Blask pozbawił mnie wzroku. Kierowałam się słuchem. Vuk wysyłał kwieciste wiązanki pod adresem właściciela błyskawicy. Wiedźmy, zadowolone z zaistniałej sytuacji, śpiewały jedną ze swoich sprośnych piosenek. Rechotały przy tym, niczym stare ropuchy. Nie słyszałam ani demona, ani Paskudzia. Żadnego warknięcia, szelestu, głosu. Nic.
Polubiłam tego psa. Zrównoważony, pełen dobrej energii, może nie był zbyt przebiegły (co by się przydało w owej sytuacji) ale miał w sobie to coś, co czyniło go wyjątkowym. Przynajmniej dla mnie. Mimo, że spędziłam z nim niecały miesiąc, to czułam się już całkowicie swobodnie w jego towarzystwie. Ludzie bali się, bo nosił w sobie dziwną magię, magię z niebios. Mówili mi, że kiedyś zniszczy świat. Dlatego jeszcze bardziej chcieli nim zawładnąć. I mnie zniszczyć. Fakt, że trzymał się mojej nogi, dawał mi od groma wrogów. Oswoiłam sobie boga. Chociaż nie, małego bożka zwiastującego zniszczenie.
Uniosłam się na szabli, orientując się, że z uda promieniuje niesamowite ciepło. Bolało jak diabli. Pod palcami wyczułam płynącą krew i spaloną, gorącą skórę. Noga była rozszarpana. Nie mogłam się ruszyć. Nie wróżyło to nic dobrego.
Wiedźmy przestały się śmiać, gdy przeklęłam, trochę za głośno. Zaczęły wymieniać miedzy sobą obrzydliwe propozycje.
- Może by tak ją spalić? - Śmiech. - Nie! Lepiej pozbawić ją palców! - Krzyczały z aprobatą. Coraz bardziej przestawało mi się to podobać. - I oczu, tak! Oczy ma brzydkie, jak zdechły jednorożec! - Znów śmiech. Niech ich bies pożre. - Żeby zgniła, jak stare mięso! - Usłyszałam świst ich mioteł. - Tylko powoli, od twarzy! - Doprawdy rzygać mi się już chciało.
Wspólnie recytując zaklęcia, przeszkadzały sobie nawzajem. Niewychowane smarkule. Gnidy. Najgorsze ze wszystkich ras. Potrafiły tylko chlać krew wszystkich innych, tylko po to, by umieć czarować. Nawet jeśli nie wszystkie zabijały swoich "mocodawców", to i tak nie przepadałam za nimi. Słyszałam pisk jednej, pewnie najmłodszej. Chcą się popisać. Oczywiście idzie to na ich niekorzyść. Wykorzystałam okazję i podebrałam im trochę mocy. Na szczęście nie straciłam po tym przytomności.
W świątyni uczono mnie wielu zaklęć ale było tylko jedno, które sprawdzało się przy tak niekorzystnym obrocie spraw. Było trudne, złożone i wymagające wielu nakładów energii. Chociaż słowa nie były skomplikowane. W miarę możliwości oparłam ciężar na obu nogach. Wciąż nic nie widziałam ale wystarczył mi słuch, alby zlokalizować cel.
- Jakże mamy stworzyć świat? - Mój głos zdawał się odbijać od nieistniejących ścian. Wżerał się we wszystko, wracając echem do moich uszu. Wszystko ucichło, włącznie ze skrzekiem czarownic. - Spuśćmy się na dno do morza. - Wiatr oplótł się wokół moich włosów, wysysając zewsząd powietrze. Zaczęły panikować, tworząc najprostsze tarcze wokół siebie. I tak się na nic nie zdadzą. Wampir uderzał o pręty klatki, wrzeszcząc z przerażenia. Moje emocje zostały wciągnięte w wir, dając się ponieść ku niebu. - Wyniesiemy drobnego piasku. - Przestałam czuć cokolwiek. Pusta jak wydmuszka, czułam tylko narastający wiatr i inkantację. Zaczęłam za to słyszeć z większą siłą. Szybkie oddechy wiedźm. Bzyczenie tarcz. Syk krwi Vuka. Miarowy oddech psa. Gwizd powietrza w pustych rogach demona. - Drobnego piasku, niebieskiego kamienia. - Wszystko się zatrzymało. Przestałam słyszeć, przestałam odczuwać ból i zimno klingi. Tarcze pękły niczym szkiełka, a moje włosy opadły na plecy. Stałam tak, otwarta, bez obrony. Żaden atak nie nadszedł.
Nagle wszystko wróciło na swoje miejsce. Odzyskałam wszystkie zmysły, łącznie ze wzrokiem. Ciemna próżnia rozpadła się, a wraz z nią ciała wiedźm. Na ziemi rozsypały się kamienie koloru głębokiej czerni. Żadna nie zdążyła nawet nabrać powietrza do krzyku. Żadna mnie nie powstrzymała. Początek zaklęcia odebrał im odwagę. Kolejne słowa spowodowały, że przestały się ruszać. Następne w mgnieniu oka odebrały im życie. To ostateczna obrona, która często kończy się śmiercią nie tylko celu ale i samego wypowiadającego.
CZYTASZ
Zbawić Ziemię i Świat
FantasiKoniec. Tu i teraz, wśród moich przyjaciół, wrogów. Koniec Świata i Pies Posłaniec. Mam uratować ludzi. Mam uratować demony, wróżki, wiedźmy, wampiry. Tylko jak? Ja jako zwykły człowiek nic nie mogę. Mam tylko szablę i... Paskudzia. Mojego przyjacie...