Rozdział 7

63 8 2
                                    

Mężczyzna patrzył na mnie, kompletnie nie zwracając uwagi na wdzięczącą się do niego szatynkę. Siedziała mu na kolanach i całowała jego szyję bez opamiętania. On za to był niewzruszony i patrzył mi prosto w oczy, a na jego wargach plątał się krzywy uśmieszek. W bezruchu obserwowałam, jak facet odpycha od siebie kobietę, na co ona wydała jęk i wydęła wargi. Powoli ruszył w moją stronę, a ja zmierzyłam go wzrokiem.

Miał na sobie ciemno granatową koszulę, której pierwsze dwa guziki były odpięte, a rękawy podwinięte do łokci. Wpuszczona była luźno w czarne spodnie od garnituru, w których wyglądał wprost nieziemsko. Pomimo głośnej muzyki słyszałam niemal cichy odgłos jego eleganckich butów, kiedy zbliżał się do baru. Mój wzrok spoczął na jego włosach, kiedy wplótł w nie dłoń, mierzwiąc je. Na jego pięknych ustach pojawił się arogancki uśmieszek, co znaczyło, że gapię się na niego za długo...

Natychmiast odwróciłam się do niego tyłem i napotkałam ironiczny uśmieszek barmana. Posłałam mu nieprzyjazne spojrzenie, a on zaśmiał się cicho pod nosem i odszedł do następnego klienta. Dopiłam mojego drinka i odstawiłam szklankę w momencie, w którym na moim biodrze spoczęła duża ręka. Natychmiast się od niego odsunęłam, ale on tylko zacieśnił uścisk i odwrócił w swoją stronę.

- Ładnie to tak pożerać nieznajomych wzrokiem? – jego twarz była stanowczo za blisko mojej.

- Przypominam, że to ty gapiłeś się na mnie pierwszy – warknęłam.

- Bella. Trochę kultury, to naprawdę nie boli.

Popatrzyłam na niego z otwartą buzią. On tak na serio?

- Czy ty przypadkiem nie byłeś na mnie wściekły?

- A o co miałbym być, bella? – nawinął sobie na palec kosmyk moich włosów. Odsunęłam się od jego ręki jeszcze bardziej, ale powstrzymał mnie blat.

- Ty jesteś jakiś nienormalny? – wykrzyknęłam zdezorientowana. Przecież wczoraj był śmiertelnie na mnie obrażony. – Nie pamiętasz może, jak wczoraj zostawiłeś mnie samą w nocy na poboczu, a przed tym na mnie nawrzeszczałeś?!

- Zdenerwowałaś mnie, bella – jego głos nie wyrażał żadnych uczuć.

- I dlatego trzeba było zostawiać mnie samą w nocy na jakimś poboczu, niewiadomo gdzie?

- Przecież nie chciałaś mojej pomocy, do cholery – pierwszy raz tego wieczoru jego głos wyrażał jakieś emocje. Był ewidentnie zdenerwowany.

- To, że jej nie chciałam, nie znaczy, że nie potrzebowałam! – zdawałam sobie sprawę, jak niedorzecznie to zabrzmiało. Mężczyzna mruknął coś cicho.

- Co mówisz? Nie słyszę przez ten jazgot.

Mężczyzna popatrzył tylko na mnie i wzniósł oczy ku niebu.

- Kobiety- mruknął i usiadł na krześle obok mnie.

Czułam na sobie jego wzrok, ale starałam się udawać, że go tu nie ma. Zamówiłam u barmana jeszcze kilka drinków i poczułam zawroty głowy. Wylałam trochę alkoholu na blat, co barman od razu wytarł.

Poczułam, że szklanka z Burbonem opuszcza moją dłoń. Lekko zamglonym wzrokiem odwróciłam się w stronę, w którą sobie „poszła".

Mężczyzna wciąż siedzący obok mnie dopił resztę i spojrzał na mnie z naganą w oczach. Prychnęłam i zwróciłam się do barmana.

- Poproszę jeszcze jedną szklankę.

- Tej pani już wystarczy – barman spojrzał na faceta obok mnie i pokręcił głową w jego kierunku.

Just like the rainOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz