-Byłem na randce z Kim-słyszę od Luke'a, gdy spacerujemy po mieście wracając ze sklepu, do którego zostałam wysłana przez mamę, biorąc Hemmingsa do towarzystwa. Bałam się tej chwili od kiedy tylko zobaczyłam ich razem. Nie chce nic wiedzieć, nie obchodzi mnie to, ale nie mogę się tak zachowywać, mimo wszystko jest moim najlepszym przyjacielem i to normalne że mówi mi takie rzeczy, szkoda tylko że moja reakcja nie może już być normalna. Cała się spinam denerwując że mój głos nie będzie brzmiał tak, jak zawsze.
-I co?
-Było fajnie, ona jest naprawdę w porządku. No i jest ładna, nie? Zawsze mówiłaś że jest ładna. Ma cudowny uśmiech i...
-Okej, Romeo, zakochałeś się?-mój śmiech w tym momencie to najbardziej sztuczna rzecz na całym świecie, nie mam ochoty słuchać jaka to cudowna jest Kim, mam ochotę wbić szpilki w jej twarz a jego kopnąć, mocno. Nienawidzę ich.
-Nie wiem, chyba nie można się tak szybko zakochać, nie? Zależy mi na niej i chciałbym żeby coś z tego było
Tego już za dużo, moje serce właśnie zostało wyrwane z klatki przez niego i brutalnie zdeptane. Łzy momentalnie podchodzą mi do oczu i jedyne na co mam ochotę to rzucić się na łóżko i płakać. Nie chcę się z nim już więcej widzieć, nie chce słuchać o tej dziewczynie, a tym bardziej wiedzieć co ich łączy. Nienawidzę go za to że wtedy się z nim przespałam, nienawidzę go za to że się w nim zakochałam, że jest taki idealny i całego go nienawidzę. Nie mogę wybuchnąć płaczem, dlatego oddycham głęboko chcąc cofnąć zbliżające się łzy, opuszczam głowę pozwalając włosom zakryć moją twarz bo nie chce żeby zobaczył moją minę.
Los chce mnie zniszczyć, gdy jako tako wracam do poprzedniego stanu i zaczynamy rozmawiać normalnie, tuż przed nami wyłania się długonoga piękność, a ja zastanawiam się czy ktoś przypadkiem nie robi sobie ze mnie żartów. Za jakie grzechy ciągle muszę ją spotykać. Zatrzymujemy się przed sobą i mam ochotę zwymiotować gdy widzę jak patrzą na siebie z szerokimi uśmiechami, no zabije ją.
-Co tu robisz?-pyta chłopak poprawiając nerwowo czapkę
-Wracam do domu, byłam u przyjaciółki. A Wy?
To Ty szmato masz przyjaciółki?
-My też w sumie, odprowadzę Cię
No tego już było za wiele, jak ten kretyn mógł zostawić mnie i iść z nią? Czy tak zachowywali się przyjaciele? Halo, wyszedł ze mną, ze mną wraca, nienawidzę jej tak bardzo.
-Des nie będzie miała nic przeciwko?-pyta patrząc na mnie a ja z morderczego spojrzenia zmieniam wyraz twarzy na łagodny, przynajmniej bardzo się staram.
-Nie, no co Ty, idźcie-wymuszam uśmiech i jak najszybciej od nich odchodzę, jestem nieprawdopodobnie wyprowadzona z równowagi, mam ochotę krzyczeć, płakać i zabić wszystkich. Jak on mógł mnie zostawić dla niej, polazł sobie z nią chociaż ona idzie do domu, zaraz nie wytrzymam i coś rozwalę. Nie mogę siedzieć dziś w domu bo zwariuje, ale do Luke'a na pewno nie zadzwonię bo to ostatnia osoba jaką mam ochotę oglądać, potrzebuje kogoś przy kim o nim zapomnę i będę mogła upić się i pośmiać. Na pierwszą myśl oczywiście przychodzi mi Ashton, ponieważ nie znam nikogo kto miałby lepszy uśmiech od niego, no, może poza Hemmingsem. Irwin jednak zarażał wszystkich swoją radością, właśnie jego dziś potrzebowałam.
-Halo?
-Cześć Ash, co dziś robisz? Nie masz ochoty na jakieś piwo?-pytam nieśmiale, bo nie miałam w zwyczaju pierwsza prosić kogoś o spotkanie. Zawsze miałam wrażenie że jeśli ktoś miałby czas i chciał się ze mną spotkać to by do mnie zadzwonił, a jeśli tego nie robi to znaczy że nie ma. Wiedziałam jak beznadziejna była moja teoria, ale jednak w nią wierzyłam i kurczowo się jej trzymałam.
-Aniołku, wiesz że zawsze mam ochotę na piwo, zwłaszcza z Tobą. Coś się stało?
-Nie, tak po prostu. To co, 19?
-Pasuje, zdzwonimy się jeszcze.
Irwin był cudownym chłopakiem, traktowałam go trochę jak brata gdyż wiedziałam że zawsze mogę na niego liczyć. Nie byłam z nim tak blisko jak z Lukiem, jednak z powodu naszej więzi z blondynem, Ashton, tak jak i reszta chłopaków akceptowali młodszą od siebie dziewczynę i nawet polubili, tak myślę.
W efekcie wylądowaliśmy w jednym z barów we czwórkę, ja, Ashton, Calum i Michael. Rzadko spotykaliśmy się w takim składzie, bez Luke'a, ale teraz cieszę się że go nie ma. Zamówiliśmy po piwie siadając przy drewnianych stolikach i jak na złość, zaczął się mój ulubiony temat.
-Gdzie Luke?
-Z Kim, ostro się w nią wkręcił
-No, bez kitu stary, chyba coś się szykuje
Moje życie to jedna, wielka porażka, temat cudownej relacji Hemmingsa i Kim jest żywy nawet w sytuacjach do których chcę uciec, właśnie od nich. Powinnam siedzieć w domu i dusić się własnymi łzami i nienawiścią do niebieskookiego.
-Des, co o niej myślisz?-pyta Ash i to jest już przegięcie
-Nie wiem, nie znam jej
-A nam się wydaje że jej nie lubisz. Luke też to zauważył.
Cholera, panikuje. Nie wiedziałam że aż tak słaba ze mnie aktorka, mam nadzieje że nie są tak błyskotliwi i nie zauważyli nic więcej, to byłby oficjalnie koniec mojego życia.
~*~
Jeszcze jeden i epilog :)

CZYTASZ
Friendzone ✔️
FanfictionJedna impreza, o wiele za dużo alkoholu, nieodpowiednia dziewczyna i jeden, zły sposób poradzenia sobie z gniewem, który będzie miał tragiczne skutki...