Część druga: Tam gdzie panuje mrok

52 7 7
                                    



Rozdział 13.

Oni

 Nie wiem, być może popełniam teraz, jeden z większych błędów, w moim życiu. Bez słów chwyciłam Lucasa za dłoń. Świetnie Jules, jesteś największą kretynką i zaraz być może podasz się na tacy dla zakapturzonej ekipy chłopaka... Skończ już Jules, on pomoże ci się wydostać - uspokoiłam się w myśli, gdy biegliśmy przez wąskie, zimne korytarze. I wtedy usłyszałam kroki, które powoli zbliżały się do nas. A jeśli znów, Lucas zwabił mnie w jakąś pułapkę sekty.

- Chodź - powiedział swoim cudownym głosem i pociągnął mnie w stronę, małej wnyki w ścianie. - Nie wychylaj się i siedź cicho - szepnął, po czym przyłożył mi palec do ust, jakby potrafił przewidzieć, że chcę go o coś zapytać. Pokiwałam potwierdzająco głową i przełknęłam ślinę. Ten chłopak był boski, żaden Chris Montgomery, nie mógł się z nim równać, ale również był zdradziecki, niczym kanalia. Uspokój się Jules, musisz się opanować - nakazałam sobie w myślach.  To dziwne, w jaki sposób on na mnie działam, w jednej chwili chciałam się rzucić na niego z nożem, a w drugiej.... w drugiej chciałam go pocałować, tak mocno, że oboje stracilibyśmy oddech. I wtedy Lucas się zaśmiał, przerywając moje rozmyślenia. O nie może, on umie czytać w myślach! O nie tylko nie to - zaczęłam wewnętrznie panikować.

- Z czego się śmiejesz? - zapytałam szeptem, a on, spojrzał nie mnie swoimi, mrocznymi oczami i po prostu się uśmiechnął.

- Z siebie. Śmieję się z siebie, że byłem taki głupi i zostawiłem cię na pastwę losu te durnej sekty - odparł i zaczął wodzić palcem po mojej wardze, po czym spuścił wzrok. Czy on coś do mnie czuje? - pomyślałam, ale wtedy pojawili się oni - dziwna armia, biegła niczym sterowane roboty, w naszą stronę. Każdy z tajemniczych osobników miał na sobie maskę - dziwną i przerażającą - która zakrywała twarz. Do tego wszyscy ubrani byli w identyczne, czarne zbroje oraz świecące zielono-złote oczy. Lucas przyciągnął mnie bardziej do ściany, po czym chwycił moją dłoń i położył na niej mały woreczek, z błyszczącymi kulkami.

- Co to? - wyszeptałam mu - drżącym głosem - do ucha, a on jeszcze raz spojrzał mi w oczy i założył za ucho kosmyk niesfornych włosów.

- Ładnie ci w kasztanowych - szepnął i musnął ustami moją szyję - To srebrne kule, a tu masz pistolet - powiedział , po czym sięgnął za pasek od spodni i dał mi broń - Umiesz załadować? - zapytał, przyciągając moją rękę do swojej. Lucas był dla mnie jak narkotyk. Był taki toksyczny, nawet jako dziecko, zapuścił jad w moje serce, tak, że w każdej wolnej chwili, wracałam do niego myślami.

- Zależy jeśli jeszcze raz będziesz chciał mnie odsprzedać sekcie, z przyjemnością wyceluje do ciebie z pocisku - odparłam zawadiacko, wyczekując jego reakcji. To zabawne co ze mną robił. Gdy byłam z nim, nic się nie liczyło, nawet dziwna armia, która niedawno przebiegała koło nas.

- Chciałbym to zobaczyć - rzekł, podśmiechując się - Ale musimy stąd wyjść, a Oni zaraz wrócą.

- Jacy Oni? - spytałam, marszcząc brwi

- Ty naprawdę nic nie wiesz o tym świecie i nie wiesz gdzie jesteśmy. - odparł i ja nie wiedząc czemu poczułam się urażona, a on nie czekając na żadną moją odpowiedź kontynuował - Oni to demoniczni wojownicy, zrodzoni z czarnego dymu i cienia. Są oni swoimi rodzaju marionetkami, bo nie mają własnej woli i wykonują polecenia pana. Są bardzo przebiegli, potrafią przenikać przez obiekty i są dobrzy w walce w ręcz, ale moją jedną słabość. Srebro je zabija, niszczy, odsyłając do podziemi. Jedno uderzenie i puf, znikają. Musimy się przedostać na zewnątrz i nie sądzę byśmy się na nich nie natknęli, dlatego bądź w gotowości i jeśli będą się do ciebie zbliżać, po prostu je zastrzel. Rozumiesz?

Tajemnica JulesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz