Słowa kapłanki nadal mieszały mi w głowie. Nie wiem już co zrobić z tym listem. Nie chciałam się podjąć tego zadania ani tym bardziej pracować z nieznanym mi bytem, chociaż nadal uważał się za Paskudzia. Na jakiej podstawie Paskudź stał się psem? Albo na jakiej podstawie pies zamienił się w człowieka ze skrzydłami i ogonem, niczym bicz (W dodatku z wszechobecnym różem, jak na jakiejś paradzie równości.)? Nie wiem, bo nie chciał mi powiedzieć.
Za dużo pytań, za dużo odpowiedzi. Mniejsza o to, ważniejsza jest treść listu, którą ze względów bezpieczeństwa, nie mogę ujawniać byle komu, bo inaczej dostanie mi się po skórze. Kochana dziewczyna z tej kapłanki, po prostu kochana. Aż chce się ją gdzieś zakopać.
- Gdzie idziemy? - Posłaniec bogów, jak sam się nazwał, minął dużą kępkę kujących ostów. - Czy przypadkiem nie mieliśmy wypełnić zadania? - Argh, będzie z nim ciężko. Zachowuje się jak jakiś mały bachor.
- Powoli, nie wszystko naraz, najpierw musimy odwiedzić pewne miejsce. - Uśmiechnęłam się, zadowolona, że znowu podokuczam tamtej grupce. - I powiedzieć pewnym... Istotom, że chcemy to zrobić. - Przeskoczyłam nad wystającym konarem. Że też to miejsce musiało stać w najgęstszym lesie w okolicy. Mogli chociaż jakąś ścieżkę wydeptać. - Chociaż pewnie będą dosyć zdziwione decyzją bogów.
- Przecież nie możemy... - Uciszyłam go gestem ręki. Czasami jest zbyt gadatliwy. Denerwujące. - Co się stało? - Pochylił się nade mną, gdy, schowana za jednym z drzew, bacznie przyglądałam się pływającej w powietrzu duszy. I trochę nieogarnięty. Jeszcze bardziej denerwujące.
- Wąpierz? Albo... Odmieniec, tak to na pewno on. - Wyciągnęłam miecz. Z takimi cackać się nie wolno, albo walczysz, albo omijasz. Inaczej się nie dogadasz. Chyba że jego rodzinka już opuściła ten świat. Jednak wolę nie ryzykować. - Chodź. Nie będziemy mu przeszkadzać. - Powiedziałam szeptem, żeby nas nie usłyszał. Zapomniałam powiedzieć, że są łase na krew. Bardzo. - W razie czego uciekaj, nie wiem jak na ciebie zareaguje. - Kiwnął głową.
Biegiem okrążyliśmy duszę. Nie mogłam jej pomóc, z tego względu, że to nie mój teren. I już nie moja działka, bo niańczenie niedoszłego psa zostało moim "priorytetem". Przynajmniej kapłanka tak zarządziła.
- I jesteśmy. - Schowałam ostrze.
Budyneczek wyglądał, jakby miał się zaraz rozleźć na cztery strony. Komin, budowany chyba po pijaku, po raz kolejny stracił parę cegieł. Drzwi jeszcze się jakoś trzymały, co nie można było powiedzieć o wyszarpanych okiennicach i wybitych szybach. Całość trzymała się tylko przy wsparciu oplatających jej roślin.
Otworzyłam drzwi małej knajpki. Uderzył mnie zapach wędzonego mięsa i podrzędnego alkoholu. Mimowolnie zmarszczyłam nos. Widocznie, mimo rosnącej popularności, nadal nie zaopatrzyli się w lepsze trunki.Parę osób łypnęło na nas złowieszczo, gdy zobaczyli, z kim idę. Wyczuli jego niemal boską aurę, do której sama się jeszcze nie przyzwyczaiłam. Zignorowałam ich i przysiadłam się do mojego stałego stolika. Paskudź zajął ostatnie wolne krzesło.
Naprzeciw mnie siedziała czerwonooka wiedźma, skrycie nakładająca zaklęcia na wścibskich klientów. Jej małe usta poruszały się niczym wróble na wietrze - szybko i ostrożnie - pod wzrokiem właścicieli.
Obok niej, pod ścianą, rozłożył się na ławeczce wysoki elf. Puste złote oczy lustrowały pomieszczenie, a dłonie spoczywały na nożach, pod płaszczem.
Skinięciem głowy powitali mnie także bliźniacy, dwa wampiry. Swoje głowy zakryli głębokimi kapturami, by nikt nie zobaczył ogromnej żądzy krwi w ich czerwonych oczach. Mimo to, i tak dało się od nich odczuć ogromny głód i gniew.
Za bliźniakami stała rogata, niska dziewczyna, na pierwszy rzut oka o urodzie anioła i niebiańskich oczach. W rzeczywistości miała duszę tak czarną, jak smoła, a jej dłonie były aż brunatne od krwi innych istot.
- Co to jest? - Wiedźma łypnęła czerwonym okiem na mojego towarzysza. - Jego aura jest zbyt czysta jak na... - Uderzyła palcami o blat, szukając odpowiedniego słowa. - Cokolwiek.
- Czysta aura, co? - Jeden z bliźniaków wstał i okrążył bardzo powoli chłopaka. - Jak dla mnie mógłby rozszarpać parę milionów, nawet jeśli jego duszę stworzyli bogowie.
Nie wiecie, jak bardzo jest to prawdziwe.
Paskudź spokojnie zatrzymał lecącą w stronę jego twarzy dłoń wampira. Chrząknęłam znacząco. Bliźniak wrócił na miejsce, widocznie bardzo niezadowolony, że nie spróbował krwi przybysza. Odetchnęłam spokojnie. Nie wiem co by się z nim stało po skosztowaniu tak czystego "wina".
- Potrzebuję pomocy. - Grupa skupiła na mnie wzrok. - Proszę tylko o przekazanie wiadomości. Jeżeli wszyscy jej nie usłyszą, to ludzkość wybuchnie niczym Pierwsi Bogowie. - Przerwałam by przetrawili te słowa.
- Jakiej wiadomości? - Rogata demonica odgarnęła srebrne włosy, ukazując świeże ślady po cięciach na szyi. - W świecie ciemnych istot nie każda wiadomość jest godna przekazania. - Spojrzałam na nią groźnie. To nie pora na dumę ciemności. - Nawet jeżeli zagraża to Światu.
- Kontynuuj - Elf zainteresowany pochylił się nad stolikiem. Jego puste oczy rozjaśniły się w ciemnym kącie baru. To uciszyło demonicę.
- Wiadomość prosto od bogów:
"Istoty ludzkie muszą Nas pamiętać."
Na załączonym obrazku narysowana Demonica. Mam nadzieję że opko się, jak na razie, podoba, chociaż chciałabym większej aktywności z waszej strony ^^. Z góry dzięki za gwiazdki i komentarze, wbrew pozorom mała rzecz, a cieszyć.
CZYTASZ
Zbawić Ziemię i Świat
FantasyKoniec. Tu i teraz, wśród moich przyjaciół, wrogów. Koniec Świata i Pies Posłaniec. Mam uratować ludzi. Mam uratować demony, wróżki, wiedźmy, wampiry. Tylko jak? Ja jako zwykły człowiek nic nie mogę. Mam tylko szablę i... Paskudzia. Mojego przyjacie...