Chapter five - They never fight

1.6K 106 10
                                    

Ten rozdział dedykuję Domenfille, ponieważ mogę, a także, bo ona jako jedyna skomentowała każdy kolejny rozdział, nie wyłączając z tego prologu ;)
Dziękuję, że o tym nie zapominasz xx




Przygotowując się do bitwy, zawsze orientowałem się, że plany są bezużyteczne, ale planowanie jest nieodzowne ~ Dwight Eisenhower

Gdyby łzy były słodkie. Gdyby oczy słyszały myśli ust. Czym byśmy byli ? Jak dla mnie są tylko dwie opcje i każda jest prawdziwa. Bylibyśmy wszytskim i niczym. Teraz potrafimy być tylko duchem wszystkiego i widmem niczego. To chyba nawet mniej niż nic. Nie wiem dlaczego się teraz nad tym zastanawiam. Nie potrafił bym żyć słodką rzeczywistością ,bo nie tego mnie nauczono. Od małego wyznawałem wartości inne niż wszyscy i to ich uważałem za gorszych ,bo nie byli tacy jak ja. A może to nie ja byłem taki jak oni ? Nie wiem. To ja miałem być tym lepszym, to ja miałem wszystkim rządzić, to JA miałem nic nie czuć. Nigdy nie miałem wyboru ,ale zawsze chciałem go mieć. Wszystko co powinno być proste zawsze było trudne i nawet jako dzieciak to widziałem i tego doświadczałem. Sam byłem tego ofiarą. Tylko teraz nijak miało się moje dzieciństwo i moje przeżycia i nauki do obecnej sytuacji. Stałem w dziwnym, obcym paraliżu wpatrując się w ciepłe - po raz pierwszy w życiu - oczy mojego przyjaciela. On też nie miał lekko i był jedyną osobą która w jakiś niezrozumiały sposób zawsze wiedziała co mi odpowiedzieć. Do teraz nie wiedziałem ile byłbym w stanie kiedykolwiek zrobić ,żeby znaleźć uczucia w jego oczach i ile bym oddał ,żeby odczuwał je w inny sposób i do innej osoby. Wszytsko. Poza matką był on jedyną osobą na której mi kiedykolwiek zależało ,a teraz jakby zniknął. To nie był on. Mój przyjaciel znany jako Blaise Zabini posiadał ciepłe uczucia i okazał je osobie która nigdy nie powinna ich doświadczyć. I podobnie jak ja na pewno nie zasłużyła na nie.

*

Trudno było zrozumieć emocje panujące w pokoju w którym teraz stali. Znacznie łatwiej było zrozumieć tą ciszę która między nimi zaległa. Dormitorium zdawało się milczeć razem z nimi ,a jedyny dźwięk wydawały ich oddechy tonące w powietrzu. Czegoś w końcu można było dowiedzieć się o blondwłosej dziewczynie. Potrafiła jak inni odczuwać zarówno strach jak i ulgę i jej emocje ulegały łatwo zmianie. Diabłowi trudno było się w tym odnaleźć i wolał nie myśleć co odczuwa dziewczyna ,ale jego przypuszczenia nijak się miały to stanu faktycznego. W głowie Noel panowała pustka. Dawno nie czuła się tak pusta i wyprana z emocji jak teraz. Potrzebowała samotności jak nigdy w życiu i doskonale wiedziała ,że jej nie otrzyma. Takiego obrotu spraw nie przewidziała ,a to wszystko utrudniało znacznie jej misję. Nikt nie mówił ,że będzie łatwo ,ale tego było za wiele. Zawsze wiedziała co ma robić i miała wszystko idealnie zaplanowane ,ale teraz była kompletnie zagubiona. Co teraz ?

-Malfoy wychodzimy.

-Nie.

Chłodny jak nigdy głos Dracona przedzierał powietrze wokół niego jak brzytwa. Przybrał zimny i obojętny wyraz twarzy i bez uczucia wpatrywał się w oczy drugiego Ślizgona. W Hermionie coś mimowolnie zadrżało z przerażenia. Powietrze nieprzyjemnie zgęstniało. Granger wzięła głeboki oddech i ponownie zwróciła się do młodego dziedzica fortuny Malfoy'ów.

Niewybaczalny - Draco Malfoy StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz