Otwieram oczy i od razu czuję że ten dzień będzie najgorszym dniem w całym moim życiu. Głowa boli mnie niemiłosiernie, podobnie jak brzuch i dosłownie czuję jak mój żołądek szaleje gotowy zwrócić resztę tego co zostało tam po wczorajszej imprezie. Na domiar złego, przypominam sobie o tym dlaczego tak bardzo się wczoraj upiłam i to wcale nie poprawia mojego humoru. Czuje się okropnie, pod każdym względem i najchętniej nie wychodziłabym z łóżka zapadając w długi sen który pozwoli pozbyć mi się wspomnień wczorajszej nocy. Nie wytrzymuję jednak długo i kieruję się do łazienki wierząc że prysznic pomoże mi choć trochę. Zmywam wcześniej rozmazany już makijaż i zsuwam z ciała sukienkę wchodząc do kabiny. Gdy z niej wychodzę czuję się minimalnie lepiej, lecz wiem że nie obejdzie się bez proszków i hektolitrów wody.
Południe spędzam w łóżku leżąc tam zmarnowana do granic możliwości, jednak nie mogę zasnąć, więc nie pozostaje mi nic innego jak rozmyślanie o chłopaku który na dobre zagościł już w mojej głowie. Przed wieczorem jednak nudzi mi się leżenie, dlatego postanawiam wstać i choć trochę udawać że czuję się normalnie, dlatego zakładam jeansy i bluzkę i w tym samym momencie w moim pokoju pojawia się niebieskooki blondyn wchodząc bez pukania, znowu.
-Matko, Ty żyjesz
-Też miło Cie widzieć Luke
-Co Ci strzeliło do głowy żeby doprowadzić się do takiego stanu?-pyta siadając przy biurku, ja natomiast zajmuje miejsce na łóżku związując włosy w kucyka.
-Daj mi spokój, Ty nigdy się nie upiłeś?
-Ale aż tak? Des, byłaś ledwo żywa! Ile Ty wypiłaś?
-Skończ już. Co chciałeś?
-Chciałem zobaczyć jak się czujesz. No i...obetniesz mi włosy?
-Dziś?
-No...
Wywracam oczami, po czym kieruję się do łazienki z której przynoszę nożyczki, co spotyka się z szerokim uśmiechem na twarzy blondyna. Podchodzę do niego każąc mu przesunąć trochę krzesło tak, bym mogła swobodnie przechodzić wokół niego, po czym chwytam grzebień rozczesując jego miękkie włosy i opuszczam je równo na czoło chłopaka. Rzeczywiście urosły.
-Dużo mam Ci je obciąć?
-Tak żeby było dobrze.
Wypuszczam powietrze z ust na jego sprecyzowaną odpowiedź i wchodzę pomiędzy nogi niebieskookiego by chwycić jego grzywkę między dwa palce i podciąć jej końcówki.
-Kojarzysz Kimberly?-pyta na co cała się spinam, a mój żołądek boleśnie kurczy się na wspomnienie jej imienia.
-No, a co?-staram się brzmieć całkowicie normalnie, jednak nie jestem do końca pewna czy mi się to udaje, nie chciałam o niej słuchać i naprawdę się przestraszyłam gdy o niej wspomniał.
-Lubisz ją?
-Nie znam jej
-Jest fajna. Wczoraj dużo z nią gadałem, dała mi swój numer. Mam zamiar zaprosić ją do kina, myślisz że to dobry pomysł?
Moje serce dosłownie pęka na milion kawałków i cieszę się że nie widzi mojej twarzy, bo z pewnością zorientowałby się że coś jest nie tak. Mam ochotę się popłakać, wszystko tylko nie to. Dlaczego musi mi to robić? Dlaczego spędzał z nią czas na tej cholernej imprezie i dlaczego chce zaprosić ją do kina.
-Nie wiem Luke, nie wiem jaka jest.
Na całe szczęście urywa temat, jednak on wciąż pozostaje żywy w mojej głowie i jestem pewna że szybko się go nie pozbędę. Nie mogę jednak od razu wybuchnąć płaczem, bo chłopak postanowił spędzić ze mną jeszcze trochę czasu po tym jak obcięłam mu włosy, więc siedzieliśmy razem do późnego wieczora, kiedy w końcu zostałam sama i mogłam dać upust swoim emocjom. Nie ma gorszego uczucia na świecie niż świadomość że chłopak którego tak cholernie kochasz zainteresowany jest inną dziewczyną niż Ty. I co z tego że ja znałam go całe życie, wiedziałam o nim praktycznie wszystko, to nie było ważne. On wybrał idealną nastolatkę której nienawidziłam, a ich wyjście do kina to zapewne dopiero początek mojej depresji, najgorsze jeszcze przede mną.
~*~
Komentuuuujcie, proszę <3 Chcę wiedzieć co myślicie :)
czytasz=komentujesz/gwiazdkujesz

CZYTASZ
Friendzone ✔️
FanfictionJedna impreza, o wiele za dużo alkoholu, nieodpowiednia dziewczyna i jeden, zły sposób poradzenia sobie z gniewem, który będzie miał tragiczne skutki...