Chapter 11 - Day after Day

1.2K 86 28
                                    


Dedykuję ten rozdział Martynie. Lubię się z tobą kłócić, kiedy mam rację.




Stalowo szare źrenice bez życia wpatrywały się w księżyc w pełni. Zabawne, że kiedy w jego głowie zrobiło się cicho i deszcz przestał szumieć. Ciche westchnienie wydobyło się z jego ust. Obłok pary tuż przed jego twarzą rozwiał wiatr. Przymknął oczy, wyczerpane tym co dziś widziały. I przestał dostrzegać dźwięki, jakby uszy wciąż nie mogły znieść myśli, o słowach, które dane im było usłyszeć kilka minut temu.

Niemożliwe, że można było utrudnić mu życie jeszcze bardziej. Draco nie mógł się nadziwić, z jakąż to precyzją życie się na nim mściło! Doskonale odmierzane dawki bólu, były przesłane do na wpół marmurowego serca. Przestał już się oszukiwać, że go to umacnia. Z dnia na dzień, powoli coś w nim umierało.

I byłby skończonym kretynem, gdyby uwierzył, że koszmary się skończą. Oto stał w świetle gwiazd, patrząc w odległy księżyc i z kamienną twarzą, walczył o każdy oddech.

***

Następny dzień nie przyniósł żadnych nowin, przynajmniej nie dla Noel. Po tym incydencie nad ranem, unikała Malfoya jak ognia. Do czasu. Nie trudno, zwłaszcza dla niej, było domyśleć się, że coś się w nim zmieniło. Był przytłoczony, zimny, ale wyjątkowo nie skory do sprzeczania się. Blondynka nie długo nad tym myślała, a elementy układanki bardzo do siebie pasowały, ale gdyby to była prawda... Na samą myśl, w jej sercu rodziło się przerażenie.

Postanowiła go więc śledzić.

Chodziła za nim wszędzie, jednak kompletnie bezszelestnie. Była w wielkiej sali, klasie do transmutacji, dormitorium, niby 'przypadkiem' weszła mu do łazienki gdy ten przemywał twarz, była jego cieniem.

Dopóki nie zaskoczył jej na piątym piętrze.

***

Hermiona przez cały dzień miała nieprzyjemne wrażenie, że spotka ją coś niedobrego. Zwłaszcza, kiedy przy śniadaniu patrzyło się na nią pół stołu ślizgonów. Chciała zwierzyć się ze swoich obaw Noel, ale jak na złość - podobnie jak Malfoya - nigdzie nie było. Usiada przy stole Gryffindoru, na swoim stałym miejscu przy Harrym i Ginny. Smętnie skubała tosta, starając się nie zwracać uwagi na chichoty i krzywe uśmieszki mieszkańców Slytherinu. Harry, Ron i Ginny byli pogrążeni w rozmowie o nadchodzącym, pierwszym w tym roku meczu Quidditcha, więc nie zwrócili uwagi na przygnębienie swojej przyjaciółki.

Po skończonym śniadaniu, postanowiła jak najszybciej opuścić Wielką Salę i udać się po torbę, do swojego dormitorium.

Wtedy zawołał ją Teodor Nott.

-Ej Granger - krzyknął rozbawiony, sprawiając, że cała sala umilkła i zaczęła się przyglądać tej scenie z zaciekawieniem - Tak się składa, że odwiedziłem dzisiaj Prefekta Naczelnego. I znalazłem w waszym dormitorium coś...ciekawego.

I podniósł plakat z Backstreet Boys, cały w serduszkach. Jej plakat Backstreet Boys.

-Nott, zabiję cię! - oznajmiła, kiedy cała szkoła wybuchła śmiechem.

Zarumieniona z gniewu i zażenowania wyjęła różdżkę i rzuciła w niego upiorgackiem. Niestety z tych nerwów, nie wymierzyła kierunku i trafiła tuż obok. W Zabiniego.

Cała sala zamarła, wraz z Hermioną, która przyłożyła obie dłonie do ust. i wytrzeszczyła oczy. Stół ślizgonów jak jeden mąż powstał, patrząc w miejsce, w którym zwalił się z ławki zastępca ich przywódcy. Po chwili słychać było szuranie. Ręce Notta i Goyle'a wystrzeliły w dół, łapiąc za dłonie Zabiniego i podniosły go. Blaise był cały czerwony i dyszał jak byk przed torreadorem, a jego dłonie zacisnęły się na kieszeniach. Hermiona zbladła, kiedy jego wściekły wzrok spoczął prosto na niej. Zrobiła krok w tył, przerażona.

Niewybaczalny - Draco Malfoy StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz