na brzegu łóżka i zaczęła głaskać córkę po włosach, tak jakby miała trzy lata, a miała już prawie dwadzieścia.

- Jak się czujesz?

- Źle... - mruknęła dziewczyna i zamknęła oczy, po czym powoli je otworzyła. - Ale wiem, że dobrze postąpiłyśmy znów wprowadzając tu ludzi z tamtego świata. Cieszę się, jak wychodząc z domu widzę te radosne twarze. Wiem, że to ja i ty ich uratowałyśmy.

Mama uśmiechnęła się lekko.

- Jesteś wspaniałą królową.

- Ty też niedługo będziesz.

- Jess, nawet tak nie myśl - powiedziała łagodnym głosem. - Jeszcze przed tobą mnóstwo wspaniałych dni.

- Sama dobrze wiesz, że zbliża się powoli mój koniec - z oczu dziewczyny popłynęły łzy. - Nie mieliśmy dużo magicznego proszku i..., i przez to zachorowałam, wtedy w związku z przejściem przez teleport. Miejscowy lekarz powiedział, że nie ma ratunku, to choroba nieuleczalna, związana z potężną magią.

Kobieta nic nie powiedziała, tylko jej usta lekko zadrgały i nadal głaskała córkę po włosach.

- Kocham cię, mamo - szepnęła Jess i zamknęła oczy. Już na zawsze.

- Jess! Jess! Kochanie! - krzyczała matka. - Obudź się! Jess! Jess!!!

Zaczęła płakać, a łzy spływały na siną twarz jej córki.

***

Ten dzień był jednym ze smutniejszych dni obywateli Infernum. Umarła jedna z najlepszych władczyń. Mieszkańcy pogrążeni byli w smutku. Każdy chodził z głową spuszczoną w dół.

A najbardziej przeżywała to matka Jennifer. Ludzie przychodzili ją pocieszać, ale nikt nie zdołał wydostać jej z otchłani rozpaczy. Siedziała ona na łóżku, na którym Jess wyszeptała ostatnie słowa: kocham cię, mamo i cały czas je sobie na nowo przywoływała.

W godzinach wieczornych wszyscy zebrali się przed zamkiem, by po raz ostatni pożegnać królową Tenebris. Pani Susurri - piekarka, poszła po mamę Jennifer do jej domu, aby zaprosić ją do uczestnictwa w pogrzebie jej córki, jednak to, co zobaczyła, zdumiało ją i przeraziło jednocześnie.

- Proszę pani, niech się pani już ocknie i pójdzie z nami! Co pani będzie tu tak sama siedzieć - powiedziała piekarka wchodząc do chatki.

Ale gdy zobaczyła kobietę siedzącą na łóżku z pistoletem w drżącej ręce, z przerażenia aż się przewróciła.

- Droga pani, co pani przyszło do głowy! - powiedziała próbując wstać, kobieta.

- Zostaw mnie w spokoju - mruknęła rozwścieczona Ann.

- Ale niech pani to odłoży! To straszna broń!

- Zostaw mnie w spokoju! Zrobię co będę chciała! - wykrzyknęła przykładając pistolet do skroni.

- Nie! Niech... - chciała dokończyć piekarka, ale Ann jej przerwała, wystrzeliwując nabój w jej stronę.

Po czym płacząc, sama się zabiła.

Znajomy NieznajomyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz