To taki bonusikowy rozdział ode mnie na miły początek tygodnia :-) Oczywiście, kolejne rozdziały będą pojawiać się już normalnie ;-)
W końcu stanęli pod drzwiami hotelu.
-Więc jesteśmy.- Alec odezwał się jako pierwszy.
-Więc jesteśmy.- Zawtórował mu Magnus. Po chwili ciszy dodał: -Mógłbym wejść?
Chłopak oparł się o bramę.
-Nie sądzę...- Ale nieproszony gość już wchodził do holu. Alec pobiegł za nim i próbował go zatrzymać dotykając jego ramienia. Hodge patrzył na nich z zainteresowaniem, jednak chłopak go zignorował.- Magnus, nie możesz...
-Ależ oczywiście, że mogę. Ty byłeś u mnie, ja będę u ciebie.
Alec przygryzł wargę przewidując wszystkie możliwe scenariusze, rodzice nie wrócą przecież nie uprzedzając wcześniej nikogo, Izzy i Jace, raczej też nie pojawią się tej nocy...
-Dobrze, chodźmy.- Później dodał nieco ciszej.- Ale usuńmy się jak najszybciej z widoku Hodga.- Skinieniem głowy wskazał na człowieka stojącego za ladą, podpierając ręce o blat i wspierając o nie głowę.
Wsiedli razem do windy, Magnus przewidywalnie, "napierał" na Aleca, ale ten zawsze wtedy odwracał wzrok i udawał, iż na przeciwległej ścianie leży coś niesamowicie ciekawego.
W końcu rozbrzmiał dźwięk, oznajmiający dotarcie na miejsce, ostatnie piętro, apartamenty mieszkalne rodziny. Chłopak z rumieńcami na twarzy złapał Magnusa za rękę i pociągnął w stronę ostatniego z pokojów. Zamknął za nimi drzwi i się o nie oparł.
-Więc jesteśmy. -Spuścił wzrok na dół, lecz Magnus ujął jego podbródek, uniósł do góry i delikatnie jak poranna mżawka ucałował jego usta.
Chłopak myślał kiedyś, że gdy będzie po raz pierwszy się całował będzie musiał o wszystkim pamiętać, że trzeba zamknąć oczy, uchylić wargi... jednak to przychodziło całkiem naturalnie. Wsunął dłonie w błyszczące włosy kochanka i oddał pocałunek, ten ujął obiema dłońmi jego głowę, trzymał ją jakby była najdelikatniejszą, najwspanialszą rzeczą na świecie. Oboje kierowali się w stronę łóżka stojącego na środku pokoju, potykając się o coś co parę chwil, lecz nie tracąc ze sobą kontaktu. Po drodze zdejmowali z siebie niepotrzebne warstwy ubrań: płaszcze oraz buty. W końcu padli na łóżko. Magnus posunął ramiona nad głowę tak, że chłopak przez chwilę myślał, iż znajduje się w jednej z powieści E L James.
Podwinął skrawek jego bluzy, a mężczyzna przejął inicjatywę i ściągnął ubranie przez głowę.
Napięcie rosło z minuty na minutę. W końcu Alec lekko odepchnął partnera i oparł swoje czoło o jego.
-Magnus...- Powiedział niemal szeptem.
-Zawsze mówisz "nie możemy", może tym razem powiesz "zróbmy to"?
-Nie...- Zacisnął powieki.- Ja nie jestem taki.
-Jaki?- Magnus nie miał zamiaru odpuścić.- Jaki?
-Taki!- Zepchnął go z siebie i ukrył twarz w dłoniach na skraju łóżka.- Taki... Nie możemy być razem, nie możemy się tak po prostu całować, nie możemy...- Jego ciałem wstrząsnął szloch.- Nie możemy.
Magnus usiadł koło niego i objął chłopca, przycisnął jego mokrą od łez twarz do swojego nagiego ramienia.
-Ćsiii...- Zaczął się lekko kołysać w przód i w tył, poruszał wolną ręką jeździł w górę i w dół po jego plecach.- Wszystko będzie w porządku.
-Nie... wiesz... tego.- Wykrztusił, a jego ciałem wstrząsnęły kolejne spazmy.
