rozdział czwarty.

150 22 7
                                    

- Your lipstick stains... on the front lobe of my left side brains... I knew I wouldn't forget you, and so I went and let you blow my mind... - Michael ściszył trochę głos, zaczynając drugą część zwrotki. - Your sweet moon beam... the smell of you in every single dream I dream. I knew when we collided, you're the one I have decided who's one of my kind...

Początkowo myślał sobie: hej, to o Marlene. I kiedyś śpiewał jej tę piosenkę. Śpiewał, patrząc jak nawija lok na palec, totalnie niezainteresowana. Starał się jak idiota, ten jeden raz wyszło mu to kretyńskie 'je, je, je', które uwielbiał w tej piosence (mimo jego kretynizmu).

Od wtedy nienawidził tej piosenki. Nienawidził, kiedy bez ostrzeżenia puszczano ją w radiu, więc przestał słuchać stacji muzycznych. Wtedy natrafiał na nią na przykład w sklepie, podczas zakupów: wybierał sobie piwo na wieczór, gdy z głośników zaczynało lecieć Hey soul sister, ain't that Mister Mister on the radio... Przestał chodzić do supermarketów.

Uznał, że to klątwa, gdy w autobusie ktoś miał to ustawione na dzwonek.

I to kretyńskie 'je, je, je'...

***

Jenny wydawała się jeszcze bardziej wychudła, o ile to możliwe. Michael pewnie zwróciłby na to uwagę, gdyby mu zależało. Ale nie zależało.

Wpatrywał się tylko zafascynowany w karmionego Emmeta. Zwykle strasznie grymasił, kręcił głową, a raz zwymiotował. Clifford doskonale to pamiętał, bo sam próbował.

Natomiast chuderlak wymyślił jakąś historię o dziewczynie gnębionej w szkole. Podejrzewał, że bazuje na własnych doświadczeniach. Wydawała się zaangażowana.

- ...wtedy klasowe piękności zaczęły się szyderczo śmiać. Śmiały się bardzo, bardzo głośno, tak, że zwróciły na siebie uwagę całego korytarza. - Korzystając z zaangażowania Emmeta w historię, wsadziła mu do buzi łyżkę płatków z mlekiem. - I wszyscy także się zaśmiali. Nawet nauczyciele.

Chłopiec przełknął pospiesznie.

- I co zrobiła dziewczyna?

Rozbeczała się z bezsilności, pomyślał sarkastycznie Michael, opierając podbródek na dłoni.

- Dziewczyna spokojnie pozbierała swoje rzeczy i wstała, otrzepawszy sukienkę, którą sama uszyła - powiedziała Jenny z nutą podziwu w głosie. - Wstała, podeszła do największej klasowej piękności i wyprowadziła mocnego prawego prostego. - Odstawiła pustą miskę. Uśmiechnęła się lekko. - Głowa laluni odskoczyła do tyłu, bo oberwała w żuchwę.

Michael wytrzeszczył oczy. Co jak co...

- Nikt nie zareagował? - zapytał, zanim ugryzł się w język.

Jenny spojrzała na niego przelotnie. Emmet przetarł oczy i kaszlnął niezdecydowany.

- Dziewczyna podniosła torbę i zniknęła w tłumie. Więcej jej nie widziano w tej szkole.

***

Skończył sprzątać idealnie na czas. Idąc do drzwi przeczesał włosy, pofarbowane na ciemną czerwień. Mama się załamie. Chociaż... Sama się też farbuje.

Otworzył drzwi, nie patrząc przez wizjer - i tak go nie miał - i zdębiał.

Naprzeciw niego stała Marlene.

Przyglądał jej się, oszołomiony. Czarne oczy, czarne włosy, krwawe paznokcie... Na jej buzi uformowało się zaskoczenie, kto wie, czy nie równie sztuczne co tipsy...

- Co tu robisz? - zapytał w zamierzeniu ostro. Wyszedł z tego słaby szept. Jego słaba kontrola nad sobą poszła się jebać.

- Michael? To ty? - Uśmiechnęła się drapieżnie. - Kotek, dawno ciebie nie widziałam! Ashton ucieszy się, że jesteśmy sąsiadami!

Cały ten słowotok oszołomił go jeszcze bardziej, ale słysząc imię byłego przyjaciela, zacisnął zęby na tyle gwałtownie, że przez przypadek ugryzł wargę do krwi.

- Czego jeszcze chcesz? - warknął, nagle wściekły. - Zniszczyłaś mnie, odpierdol się.

- O co ci chodzi? O to nieporozumienie? - Zamrugała, jakby nie rozumiejąc. - Przecież-

- WYPIERDALAJ! - wrzasnął, a w tym wrzasku zawierały się wszystkie kace bo libacjach z jej powodu; cały ból złamanego serca, posklejanego byle jak; cała wściekłość na Asha i siebie, że pozwolili, by laska ich poróżniła.

Marlene prychnęła jak oburzona kotka i odwróciwszy się na wysokim obcasie zeszła po schodach, kręcąc biodrami.

Michael stwierdził, że jej nienawidzi.

Matka zastała go siedzącego przy stole. W dwóch szklankach - mniejszej i większej - były wódka i sok. Bez słowa zabrała z jego osowiałych rąk butelkę, a potem mocno przytuliła.

Michael nigdy nie wstydził się płakać przy mamie.

...

Dla twitterowych: jestem JoanWeronique :p #SafetyPinFF

Safety Pin // M.C.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz