Za plecami taty stała bianca , tym razem ta prawdziwa. Trzymała małą fiolkę z niewiadomą zawartością. Miałem nadzieję, że nic jej nie jest. Podszedłem do niej i chwyciłem ją za rękę ( co z tego, że ona jest duchem ?! Ja jestem synem boga umarłych!) Zobaczyłem wtedy z bliższej odległości małą buteleczkę, na etykietce widniała mała trupia czaszka. Przeraziłem się. To była trucizna, dzialająca na duchy, bogów i zwykłych śmiertelników. Moja siostra chciała kogoś zabić!! Spojrzałem jej głęboko w oczy i zobaczyłem coś czego nikt by się po niej nie spodziewał. W jej oczach widać było chęć zabójstwa. Zaczęła krzyczeć :
-Nico, nieeeee. Nie ufaj jej ona cię zabije! Kazała mi wypić tą truciznę, wzamian za to, że ty przeżyjesz !! Ja teraz tak strasznie cierpię.
-Nie wierze ci. Reyna by nigdy czegoś takiego nie zrobiła, ona jest uczciwa. - sam troche nie wierzyłem w to mówiłem.- Lepiej już idź!
I wtedy stało się coś dziwnego. Bianca zaczęła robić się zielona. Unosiła się co raz wyżej i wyżej, aż w końcu zniknęła.
CZYTASZ
Nico di Angelo
Teen FictionFanfiction, aczkolwiek z mała dozą mojej własnej wyobraźni. Okładka by ClaudiaVictoria13