Magnus zdawał sobie sprawę, iż tak naprawdę to nie przez niego Alec stał się nagle tak przerażająco smutny. Jednak poczucie winy nie dało się przepędzić tak łatwo. Jego kotek, jego brylancik.
Ułożył go ostrożnie na poduszki. Gdy już chciał wyjść poczuł tą znajomą ciepłą dłoń na swojej.
-Zaczekaj. Dziękuję ci, naprawdę, i przepraszam za moje zachowanie.
-Nie masz za co.
-Czy chciałbyś ze mną zostać, przynajmniej na tą noc, oczywiście nie oczekuję, że się zgodzisz, nie po tym wszystkim co...
-Zostanę.- Przerwał mu Magnus, Alec poczuł ulgę, nie miał pojęcia co powiedzieć dalej.- Zostanę z tobą brokaciku.
Przysunął się na łóżku do chłopaka i objął go od tyłu za brzuch. Poczuł jak jego puls się uspokaja i oddech staje się bardziej równomierny. Chwilę po tym Magnus, już również spokojny odpłynął do krainy koszmarów.
***
Aleca obudziło ciche skrzypienie drzwi. Do środka wtargnęła jego siostra z burzą potarganych, czarnych włosów oraz rozmazaną czerwoną szminką. Chłopak pomyślał, że naprawdę nie chce się dowiedzieć dlaczego tak wygląda.
Jednak jej mina zrzedła gdy ujrzała jego po czerwienioną twarz od płaczu. "Coś się stało?"- Zapytała niemo poruszając ustami.
W odpowiedzi pokręcił głową i się lekko uśmiechnął. Lekko wskazał na Magnusa, teraz obejmującego go czule i mającego twarz w jego włosach.
Siostra go rozumiała jak nikt inny, wycofała się z pokoju z widoczną ulgą na twarzy. Naprawdę się o niego zamartwiała. Usłyszał jeszcze jak wymienia kilka zdań z Simonem i ze śmiechem wchodzą do jej sypialni zatrzaskując za sobą drzwi z tępym hukiem. Alec szykował w głowie plan pozbawienia życia tego chłopaka, stanowczo za często kręcił się wokół jego młodszej siostrzyczki.
Jednak sen ponownie go zmorzył.
***
Tym razem obudził się sam zaplątany w białą kołdrę. Przetarł opuchnięte oczy i sięgnął na stolik nocny po komórkę, jednak zamiast niej, poczuł kawałek papieru. Wziął go do ręki i rozłożył."Drogi Alecu, dziękuję Ci za ostatnią noc, było wspaniale. Nie przejmuj się, bądź sobą.
Magnus Bane."Serce go ścisnęło na widok tego pisma.
Ale dlaczego go zostawił? Przecież uważał, iż było wspaniale...
Wygramolił się z łóżka. Czas stawić czoła rzeczywistości. Poszedł jak co rano na śniadanie, już w korytarzu było czuć zapach gofrów. Jednak to co zastał w kuchni wcale ich nie przypominało. Isabell siedziała na blacie, o który opierał się Simon i ją zbyt otwarcie całował, w ogóle ją całował. Alec poczuł nagły przypływ złości i oderwał ich od siebie za nim doszłoby do czegoś więcej niż publicznego obściskiwania.
-Wynocha!- Mógłby przysiąc, że czuł w żyłach żywy ogień. Oszołomiony Simon stał przez chwilę przed Alekiem i patrzył się zdezorientowany; to na niego, to na jego siostrzyczkę. Byli tego samego wzrostu, więc Alec patrzył mu cały czas prosto w oczy spojrzenie z serii "Mam nadzieję, że zginiesz, a jeśli nie, to ja cię zabiję". W końcu do chłopaka chyba dotarła powaga sytuacji i w mgnieniu oka wycofał się z pokoju.
Isabell jak gdyby nigdy nic nadal siedziała na blacie jedząc zielone jabłko i machając nogami, jak mała dziewczynka, którą w oczach Aleca nadal była.
-Co ty wyprawiasz?!
-O to samo mogłabym zapytać ciebie, braciszku.- Odpowiedziała spokojnie ze śmiejącymi się oczyma.
Odwrócił się od niej, by ukryć zmieszanie oraz sięgnąć po kawę, czekającą na niego.
Zwrócił się ku wyjściu. Minął go Jace, którego przez przypadek uderzył łokciem.
-Hej, coś się stało?
Alec fuknął, co spowodowało, że Jace uniósł ręce w poddańczym geście.
-Okey, rozumiem, nie masz nastroju.
Chłopak odwrócił się na pięcie i rozlał trochę kawy z kubka, którego zaciskał tak mocno, że aż zbielały mu kostki.
-Mam tylko nadzieję, że nie pieprzyliście się z Clary całą noc.
Chłopak słyszał za sobą ściszone, częściowo, zdenerwowane głosy. Zignorował je i wszedł do swojej sypialni. Na łóżku zostało trochę brokatu, jakgdyby pamiątka zeszłej nocy.
Otworzył okno, było tu trochę duszno, w powietrzu było czuć mieszaninę perfumów Magnusa i wody kolońskiej Aleca.
"Co się ze mną dzieje?"- Zadawał sobie to pytanie wciąż na nowo.- "Zwykle się tak nie zachowuje, czy to przez stres?" Chyba musi sobie wyjaśnić z Bane'em parę spraw... znowu.
Zgarnął w biegu z wieszaka swój czarny płaszcz, założył kaptur który przesłaniał mu niemal całą twarz. Poszedł na najbliższą stację metra i zniknął za schodami.
***
Bane też musiał zniknąć. Najlepiej teraz, szybko. Wzywała go rada czarowników, ma nadzieję, iż to nie jest nic poważnego. Ma już dość stawiania się przed nimi na każde zawołanie. Szkoda, bo chciał dzisiaj zaprosić Aleca na kolacje.
Gdy miał już wchodzić w bramę usłyszał dzwonek do drzwi. Zdenerwowany patrzył to w jedną to w drugą stronę, to również mogło być ważne. W końcu podszedł do przejścia i otworzył misterne zasuwy. Za nimi stał Alec, choć wcale go nie przypominał. Przez ten płaszcz, wydawał się bardziej tajemniczy, mroczny... Magnus poprosił w myślach, żeby jego anioł częściej go wkładał.
-Alexan... Alecu, nie spodziewałem się ciebie.
-Mogę wejść?
Magnus popatrzył na jarzącą się bramę, która powoli zaczynała się zamykać.
-Niestety w tej chwili jest to niemożliwe.
Mina Aleca odrobinę zrzedła.
-Ale...
-Zadzwonię do ciebie jak wszystko będzie w porządku, dobra?
Pocałował go z roztargnieniem w czoło i zatrzasnął mu drzwi przed nosem. Lubił go... nawet bardzo, ale nie mógł pozwolić aby tajemnica o drugim świecie wyszła na jaw. Zabito by ich za to, oboje.
Wskoczył do bramy w momencie kiedy miała zniknąć na dobre.
***
Co się właśnie stało? Czy chłopak z którym poprzedniej nocy namiętnie się całował, teraz nagle zamknął mu drzwi przed nosem? Nie, to nie było w stylu Magnusa. Zaczął walić w drzwi i krzyczeć by mu otworzył. Nic. Wszystko po drugiej stronie ucichło, tak nagle. Jedynie Prezes Miau miauczał i rozpaczał niemal równie jak Alec. W końcu i on przestał, a chłopak odwrócił się i wyszedł. Gdzie niby miał pójść? W hotelu go nienawidzą, a u Magnusa nie miał schronienia... Poszedł tam gdzie zawsze chodzi, kiedy świat stwarzał przeszkody na jego drodze.
Central Park.
-^-^-^-^-^-^-^-
Hej, po pierwsze serdecznie dziękuję za tak ciepłe komentarze i gwiazdki, szczerze to nie sądziłam, że ta seria będzie cieszyć się takim powodzeniem :-)
A po drugie to, tak, nadal rozpaczam jak Joeclyn po Jonathanie. Rozpaczam przez takie oklepane zakończenie, które nie zasługiwało na tych bohaterów. I żyli długo i szczęśliwie? Serioo?
CZYTASZ
Please, Malec. ✔
FanfictionAlternatywna wersja poznania się Wysokiego Czarownika Brooklynu, z najprzystojniejszym Nocnym Łowcom. Enjoy!