Rozdział 2

85 8 0
                                    

Znowu było tak samo. Oni mną rządzili. Mówili mi co mam robić. Jak ja tego nienawidziłam. Byłam ich marionetką w teatrzyku „Perfekcyjna zabawa w perfekcyjny dom". Miałam tego dosyć, dlatego wyjechałam. Chciałam móc żyć swoim życiem. Bez tego wszystkiego. Bez tej wymuszonej perfekcji.

Siedziałam już jakiś czas w zatoce. Słońce zachodziło, a ja zaczynałam być głodna. Wiedziałam, że gdy tylko przekroczę próg domu, zaczną się wyrzuty i rozpęta się kolejna awantura. To wszystko sprawiało, że chciałam zostać w zatoce na zawsze. To było miejsce, do którego przychodziłam po każdej kłótni z rodzicami. Moje schronienie, którego czasami tak bardzo potrzebowałam.

Nie mogłam dłużej tutaj siedzieć i uciekać od problemów. Musiałam wziąć się w garść i stawić czoła rodzicom. Tata prosił mnie o dobre kontakty z matką. Według mnie jest to prawie nie możliwe, jeżeli ona się nie zmieni, na co bym nie liczyła. Natomiast jestem pójść na pewne kompromisy.

Wstałam i otrzepałam się z piasku. Ruszyłam wolnym krokiem do domu. Był on niedaleko od mało znanej, ale pięknej plaży. Nie ma na niej zbyt wiele ludzi. Mało kto o niej wie. Kiedy byłam małą, tata uczył mnie tutaj pływać. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie.

Ruszyłam brzegiem oceanu. Trzymałam moje trampki w jednej ręce, a drugą odgarniałam kosmyki włosów z twarzy. Dzisiaj było całkiem wietrznie. Słońce grzało cały dzień. Po kilku latach w Anglii, odzwyczaiłam się od tych upałów. Popatrzyłam w stronę zachodzącego słońca. Woda miała piękny pomarańczowy odcień.

Obok mnie jakieś dziecko zaczęło płakać, gdy mama próbowała je wyciągnąć z wody, tłumacząc, że woda jest już zbyt zimna i już długo pływa. Opatuliła je ręcznikiem i mocno przytuliła. Dziecko zaczęło się uspokajać, a ja poczułam ukłucie zazdrości. Nie pamiętam, czy matka kiedykolwiek mnie przytuliła. Jeśli tak, to na pewno było to na pokaz.

Weszłam do domu i od razu skierowałam się do kuchni. Była jeszcze jedna osoba, z którą się nie przywitałam.

- Dorotha! - pisnęłam jak mała dziewczynka. Rzuciłam się w ciepłe ramiona kobiety, która była dla mnie jak babcia.

- Dziecko - szepnęła czule, całując mnie w głowę.

Widząc, że jestem w rozsypce, pociągnęła mnie na krzesło przy wyspie kuchennej, a sama usiadła naprzeciwko, podając mi kubek zielonej herbaty. Postarzała się od czasu, kiedy ostatnio ją widziałam. Miała teraz jeszcze więcej siwych włosów i zmarszczki naznaczyły jej ciepłą twarz. Miałam wyrzuty sumienia, że przez te trzy lata nie miałam z nią kontaktu. Naprawdę za nią tęskniłam.

- No, to mów dziecko, co ci leży na wątrobie - zaśmiałam się na jej specyficzne poczucie humoru.

- Trochę się tego zrobiło. Masz czas?

***

- Co za suk... emm... to znaczy skurczybyk - Dorothea była bardzo poruszona, kiedy opowiedziałam jej o Dominicku. Moim jedynym i byłym chłopaku. - Jak mógł?! Z twoją przyjaciółką?!

- Najlepszą - dodałam. Pewnie cały makijaż miałam rozmazany od łez, ale nie dbałam o to. Dopiero wtedy, kiedy wyrzuciłam cały swój żal do Dominica, poczułam, jak bardzo mnie zabolała ta zdrada. Ufałam mu. Tak jak i Kim. Mojej jedynej i również byłej najlepszej przyjaciółce.

- Z najlepszą przyjaciółką! To przekracza ludzkie pojęcie! Jesteś jedną z najwspanialszych i najpiękniejszych kobiet jakie kiedykolwiek spotkałam! On nie wie co stracił, moje serce - za to ją uwielbiałam.

- Może masz rację - zamyśliłam się. - To nadal boli. Zdradzili mnie. Nie wielu osobom ufam, ale im ufałam. Kochałam ich. Byli najbliższymi mi osobami.

Just like the rainOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz