Kolejny rozdział. Powoli wszystko zamykam w jednym czasie. Następne rozdziały raczej będą pisane z perspektywy Samboi (może trafią się jeszcze dwa albo trzy w trzeciej osobie), chociaż bardzo lubię pisać trzecioosobowo, daje to większe możliwości ^^.
Miłego czytania.
Poczuła coś ciepłego na głowie. Potem rozbolał ją brzuch i zakręciło jej w żołądku. Zwymiotowała. Przetarła oczy. Ciemny pokój nagle stał się rozświetlony ale tylko na kilka chwil. Przez okno wpadało słabe, czerwone światło. O parapet opierała się postać o pięknych, lekko zagiętych rogach. Tylko jedna osoba została tak hojnie obdarzona przez magię. Tylko jedna osoba promieniowała tak ciemną aurą.
Król demonów.
Który patrzył na nią ze smutkiem w oczach. Nie wiedzieć czemu, spuściła wzrok. Prezentowała się żałośnie. Ubrania miała w strzępach, jej moc kuliła się gdzieś na dnie umysłu. Straciła jeden róg, rany miała chyba na każdym centymetrze ciała. Niegodnie na rodzinę królewską.
Niegodnie na demona.
- Kto ci to zrobił? - Jego głos był cichy, ledwo słyszalny w szumie upadającej cywilizacji. - Nie musisz mówić. I tak wiem, że zrobili ci to niemagiczni. - Prychnął, zrzucając gruz na podłogę. - Przeklęci ślepcy.
Miała ochotę wrzeszczeć. Rozszarpałaby ich wszystkich, gdyby tylko mogła. Za to upokorzenie. Za straconą wizytówkę demonicy. Za to, że nie powinna była już się pokazać gdziekolwiek. Trzęsły jej się ręce z wściekłości. Nie miała ochoty uświadamiać ich o magii. Lepiej, żeby w ogóle nie istnieli. Zniszczyli świat, który został im podarowany.
Zapłacą za to.
- Bądź spokojna. - Powiedział, spoglądając gdzieś w dół. Przyglądała mu się kątem oka. - Pożałują. Jeżeli nie w najbliższym czasie, to kiedyś na pewno. - Jego aura stała się agresywna. Płynęła przez okno, muskała ją po ramionach. - Ale najpierw musimy wracać.
Wracać? Nie zrozumiała chyba dobrze. Dlaczego mieliby wracać? Muszą ich zniszczyć od środka, zabić tych najważniejszych. Doprowadzić do upadku jak najszybciej. Resztki spuścić pod ziemię, w tajgę rosyjską, gnębić. Nie mogą wrócić!
- Królu... - Miała zszarpany głos od krzyków, które towarzyszyły jej przez ostatnie dni.
- Wystarczy Sagristvo. Jesteś przecież moją drogą bratanicą. - Uśmiechnął się na tyle ciepło, na ile pozwalała mu emanująca wokół mroczna aura.
- Stryju Sagristvo. - Usiadła na brzegu łóżka. Osłabienie jeszcze przez jakiś czas będzie dawało jej się we znaki. - Nie chcę wracać. Nie po tym, co mi zrobili.
Patrzył się na nią bardzo długo. Nie pozwoli mi, pomyślała, nie po to mnie ze sobą zabrał. Miała już zrezygnowana dać za wygraną. Na ludziach zemści się później. Znów zachciało jej się krzyczeć.
- Co ci da to, że ich zniszczysz? - Głos zrobił mu się pusty, taki, jak powinien mieć władca ciemności. - Satysfakcję? Radość? Chociaż jesteśmy tymi złymi magicznymi, to odczuwamy konsekwencje naszych czynów. - Podszedł do niej. Serce waliło jej jak dzwon. - Wampiry czują głód. Utopce wiecznie się duszą. - Jego moc zamknęła się za plecami Cherensin. - Demony wiecznie słyszą głosy swych ofiar. Ich ostatnie słowa, odbijające się po czaszce.
Wrócił do oglądania płonących budynków. Był zły. Na jej szczeniackie zachowanie. Demony nie muszą się mścić. Wystarczy strach w ludzkich oczach. Pragnienie ucieczki na widok rogów. Błagania o litość. Zemsta to rzecz typowo ludzka. Bezsensowna, skąpana w smutku i głupocie.
CZYTASZ
Zbawić Ziemię i Świat
FantasyKoniec. Tu i teraz, wśród moich przyjaciół, wrogów. Koniec Świata i Pies Posłaniec. Mam uratować ludzi. Mam uratować demony, wróżki, wiedźmy, wampiry. Tylko jak? Ja jako zwykły człowiek nic nie mogę. Mam tylko szablę i... Paskudzia. Mojego przyjacie...