6

3.3K 304 23
                                        

Było ciepłe po południe, kiedy decyduje się wyjść z domu by spotkać się z Calumem w pobliskim parku. Nudziło mi się tak bardzo, a że Luke nie odbierał telefonu, postanowiłam odezwać się do bruneta który był na tyle łaskawy by zakończyć moje męki polegające na duszeniu się w czterech ścianach podczas wakacji. Widząc że jeszcze go nie ma, siadam na ławce wyjmując z kieszeni telefon z zamiarem zadzwonienia do niego, ponieważ ja sama spóźniłam się 10 minut, ale to było dla niego i tak nie wystarczająca ilość czasu żeby tu dotrzeć.

-Halo?

-Gdzie Ty jesteś?!

-No juź Cie widzę, nie drzyj się

Rozglądam się i rzeczywiście-chłopak znajduje się kilkanaście metrów ode mnie idąc powolnym krokiem w moją stronę.

-Witam-siada obok, a ja mierzę go spojrzeniem chcącym choć trochę uświadomić mu że się spóźnił, ale on widocznie w ogóle nie przyjął tego do wiadomości, bo rozłożył się na ławce zamykając oczy i wystawiając twarz w stronę słońca.

-Jak tam po imprezie?-pyta na co piorunuję go wzrokiem nie chcąc do tego wracać, teraz każdy będzie mi to wypominał do końca życia, a tego nie chciałam, zwłaszcza że w parze z tym wspomnieniem idzie kolejne, niezbyt miłe.

-Bardzo dobrze, a u Ciebie?-odpowiadam złośliwie co go bawi, mnie natomiast irytuje

-Nieźle się zrobiłaś, Luke musiał Cie na rękach odnosić do samochodu

-Hood, nie wkurwiaj mnie

-Przynajmniej trafiłaś do kibla i nie obrzygałaś mi całej łazienki

Nie odzywam się, nie mam zamiaru dyskutować z debilem i żałuję że się z nim umówiłam, wolałabym już zostać w domu i się nudzić.

-No już, mała, nie bulwersuj się-klepie mnie w ramię z szerokim uśmiechem wymalowanym na twarz, na co przewracam oczami. W końcu udaje nam się normalnie porozmawiać, co zajmuje trochę czasu, bo brunet jest z natury gadatliwym chłopakiem i jeśli już coś opowiada, robi to z najmniejszymi, nikomu nie potrzebnymi do wiadomości, szczegółami, ale ogólny wątek jest zazwyczaj w miarę sensowny, dlatego każdy zawsze go słucha.

-O, Luke idzie-słyszę nagle i momentalnie odwracam się w stronę w którą patrzył brązowooki, by zobaczyć mojego przyjaciela w towarzystwie wysokiej piękności, a na ich widok mój żołądek ściska się boleśnie i chcę uciec, ale wiem że to byłoby dziwne, dlatego muszę zachować pozory. Para zmierza w naszym kierunku i są zdecydowanie w dobrych nastrojach, na ich twarzach widnieją szerokie uśmiechy i są w siebie wpatrzeni jak w obrazki co jeszcze bardziej mnie boli. Spotkał się z nią, to dlatego nie odbierał ode mnie telefonu...nawet nic mi o tym nie powiedział, ale może to lepiej. Chociaż wiedząc o tym nie wyszłabym z Calumem, bo zapewne siedziałabym w domu zajęta rozpaczaniem i nie byłoby mi dane zobaczyć jak świetnie się razem bawią.

-Cześć Wam-mówi blondyn stojąc nad nami, ale nie mam odwagi spojrzeć mu w oczy, ani nawet w jego kierunku, nie gdy z nią był-Dessie, to jest Kim, a to Des, moja przyjaciółka

Obrzucam szybkim spojrzeniem dziewczynę zauważając że znowu wygląda idealnie i od niechcenia podaję jej rękę, by nie odstawić żadnej szopki. Przez moje usta przemyka sztuczny uśmiech by nadać wszystkiemu więcej wiarygodności, ale tak naprawdę zabiłabym teraz i jego i ją. Razem z Calumem przesuwamy się by zrobić im miejsce, jednak ławka jest zbyt krótka na naszą czwórkę, dlatego wspaniałomyślny i dżentelmeński Luke zaprasza swoją nową dziewczynę na kolana, na co ta z chęcią przystaje posyłając mu szeroki uśmiech. Nie było szansy że długo to wytrzymam, siedzę, na szczęście, jak najdalej od nich i nawet nie mam zamiaru spoglądać w ich stronę, wystarczy mi świadomość że ona siedzi na nim i słyszę jak rozmawiają z Calumem, jak świetnie razem żartują i jak śmieją się do siebie zgrywając idealną parę. Mam dość, ale nie mogę tak po prostu wstać i iść bo oczekiwaliby wyjaśnień, a nie jestem w stanie powiedzieć ani słowa bo zamieniłoby się to w krzyk, płacz i lament. Jestem żałosna i siedzę w ciszy rozmyślając o tym jak bardzo go nienawidzę i jak bardzo mnie rani, chociaż zupełnie nieświadomie, po czym uświadamiam sobie że nie mam prawa być na niego zła, a jednak jestem, tak cholernie jestem.

Po jakimś czasie, kiedy granice mojej wytrzymałości powoli zostają przekraczane, brunetka dostaje smsa i zaraz po odczytaniu go mówi słowa, o które modliłam się odkąd tylko tu przyszła.

-Mój tata już jest, muszę iść-kątem oka widzę jak wstaje z kolan mojego przyjaciela i nachyla się nad nim całując go w policzek-Dziękuje Luke, pa Wam!-krzyczy słodko i odchodzi, dzięki Bogu.

-No, Hemmings, niezłą laskę sobie wyrwałeś-komentuje Calum, a ja mam ochotę zabić teraz jego. Ten temat miał się skończyć, nie mam zamiaru więcej o niej słuchać, mam dość.

-Ja też będę się zbierać-wstaję z ławki mierząc chłopaków wzrokiem, na co patrzą na mnie zdziwieni

-Gdzie?

-Do domu, jestem zmęczona. Czeeeść-odwracam się i pospiesznie odchodzę łapczywie wdychając powietrze. Nie popłacze się, nie tutaj, nie teraz, proszę. 

~*~

Mało komentujecie :(

czytasz=gwiazdkujesz/komentujesz


Friendzone ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz