Zanim zaczniecie czytać chce podziękować HakunaMuhimu i WantsYourSoul za pomoc w tworzeniu tego rozdziału.
Zobaczyłam niewyraźny zarys postury. Najwyraźniej był to mężczyzna zaprawiony w boju, ale nieprzesadnie, czyniąc go wyższym dowódcą wojskowym, bądź jakimś urzędnikiem. Ubrany był w czerwono-niebieskie szaty, a przynajmniej takie kolory widziałam. Od razu więc wykluczyłam dowódcę. Teraz wyglądał bardziej na szlachcica. W końcu usłyszałam jego głęboki głos mówiący:
- Urodziłem się 87 lat temu. Przez 65 lat rządziłem jako Cesarz Tamriel - dostałam "gęsiej skórki". Chciałam mu okazać szacunek, ale od razu poczułam, że nie kieruję ciałem, ani snem. Jedyne co miałam w głowie to, że zaczynam jak prababka Meniora, jak więzień. A może to była żeglarzem? - Ale przez te wszystkie lata, nigdy nie byłem panem własnych snów. Widziałem wrota Otchłani, za które nie sięga wzrok żadnego człowieka...
Miejsce nagle się zmieniło, a ja stałam przed SAMYMI WROTAMI ODCHŁANI! TAK JAK SAM CESARZ! Zawiał delikatny wietrzyk. Nie przyniósł on chłodu i otuchy, ale gorąc i smród siarki. Miałam wrażenie, że się duszę dymem. Ale od tego co mi się działo odciąghnął mnie ruch. Wrota zaczynały się otwierać! Po raz pierwszy w życiu zaczęłam się trząść ze strachu. Widoczne było urządzenie podobne do jakiegoś wiertła, lecz zrobione z czegoś, co wyglądało jak połączenie obsydianu i lawy. Przed dziwna machina szły różne upiory: Dremory, ogniści ludzie i coś podobnego do troli.
- Patrz, jak w ciemności zagłada niszczy ziemię - powiedział jakby zwracając się do mnie... Jakby wiedział, że go widzę i słyszę...
- Dziś jest 27 dzień Ostatniego Siewu, w 433 roku Akatosha - poczułam niepokój, jednak szybko odszedl, gdy steirdzilam, że Cesarz bardzo dobrze zna się na kalendarzu, skoro wie, jaki mamy dzień.
- To już końcowe dni trzeciej ery... - niepokój wrócił przyprowadzając ze sobą zaciekawienie. - ... i ostatnie godziny mego życia.
***
27 dzień Ostatniego Siewu, Morndas, 433 rok 3 ery, roku Akatosha.
Obudziły mnie zagubione promyki słońca bawiące się na mojej twarzy. Wstałam i przeciągnęłam się. A więc to był tylko sen? A może coś więcej? Czy naprawde Cesarz dzisiaj umrze? Wszystko się zgadzało, dlaczego więc nie wierzyłam w to, co widziałam? W każdym razie rozpoczynam kolejny dzień w tym zakichanym więzieniu... W sumie nie siedzę tu tak długo, to dopiero mój piąty dzień. A sądzę jakby był to piąty miesiąc lub rok.
Podeszłam do krat. Po raz pierwszy odkąd tu jestem.
- No patrzcie, Cesarski w cesarskim więzieniu! - na przeciwko mojej celi była kolejna, a w niej Mroczny Elf. - Chyba nie stosują taryfy ulgowej, co? Nawet twoi rodacy uważają cię za ludzkiego śmiecia - poczułam ukłucie w sercu. Jego słowa bolały, ale nie na tyle by zmienić mój wyraz twarzy. Mógł się cieszyć, że w więzieniu wszyscy, oprócz strażników, są równi. - Jakie to smutne. Założę się, że strażnicy zapewniają ci "specjalne" traktowanie zanim nastanie koniec. Aaa, no tak. Zginiesz tutaj, Cesarski! Zginiesz! Widzisz, przestępcze szumowiny w twoim rodzaju robią złą opinię Cesarstwu. Przynosisz tylko wstyd. Najlepiej jeśli po prostu... znikniesz - gdybym nie wiedziała jak tu trafiłam, to może bym się zastanowiła nad tym co mówił. Jednak jego słowa coraz bardziej doprowadzały mnie do furii. A nie chciałam żeby moje pięści skończyły jak noga wczoraj. - Hej, słyszysz to? Idą strażnicy... po ciebie! He he he he he...
CZYTASZ
Oblivion
FantasyDrogi pamiętniczku... O Talosie jak to okropnie brzmi! Jestem Thorina Hallwell... No i cóż siedze sobie w celi w Cersarskim Mieście. Nie pytaj jak się tu dostałam... Ech! Dlaczego gnije tu i nudze się zamiast ratować tą krainę? Chociaż z tym, nara...