Chapter 12 - The Same Doors

135 11 5
                                    

Dziękuję Ang.



Syriusz odwiedził Hogwart pierwszy raz, od kiedy walczył o niego podczas drugiej wojny czarodziejów. Właściwie miał to zrobić już wcześniej, ale był zbyt zajęty odnową mieszkania przy Grimmauld Place. Mecz Quidditcha był jednak idealną okazją by odwiedzić swojego chrześniaka i podskubać trochę soku dyniowego podczas uczty.

Od kiedy Harry z nim zamieszkał, Syriusz czuł się jakby dryfował w powietrzu. Czas, jego odsiadka w Azkabanie i wojna okazały się nie być problemem. Kochał chłopaka jak własnego syna, ale Bóg mu świadkiem, że jedyne na co czekał, to to aż Harry pójdzie do szkoły. Ale kiedy samotność zaczęła mu doskwierać, a niepokój w klatce piersiowej stawał się coraz bardziej uciążliwy, zrozumiał, że bliskość, którą z razem wypracowali, jest poważnym problemem. Naprawdę, naprawdę Syriusz nie mógł zrobić nic. Bał się, jak rodzic o własne dziecko. Kiedy postanowił, że odwiedzi Hogwart kamień spadł mu z serca. Upewni się, że Harry jest bezpieczny. Że ma czyste spodnie i wystarczającą ilość atramentu. Oddycha.

Hogwart wydał mu się inny. W niektórych miejscach wciąż można było zobaczyć ślady po zaklęciach, w powietrzu czuć było zapach krwi, której już dawno tam przecież nie było. Zamek płakał, wściekał się i wył rozdrażniony. Mężczyzna zadrżał.

- Placówka przyjazna dzieciom - mruknął pod nosem stawiając krok do przodu. Brama otworzyła się przed nim.

***

Draco czuł się inaczej. Miał to samo ciało, te same oczy (upewnił się gdy z rana spojrzał w lustro) i ten sam podbródek.

Nos także nie wydawał się zbyt podejrzany. Wyczerpanie też nie było niczym nowym. Ale jednak coś było nie tak.

Zastanawiał się, czy to możliwe, że ten okropny dzień się skończył.

Niemożliwe.

Bo i ten dzień taki był. Nieprawdopodobny. Jakoś przegryzł opowieść o wielkim pająku. Nawet różowym. To co stało się podczas obiadu nie brzmiało jak wyssana z palca bzdura, sam widział ten cholerny plakat. To ostatnie godziny dnia zostały mu w pamięci.

MecrisMecrisMecris.

Myślenie o niej przychodziło mu z większą niechęcią niż zwykle, a ostatnia rzecz której pragnął, to patrzenie na nią kiedykolwiek. Nie wiedział jak mógłby znieść jej widok, po tym co uświadomił sobie poprzedniego wieczoru. Mógł zaprzeczać, że nigdy nie myślał w ten sposób, próbować zapomnieć lub upić się i wyluzować. Bo przecież wszystko było takie samo prawda? Kwiatek na parapecie, nadpalona szafka nocna, białe ściany.

To tylko on czuł się inaczej.

Blaise zamruczał przez sen, dając mu znać, że ostatnie czego pragnie to pobudka. Jednak była już 6:30, z całą pewnością powinni się już podnieść z łóżek. Draco i tak nie spał, miał ochotę wstać już dawno, oderwać się od łóżka, jakby mógł na nim zostawić swoje myśli i troski. Jednocześnie okazał się być zbyt wielkim masochistą by choć wystawić stopę spod kołdry.

Zdążył zamknąć oczy, kiedy rozległo się pukanie do ich drzwi i ktoś otworzył je pewnym ruchem. Przestał oddychać, jakby to miało pomóc mu się ukryć przed światem.

- Blaise - usłyszał delikatny głos Noel. - Myślę, że powinieneś już wstać.

Uderzenie z rzeczywistością było gorsze niż się spodziewał. Płuca prawie mu się zapadły kiedy wziął głęboki, spazmatyczny oddech. Licz do dziesięciu Draco, upomniał się, licz. Nic się nie zmieniło. Nie masz prawa czuć się tak wystraszony. Nie masz prawa reagować tak za każdym razem gdy ją usłyszysz. Nienawidził jej bardziej niż zwykle.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 23, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Niewybaczalny - Draco Malfoy StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz