Część pierwsza: Tam gdzie upadają anioły

122 16 13
                                    


Rozdział 5.

Nogitsune

Muzyka w klubie, grała tak głośno, że z łatwością rozwalała mi bębenki. ,,Blood Night House", był chyba, bardzo popularnym klubem, w Venturze, gdyż kłębiły się w nim tłumy. Poczułam dreszcze, może Amy z grupą swoich uzbrojonych przyjaciół, też tu była. Jeśli tak nie mogę tu stać przy wyjściu i muszę wejść w głąb imprezy, by lepiej wtopić się w tłum. Ściany klubu były pomalowane szarą farbą, co nadawało dla mu tajemniczego klimatu, na podłodze były wyściełane białe kafelki, które wspaniale odbijały kolory kręcącej się na środku kuli. W powietrzu unosiła się sztuczna mgła, która wytwarzana była przez dymiarki, ustawiane w kontach. Wszyscy tańczący byli ubrani w podobnym stylu. Dziewczyny miały na sobie krótkie, błyszczące sukienki oraz szpilki, a chłopcy mieli na sobie ciemne kurtki i jeansy, wyglądali zupełnie jak ci których widziałam w kawiarni. Może taki była teraz taka moda, chodzenie na imprezy, z arsenałem broni? W końcu nigdy nie byłam w klubie, choć mam szesnaście lat. Psychiatryk nie sprzyjał zabawom do rana i tańcom na dyskotekach, za co jestem naprawdę wkurzona, bo jedyna w ogóle tu nie pasowałam, w swojej czarnej kurtce, granatowym, zwykłym jeansach i zwykłych, czerwonych trampkach. Nie będę, nawet mówić o makijażu, wszystkie dziewczyny, miały na twarzy kilogramy specyfików kosmetycznych, a ja nie miałam ich ani grama. Choć mówi się w końcu, że to co naturalne to piękne, nie chciałam od nikogo odstawać, już i tak z moim darem czułam się jak odosobniony dziwoląg. Miałam ochotę się rozpłynąć i zapomnieć o wszystkim, że nawet nie odmówiłam gdy kelner w błyszczącym, niebieskim kombinezonie o nastawionych na żel przefarbowanych na granatowo włosach, zaproponował mi drinka. Chwyciłam go z uśmiechem i pociągnęłam łyk. To był mój pierwszy wypity alkohol i smakował dość dobrze, delikatnie słodko , z lekką goryczą pod koniec. Nie wiem co się stało, ale równie szybko zachciało mi się tańczyć, dopiłam więc kieliszka i ruszyłam na parkiet. Głośność muzyki, nie miała już dla mnie znaczenia i kompletnie się jej oddałam.

***

- Obudź się Jules. Obudź. - usłyszałam, znajomy jedwabisty i słodki głos mamy. Nachylała się nade mną i była jak zawsze piękna. Miała na sobie piękną, białą, koronkową sukienkę, a jej rozpuszczone włosy delikatnie opadały na ramiona.

- Mamo! - krzyknęłam i poczułam, że płacze, ale nie były to zwykłe łzy, lecz pochodziły one ze szczęścia, które odczułam. Ona tu była. Moja mama stała przy mnie, taka piękna i prawdziwa. Uśmiechnęła się do mnie i delikatnie starła, swymi palcami łzy z mego policzka. - Gdzie jestem? - zapytałam, rozglądając się wokół. Pokój w którym się znalazłam, był piękny, ściany były pomalowane na kolor delikatnej żółci, a podłoga wyłożona była białymi, lśniącymi kafelkami. Stwierdziłam, że leżałam na wielkim łóżku z baldachimem, wśród poduszek. Nigdy nie leżałam na wygodniejszym łożu, miałam uczucie jakbym unosiłam się na chmurach. Wyciągnęłam się wygodnie, po czym skupiłam się na mamię.

- Musisz się obudzić Jules, grozi ci niebezpieczeństwo - powiedziała, dotykając mojego policzka

- Co? A może nie chcę się obudzić, jeśli miałabym zostać z tobą, mogłabym spać całe dnie - odparłam patrząc jaj w zielone oczy, które jako jedyne po niej odziedziczyłam, gdyż w ogóle nie przypominałam jej z wyglądu. Ona była taka piękna, a ja cóż zwyczajna, ale jakoś nie przejmowałam się tym zbytnio.

- Jules nie możesz! Musisz się obudzić! - krzyknęła, potrząsając moimi ramionami

- Czyli ty też mnie nie chcesz. - odparłam, próbując stłamsić łzy.

- To nie tak jak myślisz. Nawet nie wiesz jaką mi radość sprawiasz, że mogę zobaczyć jak moja dziewczynka dorosła. Jesteś taka piękna - powiedziała, zakładając mój niesforny pejs, za ucho. - Ale nie jest jeszcze twoja pora. Masz wielką moc Jules i niektórzy będą chcieli cię zabić lub wykorzystać do swoich niecnych celów.

Tajemnica JulesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz