Nie był to ten sam chłopiec (VI)

3.3K 210 9
                                    

Magnus nie mógł się skupić na zebraniu rady, jego myśli wciąż wędrowały do tych niebieskich oczu, opatrzonych łzami.
-Czy przedstawiciel Nowego Jorku zgadza się z propozycją?- Odezwała się Magdalena, prowadząca spotkanie.
Dopiero po chwili do czarownika dotarło, iż to był pytanie skierowane do niego.
-Mogłabyś powtórzyć?
Kobiecie nie podobało się zachowanie Magnusa już od dawna, pisała do rady, aby zmienić przedstawiciela Nowego Jorku na kogoś innego, ponieważ jej zdaniem on był zbyt lekkomyślny i nieodpowiedzialny, co oczywiście nie było prawdą. Magnus kiedyś zalazł jej za skórę, gdy przez przypadek zabił jej Przyziemną przyjaciółkę, chociaż to ona zbliżyła się zbyt blisko ognia podczas rytuału...
-A kiedy ty zaczniesz słuchać? Mamy poważny problem, nasi demoniczni rodzice jeszcze nigdy nie byli tak blisko, musimy się dowiedzieć co za tym stoi i jak ich powstrzymać przed inwazją.
-Rozumiem powagę sytuacji Magdaleno, moja niesubordynacja już się więcej nie powtórzy.
-Mam nadzieję.- Westchnęła.- Więc jak już mówiłam, kto jest za tym, aby wzmocnić czary ochronne i poprosić o pomoc Clave, proszę podnieść dłoń w górę.
Nad stołem wzniosło się wiele par rąk, w tym Magnusa, niektóre były ukryte za obszernymi szatami, a inne miały odmienne odcienie różnych kolorów.
-Postanowione. Dzisiaj wieczorem główna rada wskaże osobę, która pojedzie negocjować z Clave warunki ugody.
Gdy wszyscy opuścili salę, Magnus podszedł spokojnym krokiem do prowadzącej.
-Wiem, że od kilkudziesięciu lat nie układa się między nami dobrze, ale czy mogłbyn cię prosić o przysługę?
Magdalena spojrzała na niego zielonymi oczami pełnymi wyższości.
-A czwgo miałoby to dotyczyć?
-Chciałbym, abyś spróbowała mnie jakoś wymigać od wyjazdu do Idrisu.
-Cóż, nie mam wpływu na wybory rady.- Stuknęła kilka razy plikiem kartek, by je ułożyć i włożyła i do skórzanej teczki.- Co bym z tego, hipotetycznie oczywiście mówiąc, miała?
Magnus zamyślił się przez chwilę, co może chcieć czarownica, która jest zdolna mieć wszystko za sprawą jednego pstryknięcia palcem?
W końcu jednak wpadł mu pewien pomysł do głowy, Magdalena miała specyficzne poczucie humoru.
-Nie wierzę, że to powiem.- Potarł dłonią twarz, jak gdyby był niezwykle zmęczony.- Wjadę do Peru.
Z początku kobieta tylko patrzyła rozważając propozycję, ale po chwili się szeroko uśmiechnęła.
-Umowa stoi.
I wyszła. Zostawiając Magnusa samego w ogromnej sali narad. Lecz po chwili i on wybiegł, w pośpiechu zgarniając swoje rzeczy z ciasnego pokoju i już w ciągu kilku następnych minut znajdował się przed główną bramą. Nienawidził przez nią przechodzić, ale nie miał wyboru.
Gdy wrócił do swojego mieszkania niemalże od razu sięgnął po telefon, który był zmuszony zostawić. Na ekranie widniały trzy nieodebrane połączenia od Aleca. Nie... nie. Ostatnim razem próbował dodzwonić się trzy godziny temu, może jeszcze nie było za późno?
Wybrał jego numer i wcisnął zieloną słuchawkę. Doszedł do wniosku, że gdyby zawsze go w magiczny sposób odnajdywał, w końcu stałoby się to podejrzane.
Po pięciu sygnałach w końcu odebrał.
-Alec, to ja Magnus, gdzie jesteś?
-Niiigdziiieee.- Mężczyzna wywnioskował, że chłopak jest pijany, o co szczerze nigdy by go nie podejrzewał.
-Pytam poważnie, zaczyna się ściemniać.
-Jeestem dużym chłoopceem.
-W to nie wątpię, ale powiedz mi gdzie jesteś Alexandrze.
-W barze. Chyba.
Rozłączył się.
Nie pozostawił Magnusowi większego wyboru jak magicznego tropienia.
Znalazł w końcu lokal w którym rzekomo znajdował się Alec, lecz jego nigdzie nie było widać. Czar tropiący zaczął wygasać, więc więcej nie mógł już zdziałać. Podszedł do barku.
-Dobry wieczór, czy był tutaj może chłopak z tatuażami i niebieskimi oczami?
-Dużo tutaj takich osób, ale myślę, że gdy kupi pan jakiś drink przypomni mi się co nie co.
Magnus przewrócił oczami, ale zamówił Sex on the beach.
-Faktycznie był tu taki jeden, ale ochroniarz wyrzucił go i jakiś innych, napakowanych kolesi.
Magnusowi zrzedła mina i niemal poczuł, że blednie.
-Dlaczego? Co się do choler stało!
-Ale proszę się uspokoić, bo podzieli pan losy chłopaka.
-Dobrze, przepraszam. Od początku; co się stało?
-Cóż, chłopaczek zamówił kilka drinków i widocznie miał słabą głowę, zaczął rozmawiać ze mną i zeszło na temat jakiegoś rozczarowania. Mało rozumiałem, bo bełkotał. W każdym bądź razie mówił, że więcej oczekiwał od jakiegoś Magnusa, czy jakoś tak, nie mam pojęcia. Równie podpici "dżentelmeni" zapytali się czy chodzą ze sobą. Chłopak odpowiedział, iż jest to skomplikowane ale się całowali. Okazało się, że owi panowie to homofoby i uderzyli chłopaka. Dopiero co skończyłem ścierać krew z blatu, oddał cios i... cóż ochrona zainterweniowała.
-Czy zdaje sobie pan sprawę, że chłopak był NIELETNI? Sprzedał mu pan alkohol, co jest karalne.- Tym razem to barman pobladł, a Magnus poczuł jak odzyskuje panowanie nad sytuacją. Ponownie odezwał się mrożącym krew w żyłach, spokojnym głosem.- Oczywiście możemy dobić targu; pan przyprowadzi tu mojego chłopaka, a ja nie pisnę słowa.
-Obawiam się, że to nie możliwe, proszę szanownego pana- W jego ton wkradła się nuta drżenia.
-A dlaczego to?
-Bo...- Odchrząknął- Ponieważ ochrona wyrzuciła go na chodnik, nie wiem gdzie on teraz jest.
-W takim razie w twoim interesie- spojrzał na plakietkę z imieniem przyczepioną do ubrania roboczego- Kevin, aby go przyprowadzili tu.
Poklepał go po plecach, a ten trupioblady odszedł zostawiając go samego przy barze.
Magnus nie wiedział na czym zawiesić wzrok. Zegar na drewnianej ścianie wskazywał półgodziny przed północą. Stukał swoimi granatowymi paznokciami o blat, jak zawsze gdy był znudzony lub zdenerwowany.
W końcu barman przyszedł z obtłuczonym, skąpanym we krwi Alekiem. Mógłby przysiąc, że w tej chwili jego serce ścisnęło się mocniej niż kiedykolwiek wcześniej. Nie był to ten sam chłopiec, którego tulił poprzedniej nocy. Włosy miał potargane, ubranie lekko podarte. Magnus w mgnieniu oka stał już przy Alecu. Podtrzymywał go kiedy wychodzili z tego przeklętego miejsca. Otwierając drzwi rzucił przez ramię jeszcze:
-Oczywiście robiłeś dzisiaj drinki na koszt firmy.
Barman pokiwał głową i podał Magnusowi dwadzieścia dolarów. "Kto by się spodziewał"- Pomyślał Magnus- "Nawet nie musiałem używać żadnego czaru, by nim manipulować. Słaby... słaby człowiek"
Zatrzymał żółtą taksówkę, najpierw zapakował do niej zamroczonego Aleca, a później sam się dosiadł.
Chłopak nie miał pojęcia co się dzieje, gdy tylko wysiedli z pojazdu niemal od razu zwymiotował w ładne krzaczki Magnusa, rosnące przed jego mieszkaniem. Skrzywił się odrobinę na ten widok ale po chwili poklepał go po plecach i mówił szeptem spokojne słowa.
Z trudem wprowadził go po schodach do apartamentu, a gdy już to zrobił zaprowadził Aleca do własnej sypialni. Zdjął z niego buty i brudną oraz podartą koszulkę, spodnie zresztą też należało wymienić ale nie mógł sobie pozwolić, by zbliżać się do tego terenu bez świadomego pozwolenia chłopaka.
Chwycił go mocno za ramiona, by nie upadł gdy będzie do niego przemawiał.
-Dam ci teraz ubrania, przebierz się w nie, dobrze?- Wymawiał każde słowo głośno i wyraźnie, tak by go zrozumiał.
Jego głowa ciągle opuszczała się na inny bok ale chyba pokiwał twierdząco głową. Magnus podał mu szare dresy i wyszedł z pokoju, wrócił do niego po dziesięciu minutach niosąc ze sobą aspirynę, szklankę wody oraz miętówki. W środku zastał śpiącego już Aleca z głową w rękawie oraz jedną nogą w nogawce. Ten widok nie wiadomo dlaczego go rozczulił, uśmiechnął się pod nosem i zabrał się za poprawki. Kiedy skończył pocałował chłopca w czoło i wycofał się z pokoju. Gdyby rano obudziłby się widząc Magnus obok siebie być może byłby przerażony i zadawał sobie pytania "czy oni to zrobili", mężczyzna nie chciał do tego dopuścić, a zwłaszcza aby chłopak przestał mu ufać.
Poszedł do salonu i wyłożył się na kanapie.

***
Alec obudził się z potwornym bólem głowy, chociaż to był chyba jego najmniejszy problem: był w obcej sypialni w nieswoich ubraniach. Po chwili zorientował się, iż leży w jednym z pokoji Magnusa, tylko co on u niego robił? Na stoliczku nocnym leżała aspiryna, którą przyjął z ulgą, wrzucił do ust również parę miętówek i wyszedł. Nie wiele pamięta z poprzedniej nocy, jedynie wdanie się w bójkę i brokat we włosach... Magnusa.
Gospodarza zastał w kuchni przyrządzającego jajecznicę.
-Nie mam pojęcia czy lubisz jajecznicę, ale ja tak, więc jeśli chcesz możesz trochę wziąć.
-Nie lubię.
-Więc ustalone.- Zdjął patelnię z kuchenki elektrycznej i wrzucił danie na biały talerz.- A co jadasz?
-Zwykle piję tylko kawę.
-To źle, śniadanie to najważniejszy posiłek dnia...
-Co ja u ciebie robię?
-Myślałem, że powiesz prędzej coś w stylu "Oh, Magnus dziękuję ci za uratowanie mnie poprzedniej nocy, nie wiem co bym bez ciebie zrobił." Ja bym powiedział, iż to nic takiego i byśmy się pocałowali.
-Życie to nie film.
-Zdążyłem zauważyć.- Mruknął.- Tak czy siak nie wiem co byś beze mnie zrobił.- Odezwał się z wyższością.
-Z pewnością dałbym sobie radę.
-Czyli następnym razem mam po ciebie nie przyjeżdżać?
-Nikt ci nie kazał!
-Okey, siadaj.- Alec nie miał pojęcia dlaczego to robi ale posłuchał się.
-Dlaczego mnie zostawiłeś i nie chciałeś ze mną rozmawiać?- Zapytał się cichutko chłopak.
Magnus westchnął.
-To nie tak. W twoich ustach brzmi to tak jakbym to ja był tym złym.
-A nie jesteś?
-Nie. Oczywiście, że nie.
-W takim razie co robiłeś?
-Są pewne sprawy, których nie da się logicznie wytłumaczyć, w ogóle się nie da.
-Kolejna tajemnica?
-Chyba tak.
Alec wzruszył ramionami i wstał od stołu.
-Gdzie są moje ubrania?
-Były całe podarte i w krwi...
-Gdzie one są.
Magnus wyszedł i wrócił po chwili z poskładanymi, wyglądającymi jak rzeczy zabrane bezdomnemu, ubraniami.
-Proszę.
-Dlaczego ja nie jestem ranny?
Czarownik przełknął ślinę. Nie mógł przecież przyznać się, że użył na nim czaru uzdrowienia.
-To krew przeciwników. Nieźle im dokopałeś.- Cień uśmiechu przemknął przez twarz Aleca, ale zaraz ponownie spochmurniał.- I to nie tak, że mam przed tobą sekrety, tylko każdy potrzebuje być odrobinę tajemniczym.
Alec kiwnął głową i poszedł się przebrać do łazienki. Gdy wrócił wyglądał niemal tak źle jak poprzedniej nocy.
-Jesteś pewien, że nie chcesz zatrzymać moich ubrań?
-Nie.
-Jak wolisz cukiereczku.- Podał mu kawę, którą dla niego zrobił. Alec uśmiechnął się do niego, al tym razem nie skrycie, czy nieśmiało tylko prawdziwie, szeroko. Magnus uwielbiał jego uśmiech, był tak wiele wart.
Ranek spędzili na rozmowach o nieistotnych sprawach przy telewizji śniadaniowej lecącej w tle.
Gdy przyszło do pożegnania Alec sam, tak sam (!), zainicjował pocałunek, czym zaskoczył Magnusa. Otworzył szeroko oczy, ale po chwili oddał się mu.
-Na razie.- Powiedział Alec na odchodnym.
-Do zobaczenia.- Szepnął ale chłopak już go nie usłyszał.

-^-^-^-^-^-^
Zastanawiam się czy dodawać dwa razy w tygodniu, komentujcie! ^ ^

Please, Malec. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz