Societatem

2.9K 188 15
                                    

Severus Pov:

-Profesorze...- usłyszałem ten cichy zachrypnięty głos. Był tak blisko mnie a ja miałem taką cholerną ochotę aby zrobić mu krzywdę. Chciałem zatopić się w nim  i zapomnieć o wszystkim. Dotykałem jego chudego ciała, był taki drobny. Złożyłem na jego ustach szybki pocałunek. Nagle poczułem wstręt i odrazę. Przecież te usta nie dawno całowały kogoś innego. Ciało było pieszczone przez kobietę. Zbierało mi się na mdłości. Odrzuciłem Pottera od siebie, chłopak upadł na ziemie z głośnym jękiem. A ja tylko stałem i patrzyłem na te chude ciało. W jego oczach panował strach. 

-Jesteś odrażający Potter. Jak możesz tak się zachowywać po tym co robiłeś z tą Gryfońską Dziwką ? Powinieneś wiedzieć, że ona zaliczyła więcej uczniów niż dyrektor ma swoich cytrynowych dropsów w swoim posiadaniu.- powiedziałem to z jadem. Niech ten głupek w końcu się dowie. Odwróciłem się do niego tyłem i podszedłem do biurka na którym zostawiłem swoją szklankę z Zabójczą Tequile. Wziąłem do reki szklankę i zanurzyłem w nich swoje usta. Obserwowałem jak Potter podnosi się z ziemi. I w końcu postanawia się odezwać. 

-Zamknij się. Ty nic nie rozumiesz. Nie chce z tobą na ten temat rozmawiać.-Powiedział to swoim  zwykłym głosem. Podchodzi do kominka i bierze garść proszku i wrzuca w ogień. Jeszcze raz patrzy na mnie tymi swoimi cholernymi zielonymi oczami i mówi- Miłej nocy z twoim ukochanym.-Wskazuję na moja butelkę- Mam nadzieję, że miło spędzicie czas i zapamiętasz te noc aż do poniedziałku.-mówi z sarkazmem i znika w ogniu. A ja rzucam tą cholerna butelką w miejsce gdzie przed chwilą stał Potter. Wypijam do końca mojego drinka i kieruję się do jedynego miejsca oprócz mojego laboratorium w którym się całkowicie rozluźniam. Kuchnia. I wiem, że długo z niej nie wyjdę. 

 Harry Pov.

Niedziela minęła szybko. Spędziłem ją z Hermioną,Ronem i Ginny w pokoju wspólnym na odrabianiu przeze mnie zaległych prac i nadrabianiu notatek. Hermiona zachowywała się tak jakby nic się nie stało. Tylko ja wiedziałem jak cierpi z powodu cholernego kaca który jej doskwierał. Niczego nie pamiętała co się wydarzyło w nocy. Może, to i lepiej bo ja też na jej miejscu nie chciałbym tego pamiętać co wyśpiewała w nocy. 
W poniedziałek rano zostałem brutalnie obudzony przez Hermione. Która znów spędziła ze mną noc. 

Nie przeszkadzała mi jej obecność. Ron i tak już nie sypiał w swoim łóżku i przez obecność Hermiony nie czułem się tak samotny. 

-Harry, wstawaj bo spóźnimy się na zaklęcia a musimy jeszcze iść na śniadanie.- Otworzyłem oczy i ujrzałem Hermione, która była już przygotowana i gotowa do wyjścia. Z jękiem wstałem z łóżka. Skorzystałem szybko z łazienki i ubrałem się. Byłem gotowy aby iść na śniadanie i zmierzyć się z nadchodzącym dniem. Dzieczyna bierze mnie za rękę i wychodzimy najpierw z mojego dormitorium a później z wieży. Schodzimy na dół do Wielkiej Sali cały czas trzymając się za rękę. Gdy już jesteśmy przy wejściu do sali Hermiona upada na ziemie potykając się. 
-Hermiono, wszystko w porządku?-Pytam pomagając jej podnieść się z ziemi.
-Dziękuje,Harry wszystko dobrze tylko się potknęłam.-mówi to i całuje mnie w policzek. Nie byłem zaskoczony jej zachowaniem bo często to robiła. Przyciągnęła mnie do siebie i mocno mnie przytuliła. Nagle usłyszeliśmy głośny huk. Skierowałem głowę w nieznanym mi odgłosie hałasu. I zobaczyłem ją. Stała tam. Jej czarne włosy z białym pasmem były luźno związane w koka. Jej twarz przejawiała ostry grymas gniewu. Oczy pociemniały. Widziałem jak Drayseiy wyciąga różdżkę i kieruje ja na Hermionę lecz dziewczyna była szybsza. Usłyszałem tylko pewny głos Hermiony:

-Ottorius-  widzę jak Drayseiy przez niewidzialną siłę zostaje odepchnięta w tył i upada z głośnym łomotem na ścianę.-Nigdy więcej nie podnoś na mnie różdżki. Zastanów się najpierw na kogo podnosisz tą swoja marną imitacje różdżki.- mówi z zimnym opanowaniem w głosie. Stoję jak wryty. Hermiona nigdy nie używała Czarnej Magii na uczniów. To było do niej nie podobne. Nagle czuje jej dłoń na mojej i zostaję pociągnięty do Wielkiej Sali. 
Po śniadaniu szybko udałem  się z Ronem i Hermiona  do sali Flitwicka na zaklęcia. Profesor opowiadał o zaklęciu Gemino, które powodowało powielenie obiektu gdy zostaną dotknięte. Oczywiście Hermiony puchar rozmnożył się jako pierwszy. Moje pióro nie chciało tak szybko ulec temu zaklęciu jednak pod koniec zajęć mi się to udało. Następnie mieliśmy Transmutacje. Próbowaliśmy zamienić widelec w szalik. Szło mi to opornie. Mój szalik przypominał kształtem szalik ale na pewno nie dotykiem. Był pokryty metalem. Więc raczej nie chciałbym go nosić. Po transmutacji mieliśmy prezerwę na obiad. Nigdzie nie zauważyłem Drayseiy i to było dla mnie dziwne ale jakoś nie przejmowałem się nią. Przez ta cała sytuację wydawała mi się obojętna. Tak często nawet o niej nie myślałem. A teraz nagle przypomniały mi się słowa Snape. I odechciało mi się jeść. Pomyślałem o nim i o tym, że mam z nim teraz eliksiry. Straciłem apetyt zdecydowanie. Odsunąłem resztę mojej potrawki z kurczaka i zacząłem rozmyślać o tym co mnie czeka. Dziś oprócz lekcji z nim w klasie mam prywatne spotkanie z nim. Teraz może będzie się zachowywał ale później może być gorzej. Siedziałem tak i dumałem. Aż, naglę ktoś łapie mnie za rękę. Ron próbuje odciągnąć mnie z zadumy. 
-Harry, obudź się-mówi- Choć, wstawaj bo będziemy spóźnieni a to nasze dziś ostatnie lekcje. 

ConfeSSio/SNARRYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz