-Więc co się stało?-pyta czerwonowłosy gdy siedzimy na schodach tarasu wymieniając się co chwilę winem.
-Dlaczego miało się coś stać?
-Jesteś w strasznym stanie-stwierdza chłopak wcale nie pocieszając mnie swoją uwagą. Przypominam sobie Luke'a i smutnieje mając przed oczami obraz gdy obejmuje ją i uśmiecha się do niej tak słodko, moim ulubionym uśmiechem za który oddałabym wszystko. Myślałam że nauczyłam się żyć ze świadomością że moja miłość do niego jest nieodwzajemniona i może tak było, dopóki nie zobaczyłam go w towarzystwie dziewczyny, i to jeszcze takiej. Była zupełnym przeciwieństwem mnie, nawet jeśli bardzo bym się starała nigdy nie będę wyglądać tak dobrze jak ona.
-Po prostu chce się upić
-Dlaczego?
-Bo tak jest lepiej, nie mówmy o tym, Michael.
Zauważam obok siebie paczkę papierosów i chociaż nie palę, sięgam po nią znajdując tam zapalniczkę i kilka czerwonych marlboro, a jeden z nich zaraz trafia do moich ust. To wcale mi nie pomaga, jest mi coraz bardziej niedobrze, ale ignoruję to i wypalam go do końca popijając winem. Czas żyje własnym życiem, tak samo jak impreza mająca miejsce w środku. Nie zwracam na nia uwagi, siedzę tu, z Cliffordem i rozmawiamy upijając się, jednak nie śmieje się, jak miałam to w zwyczaju gdy byłam pijana, wręcz przeciwnie, coraz bliżej mi do płaczu, ale dzielnie powstrzymuję stale napływające łzy nie chcąc zwierzać sie chłopakowi z mojego fatalnego zauroczenia. Nikt o tym nie wiedział i tak było dobrze, nie potrzebowałam głupich rad bo sama doskonale wiedziałam jak wygląda sytuacja. Przyjaźniłam się z Hemmingsem od przedszkola i jeden, przypadkowy seks nie zmieni jego uczuć do mnie, zwłaszcza że zrobiliśmy to po pijaku, a on musiał znaleźć sposób na odreagowanie swojej złości. To było bardzo niezręczne, zwłaszcza jak wytrzeźwieliśmy i tak jak ja nie chciałam o tym rozmawiać, on naciskał. Nie mógł sobie tego wybaczyć, przepraszał mnie choć wcale nie byłam zła. W końcu do niczego mnie nie zmuszał, to po prostu sie stało i nie warto było tego analizować.
Robi się coraz chłodniej i coraz później, ale ja jestem już tak pijana, a co za tym idzie tak przybita że nie zwracam na to uwagi. Jest mi cholernie smutno i już nie mam siły tego powstrzymywać, słyszę za sobą kroki i już po chwili staje przede mną wysoki blondyn który był ostatnią osobą na jaką miałam ochotę patrzeć, jednocześnie wiedząc że wygląda tak dobrze że wprost nie mogłabym oderwać od niego wzroku.
-Dessie?-nie mogę znieść jego głosu, zaciskam powieki pozwalając łzom wypłynąć na powierzchnie, a on nachyla się nade mną zaraz po tym jak usłyszał moje pociąganie nosem-Hej, skarbie-chwyta mój nadgarstek odsuwając go od mojej twarzy którą nim zasłaniałam i widzi mój stan, natychmiast kucając obok mnie.
-Mała, co się stało?-pyta, ale nie chce z nim rozmawiać, opierając się na ręku próbuję wstać lecz tracę równowagę i gdyby nie on i jego silne ramiona obiłabym się o kant schodka-Boże, coś Ty ze sobą zrobiła-obejmuje mnie w pasie, a ja czując jego zapach momentalnie wtulam twarz w zagłębienie jego szyi, na co on umiejscawia swoją dłoń na dole moich pleców czekając aż się uspokoje, bo z moich oczu nadal ciekną łzy i nie jestem w stanie złapać oddechu.
-Chodź, zaraz zamarzniesz. Wracamy do domu
-Niedobrze mi-mówie czując jak dosłownie wszystko cofa mi się do gardła i wyrywam się z uścisku Luke'a kierując się pospiesznie w stronę łazienki która na szczęście jest pusta. Zamykam drzwi i w ostatniej chwili klękam nad muszlą zwracając pokarm wymieszany z alkoholem. Trzęse się i nie wiem czy to wynik mojego stanu czy niskiej temperatury, ale nagle czuję potworne zmęczenie i chce znaleźć się w swoim łóżku. Drzwi od łazienki otwierają się i mogę się tylko domyślać kto postanowił mnie odwiedzić w tym jakże przytulnym i miłym miejscu w którym można było mnie oglądać pełną gracji, wdzięku i klasy, klęczącą nad kiblem.
-Wszystko w porządku?-Hemmings podchodzi do mnie klękając obok, na co kiwam głową opierając ją o klatkę piersiową przyjaciela-Chcesz zostać u Caluma?
-Chcę do domu-mruczę ledwo żywa, na co ten podnosi mnie z podłogi biorąc na ręce tak, jak przenosi się pannę młodą przez próg i wędrujemy w nieznanym mi kierunku, bo skupiona jestem bardziej na moim ulubionym zapachu jego perfum i ramionach, obejmujących moje ciało.
Czuję potem przyjemny powiew wiatru, lecz nadal nie mam sił by otworzyć oczy, jednak mogę domyślać się że wsiadamy do samochodu, bo słyszę silnik i stłumione głosy, a zaraz potem Luke kładzie mnie na tylnich siedzeniach, a sam przechodzi na miejsce pasażera z przodu i odjeżdżamy spod domu Caluma. Budzę się dopiero, kiedy blondyn męczy się z wydostaniem mnie ze środka, gdy już jesteśmy na miejscu i choć chciałabym ułatwić mu to zadanie, nie jestem w stanie, bo jestem kompletnie bezsilna i śpiąca. Z powrotem znajduje się na jego rękach, kiedy wnosi mnie po schodach na górę i nie wiem jak, ale pokonuje drogę dzielącą nas od klatki schodowej do mojego pokoju, gdzie kładzie mnie na łóżku zdejmując moje buty, po czym przykrywa kołdrą całując w czoło.
-Coś Ty ze sobą zrobiła-powtarza już drugi raz dziś, a ja odpływam na dobre czując swoją miekką pościel.
~*~~
Jest tu kto?
czytasz=gwiazdkujesz/komentujesz
CZYTASZ
Friendzone ✔️
FanfictionJedna impreza, o wiele za dużo alkoholu, nieodpowiednia dziewczyna i jeden, zły sposób poradzenia sobie z gniewem, który będzie miał tragiczne skutki...