Rozdział 3

89 6 7
                                    

28 dzień Ostatniego Siewu, Tirdas, 433 rok 3 ery, roku Akatosha.

Stałam niedaleko opactwa, które zostało zbudowne z kamienia i prezentowało się znakomicie. Było złożone z dwóch budynków połączonych ze sobą łukiem i jednego wolno stojącego, najmniejszego z nich. Świetnie! Teraz trzeba tylko oddać Amulet Jauffre...

Rano jeszcze całe Tamriel spało, ale teraz coraz więcej ludzi poruszało się traktem. Jak najszybciej ruszyłam do pierwszysch drzwi na lewo, weszłam do środka i od razu poczułam przyjemne ciepło bijące od kominka. Obok niego był stolik z dwoma księgami - bodajże "Żywot Uriela Septima VII" i notatka (?), jakieś ogłoszenie (?) "Skrytobójstwo". Zaciekawiły mnie... a najbardziej ta notka. Przy stoliku siedział mężczyzna, więc choćbym nie wiem jak bardzo ciekawska była, mnich by ją skutecznie osłabił. Był ubrany jak zwykłą w ciemną, wełnianą szatę. Miał wygolony jedynie środek głowy, a reszta jego rudo-brązowych włosów spoczywała na podłużnej głowie. Usta nie były zbytnio widoczne, tak samo z policzkami i kośćmi jarzmowymi. Najprawdopodobniej wstąpił do zakonu by nie żyć w biedzie, gdyż jego rysy nie były szlachetne.

- Opat Maborel. W czym ci mogę pomóc? - spytał.

- Muszę porozmawiać z Jauffre - odparłam zaciekawiona wnętrzem. Nie było bogato zdobione, jak na opactwo przystało, ani zubożałe. Po prostu sprawiało wrażenie nie wykończonego. Brakowało barierek na drewnianych schodach, a ściany były gołe, pomijając oczywiście wielkie szafy.

- Jest na górze. No śmiało. - Ostanie zdanie dodał widząc moje wahanie. Na moim miejscu każdy by rozważał dwie opcje. Poświęcić swoje życie na niepewnych schodach lub ucieczka i sprzedanie amuletu.

Westchnęłam. Nienawidzę swojej lojalności, upomniałam siebie w duchu i końcu ruszyłam na piętro. Deski, co zaskakujące, nie skrzypiały. Gdy dotarłam na pół piętro skręciłam w prawo do otwartego pokoju, umeblowanego tak samo jak przedsionek. Mimo tego znaleziono miejsce jeszcze dla trzech pulpitów do pisania i jednego biurka, przy którym siedział sędziwy mężczyzna. Także miał wygolony tył głowy jednakże dodatkowo łysina "łączyła" mu się z czołem. Odziany był w brązową szatę. Więcej nie zdąrzyłam zauważyć, gdyż zaczął:

- Jestem brat Jauffre. Czego chcesz?

- Cesarz kazał mi cię odszukać - odpowiedziałam narazie nie mówiąc mu o pewnej rzeczy, którą posiadałam.

- Cesarz Uriel? Wiesz coś o jego śmierci?

Spuściłam tylko głowę i powiedziałam na tyle cicho by zachować powagę i smutek, ale na tyle głośno by usłyszał:

- Dane mi było być przy jego śmierci...

- Wytłumacz się. Natychmiast! - Wstał. Wyraz jego oczu, mimo że mówił spokojnie, ukazywał ogromny gniew, jakby sugerował, że to ja go zabiłam.

- Dał mi Amulet Królów...

- Przynosisz mi Amulet Królów? - przerwał. - To niemożliwe. Pokaż mi go.

Zaczęłam szukać go w mojej torbie podróżnej, ale szybko zdałam sobie sprawę z tego, że nosiłam go przy sobie, na wypadek kradzieży albo napadu.

Gdy go wyciągnęłam, dałam go mnichowi, a ten z otworzonymi szeroko oczyma wpatrywał się w niego, jak w górę złota.

- Na Dziewiątke! TO JEST Amulet Królów! - wykrzyknął w końcu, ale szybko się opamiętał. Odsunął cesarską biżuterię z zasięgu moich rąk, usiadł i kontynuował. Od razu ukazał swoją podejrzliwość. - Kim jesteś? Skąd to masz? Co wiesz o śmierci Cesarza?

OblivionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz