2. To czego się bałam...

41 6 0
                                    

Jadąc do domu strasznie bolał mnie brzuch. W pewnym momencie,kiedy już dojeżdżałam na przystanek, myślałam że zwrócę śniadanie.
Bałam się...
Znowu to samo.

Krzyki.

Pretensje.

Płacz.

I ból.

To w skrócie działo się odkąd... W sumie odkąd pamiętam.

Tata zostawił mamę kiedy miałam 5 lat. Znalazł sobie nową dziunię. Teraz jest szczęśliwy i ma dwójkę pięknych i grzecznych dzieci.

Przysyła co miesiąc alimenty, tylko dzięki temu mam się w co ubrać.

Mama znalazła sobie nowego faceta. Jakiś kolega z branży. Kiedy jest trzeźwy jest całkiem spoko. Jednak nieczęsto go takim widuje.

Tak naprawdę go nie widuje.
( i dobrze)

Mama, to już dłuższa historia. Kiedy byłam mała ktoś próbował mnie porwać. Mama to strasznie przeżyła. Od przedszkola cały czas się o mnie troszczyła i biegała nade mną jak nienormalna. Nie miałam przyjaciół, ani znajomych. Tylko dom nauka i mama. Jednak kiedy poznała tego Jamesa( miałam ok. 9 lat), zmieniła się nie do poznania...

Zaczęła interesować się wyłącznie sobą. Chodziła do kosmetyczki i fryzjera. Częściej niż potrzebowała. Na początku czasami mnie zabierała ze sobą, ale potem przestała. Popadła ze skrajności w skrajność.

Potem James zaczął pić, przez stres w pracy. Prawie go wyrzucili, ale się wybranił i dostał awans. Potem stres narastał i oboje z mamą zaczęli się na sobie wyżywać. W domu były ciągłe kłótnie, wyzywanie i przemoc.

No i wspólnie stwierdzili że potrzebują przerwy. Więc wyjechał.
Wrócił po miesiącu, stwierdził że się stęsknił.

Potem było tylko gorzej. On nie znęcał się już fizycznie, ale wywierał i nadal wywiera presję na mamie. Ona nie wytrzymuje. Jest bardzo słaba psychicznie.

Całą swoją złość i frustrację wyładowuje na mnie.

Dziś będzie to samo.

James jest w pracy, dziś ma nocke. Jest lekarzem ( tak jak moja mama ). Więc mama jest w domu, a on baluje. Dostanie mi się za brudną podłogę czy coś, powód jest nie istotny.

Dotarłam na miejsce.

Otwieram drzwi, zdejmuje buty, wstaje i czuje pieczenie na policzku.
- Gdzieś ty była?!
- W szkole.- odpowiedziałam szeptem przez płacz.
- A syw w pokoju to co?! Sam się posprząta?!- dostaje w brzuch.- Nie wstawiłaś prania, tak jak cie prosiłam!- pokoleji w brzuch, plecy i nogi.
- No i czego ryczysz?! Idź do siebie gówniaro!!

Powoli podniosłam się z podłogi i czym prędzej poszłam do swojego pokoju.

Zalewałam koszulkę łzami.

Ja już nie daje rady.

To dla mnie za dużo.

Nie chce już żyć.

Moje życie nie ma sensu.

Jestem beznadziejna.

Nikomu nie potrzebna.

Zniosłam się głośnym płaczem.
- O nie - szepnęłam.
Za głośno, zaraz przyjdzie.

Wpadła do mojego pokoju jak burza.
- Czego ryczysz!? No czego się pytam?!

- Jesteś taka bezużyteczna!
- Taka beznadziejna!
- Taka słaba.- za każdym razem w twarz.

Miała rację. Jestem słaba i bezużyteczna...

Wyszła szeptając mi do ucha, że nie jestem nikomu potrzebna.

Miała rację.

Poszłam do łazienki, rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Umyłam swoje obolałe ciało i wzięłam kawałek żyletki. Wiem jaką ulgę to daje.

Nie to głupota.
Nie jestem taka głupia żeby nadal to robić.

Ubrałam się w piżame i położyłam się do łóżka. Mimo wszystko dzisiaj nie było źle. Mogło być o wiele gorzej. Nie straciłam przytomności. To już plus.

Pewnie rano jak wstanie to mnie przeprosi i powie, że mnie kocha i znowu pójdzie do pracy i wróci i będzie to samo.

No, ale przynajmniej może będę mogła się jutro pokazać w szkole.

Siedziałam skupiona w rogu łóżka i pisałam. To chyba ostatnia przyjemność jaka mi została. Mogę cały swój żal i smutek wylać na wattpadzie. To cudowne.

Jutro znowu szkoła.

***

Obudziłam się, a gdy spróbowałam się ruszyć przez moje ciało przyszedł okropny ból.

Zwlekłam się z łóżka i powłokami się do łazienki. Zajęłam piżame i weszłam pod prysznic. Wmasowałam w obolałe ciało waniliowy żel pod prysznic i spłukałam. Umyłam włosy i poszłam się ubrać. Naciągnęłam na posiniaczone nogi czarne rurki, założyłam czerwoną koszulkę w paski i nałożyłam czarne botki. Zgarnęłam plecak i zaszłam na dół po owoc do szkoły. Ostatnio brzydzi mnie jedzenie. Nie mogę na nie patrzeć, bo odrazu robi mi się niedobrze...

Wyszłam na autobus, na dworze 23 stopnie, pomimo wczesnej pory, bo jest przed 8 i września...

Doszłam tak jak wczoraj w około 5 min, jechałam 15 w szkole byłam po w sumie pół godzinie. Dziś będzie naprawdę interesujący dzień...

~ Dziękuję za przeczytanie, jak narazie rozdziały co 2 dzień :D.
Jeszcze raz dziękuję i dobranoc xxx~

Sixteen years oldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz