Rozdział Szósty

7.3K 514 40
                                    


Wzdycham ciężko, kiedy kelnerka stawia przede mną filiżankę czarnej kawy. Od kilku minut siedzimy z Dorrit w naszej ulubionej, małej knajpce w której spotykałyśmy się od dobrych kilku lat. Był to nieduży lokal z dużym oknem wychodzący na ulicę. Białymi ścianami, na których wisiał wielki zabytkowy zegar i czarno-białe zdjęcia w czarnych ramkach.

— Nie lubię Sama — zaczyna Dorrit — Nigdy go nie lubiłam i już nawet nie chodzi o to co ci zrobił. Ale... ty i Robbie. Jesteście razem perfekcyjnie, to fakt, ale jeśli mam być szczera, Iss, myślę że powinniście zrobić sobie przerwę. Nie zależnie od tego czy pojawił się Sam czy nie. Nie zrozum mnie źle. Lubię Robbiego, ale odkąd pamiętam jesteście ty i Robbie. Ty i Robbie wspinacie się na drzewa, ty i Robbie idziecie do kina, ty i Robbie robicie to i tamto. Nigdy tak naprawdę nie byłaś sama. Nigdy nie byłaś z kimś innym. I myślę, że to źle. Myślę, że jesteś z nim tak długo, że zapominasz kim jesteś bez niego. I boisz się odejść, bo nie będziesz sobie potrafiła poradzić sama. Nie mówię, że powinniście zerwać na dobre. Powinniście zrobić sobie przerwę. I jeśli macie być ze sobą to i tak będziecie.

— Jesteś najgorszą przyjaciółką na świecie, Maddow.

Wzrusza ramionami.

— Może, ale ty za to jesteś fatalną dziewczyną.

— Nie jestem fatalną dziewczyną! — protestuję. — Nigdy nie zdradziłam Robbiego.

— Och, proszę cię, Isa. Być może nie przespałaś się z jego bratem. No, przynajmniej w ostatnim czasie. I być może nie całowaliście się, ani nic z tych rzeczy, ale obie wiemy, że go zdradziłaś. Zdradzasz go za każdym razem kiedy patrzysz na Sama, a on patrzy na ciebie. Chcesz rady? Olej ten głupi zakład. Odejdź w cholerę i nigdy nie spotykaj się z Samem. Lub zaryzykuj wszystko i zerwij z Robbiem. Ale miej na uwadze to, że Sam już raz cię zostawił bez słowa i że jego życie jej nieco niestałe. A jego byłe to połowa Seattle, druga szlaja się poza granicami. Poza tym... To Sam. Jestem, więc pewna, że nie warto dla niego rezygnować z czegokolwiek. Pobawi się przez miesiąc i po sprawie.

— Kurwa.

— Właśnie.

— Co miałam zrobić? — pytam. — Skandowali moje imię, czułam presję.

Dorrit patrzy na mnie z powątpieniem. Zakryłam dłońmi twarz, nie chcąc widzieć tego osądzającego spojrzenia na jej opalonej twarzy.

— Jestem z Robbiem od czterech lat, Dor — mówię cicho, czując się wyjątkowo zmęczona. — Kocham go. Przysięgam, Dor, że go kocham.

Dorrit kiwa głową, patrząc na mnie uważnie. Jej usta zaciskają się w cienką linię.

— Wiem, Isa. Ale jesteś w nim zakochana? — Macha ręką, kiedy widzi, że chce się odezwać. Chociaż nie mam pojęcia co właściwie chcę powiedzieć. — Nie, Isa. Czekaj. Po prostu zastanów się czy jesteś z nim dlatego, że go kochasz i jest tym jedynym. Tym jednym jedynym, z którym chcesz spędzić resztę życia, z którym chcesz się codzienne budzić, jeśli tak... cholera, jeśli tak to dlaczego masz jakiekolwiek wątpliwości? Ale jeśli jesteś z nim tylko dlatego, że jesteś do tego przyzwyczajona i tak jest bezpieczniej... to cóż. Nie powinnaś. A Sam Black w tym równaniu w ogóle nie występuje.

— Może powinnam się do niego przeprowadzić, zobaczyć jak wszystko się potoczy... — mówię czując się przy tym wyjątkowo podle. Najwyraźniej jestem złym człowiekiem. Powinnam się cieszyć, że facet z którym jestem cztery lata, chce żebyśmy razem zamieszkali. Zamiast tego czuję jedynie panikę. Panikę, która powoli zaczyna opanowywać całe moje ciało. Nie chcę jej czuć. Chcę się cieszyć. Mam wrażenie, jakbym stała na rampie nad basenem z zamiarem skoczenia, na co wszyscy zresztą czekają, jednak coś w głębi mnie nie pozwala mi tego zrobić.

Nasze nigdy (The Strangers, #1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz