Część druga: Tam gdzie panuje mrok

73 7 4
                                    


Rozdział 14.

Poświęcenie

Stałam samotna w środku lasu. Była noc, mrok spowijał mnie z każdej strony. Przeciskał się przez wszystko - wielkie, wysokie, gołe sosny oraz przez.... moją duszę. Byłam sama i nie mogłam rozróżnić snu od jawy. Zaczęłam iść przed siebie, było zimno i stojąc pewnie bym zamarła, a poza tym nie chciałam stać, bo to czyniło mnie łatwym celem. Sowy hukały z każdych stron, a moje serce galopowało. Nigdy nie lubiłam lasów, wydawały mi się one przerażające. Nie wiem czemu, ale nigdy nie kojarzyłam lasów z niczym dobrych.

*** 

Miałam wtedy siedem lat. Pamiętam to jak dziś - jeden z najbardziej przerażających momentów w moim życiu - pierwsza szkolna wycieczka, do lasu. Bardzo cieszyłam się na ten wyjazd. No, bo które dziecko nie cieszy się, z swojej pierwszej wycieczki? No właśnie ja, ale niestety dopiero po czasie. To był pewien wiosenny poranek, wszystkie dzieciaki zgromadziły się rano na placu szkoły. Nie wiem, ale mama chyba coś przeczuwała. Zanim wsiadłam - do jednego z żółtych busów, które miały zawieść nas na miejsce - zatrzymała mnie i uklękła przy mnie.

- Uważaj na siebie Jules. Czasami lasy są niebezpieczne i kryją w sobie tajemnice - powiedziała i poprawiła mi włosy, a ja wzdrygnęłam się.

- Mamo, boję się i chyba nie chcę nigdzie jechać - jęknęłam i przytuliłam się mocno.

- Nie bój się, Jules. Nic ci nie grozi tylko po prostu musisz być ostrożna - oznajmiła i uśmiechnęła się do mnie. Chyba się powtarzam, ale była taka piękna i zawsze chciałam być taka jak ona. Piękne brązowe włosy delikatnie okalały jej twarz, a śnieżnobiały uśmiech, rozświetlał wszystko wokół - Biegnij już, bo odjadą bez ciebie - zawołała, a ja pocałowałam ją, w policzek i pobiegłam wprost do autokaru. Jeszcze nawet pomachałam jej stojąc na schodkach, a gdy drzwi zamknęły się poszłam wprost do swojego siedzenia, które jak zawsze znajdowało się na samym końcu, ale nie byłam sama. Koło mojego jak zawsze pustego miejsca, siedział - uzbrojony w cały arsenał słodyczy - Lucas. Uśmiechnęłam się do niego i usiadłam, całą drogę rozmawialiśmy o komiksach. Jeśli chodzi o to, nigdy nie byłam typową dziewczynką. Owszem, oglądałam filmy Disneya, słuchałam bajek i chciałam być księżniczką, ale jednak nigdy nie przepadałam za lalkami, a z większą ekscytacją słuchałam komiksów. Nigdy, nie umiałam porozumieć się z dziewczynkami. Nie wiem czemu, może dlatego, że żeby wejść do ich paczki trzeba było mieć lalki Barbie, których szczerze nienawidziłam. No, ale dobra, wracajmy do wycieczki. Byłam bardzo podekscytowana - że nawet mimo, ekscytującej rozmowy, dotyczącej pojedynku między Iron Manem, a Kapitanem Ameryką - usiedzenie w miejscu, było rzeczą, wręcz niemożliwą. Gdy po półtorej godziny, wreszcie dojechaliśmy, skakałam z radości. I wtedy poczułam jakąś dziwną, enigmatyczną siłę, która ciągnęła mnie do lasu. Nie zważając na nic, zniknęłam. Bez nadzoru nikogo, odeszłam od grupy i poszłam w głąb lasu. Szłam wprost przed siebie, przyciskając się między drzewami, aż wreszcie dotarłam. Poczułam przerażenie, naprzeciw mnie stał wielki wilk. Był czarny, a jego ślepia były nienaturalnie złote. Wyglądał jak ten, którego widziałam, przy wyjściu z baru mlecznego. Jak sobie teraz o tym myślę, może to nie był przypadek? Nie wiem, ale wracając do wspomnień. Byłam mała, ale miałam wrażenie jakby bestia, wwiercała się swoim spojrzeniem, w głąb mojej duszy. Moje przerażenie, sięgało zenitu i wrzasnęłam tak głośno jak tylko mogłam. I wtedy od razu znalazła mnie moja stara nauczycielka, Pani Rooks. Wilk zniknął, po czym zaczęłam płać i wtedy moja opiekunka przytuliła mnie, a ja miałam swoją pierwszą wizję śmierci. Śmierci Pani Rooks, która nie była zwykła. Widziałam jak wielki wilk, którego widziałam zaczaił się na nią i przegryzł jej szyję, że wykrwawiła się w ciągu jednej sekundy.

Tajemnica JulesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz