Rozdział 11

24 4 0
                                    

10 dzień Płomiennego Serca, Sundas, 433 rok 3 ery, roku Akatosha (z samego rana).

Gdy tylko dowiedziałam się gdzie mieszka Armand Christophe musiałam do niego pójść. Nie wiedziałam od czego zacząć w gildii. Ten chaos trzymał mnie w napięciu.

Kiedy stanęłam przed progiem jego domku, stojącego na nadbrzeżu, rozglądnęłam się. Nikogo nie było, mogłam spokojnie wchodzić. Bez pukania otworzyłam drzwi i weszłam do pomieszczenia tak szybko, że nawet gdyby jakiś strażnik to widział, to i tak nie zareagowałby.

- Co ty tu robisz? - usłyszałam za sobą znany głos. Armand.

- Witaj - odparłam odwracając się powoli.

To co zobaczyłam zwaliło mnie z nóg. Breton był bez koszulki. Mocno zaskoczona usiadłam przy małym stoliku, nie dając po sobie poznać uczuć. Nadal z pewnym siebie uśmiechem, odpowiedziałam na zadane wcześniej pytanie.

- Przyszłam po więcej informacji.

- A mianowicie? - odparł zakładając cieńką, lnianą koszulę spod, której nadal był widoczny zarys mięśni. Niestety był nikły, więc niezbyt zwróciłam na nie uwagę.

- Praca. Jakieś zlecenie... Cokolwiek. Wezmę wszystko.

- Praca?! - spytał po czym roześmiał się, a mój uśmiech przerodził się dumnę, którą miałam wypisaną na twarzy. - To dobre! Dawno się tak nie uśmiałem! Praca? Jesteśmy złodziejami, nie murarzami czy skrybami. Słuchaj, nie jesteśmy zwykłą gildią, ale hierarchia musi być utrzymana. Dlatego to ja jestem nestorem, a ty nowicjuszem. Jednak złodzieje są odpowiedzialni tylko za siebie. Idź znaleźć odpowiedni dom. Potem obserwuj go i zapamiętaj, kiedy stoi pusty. Kiedy właściciel opuści swoją posiadłość, możesz się włamać i ukraść kosztowności. Później łup sprzedaj u pasera w Brumie - Ognara. Nie potrzebujesz na to niczyjej zgody, ani rozkazu.

- A specjalne zadania? - spytałam dumnie.

- No cóż, czasami gildia otrzymuje specjalne zadania - przyznał. - No wiesz. Gwarancja zapłaty za pozyskanie pewnych przedmiotów dla specjalnych klientów. Od czasu do czasu skonsultuj się ze mną albo swoim następnym nestorem, spytaj się o zlecenia. Może coś się trafi... A kiedy wniesiesz dostateczny wkład na rzecz gildii - dodał, a ja od razu wiedziałam, że chodzi mu o zyski z paserstwa - znaczy, opylisz mnóstwo łupu Ognarowi - to może coś się dla ciebie znadzie. Wróć później.

Jedynie kiwnęłam głową i ruszyłam ku drzwi.

- Poczekaj - zatrzymał mnie Armand równocześnie zerkając na zegar pod ścianą. - Policz do dziesięciu.

Co?! - przemknęło mi przez myśl, ale mimo to policzyłam.

Kiedy skończyłam otworzyłam drzwi i mojemu zaskoczeniu byłam centralnie na środku warty. Dwóch strażników pilnujących porządku stało do siebie tyłem. Bo bokach ulic także nikt nie przechodził. Dzięki małemu płotkowi umieszczonemu między filarem podpierającym dach a ścianami, udało mi się szybko przedostać koło wartowników. Nie chciałam konfrontacji. A co jeśli spytałby się: Skąd się tu wzięłaś?, Czemu kręcisz się koło domu Christophe'a? Nie mogłam sobie na to pozwolić. Zważywszy na fakt iż od wczoraj, dopiero jestem nowicjuszką w gildii.

Á propos gildii... Trzeba podskoczyć w hierarchii - podpowiadało mi sumienie. Nie chciałam czekać. Musiałam od razu zajść wyżej. By to zrealizować muszę jedynie poczekać do nocy...

***

10 dzień Płomiennego Serca, Sundas, 433 rok 3 ery, roku Akatosha (długo po zachodzie słońca).

OblivionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz