Alice odwróciła tabliczkę znajdującą się na niebieskich drzwiach kawiarni i zamknęła je na klucz. Odetchnęła szczęśliwa, że dzień dobiega ku końcowi. Była już osiemnasta, a jako, że był początek tygodnia, zamykali się trochę wcześniej. Brunetka dokleiła jeszcze odpadającą od szyby gwiazdkę, a potem zmęczona, szurając czerwonymi covnersami, poczłapała do niewielkiego stolika przy którym siedział Niall, uprawiający się z górą papierków. Przekładał je ciągle kręcąc tylko głową i mrucząc pod nosem jedną z tych świątecznych piosenek które ciągle puszczała Bee.
- Just make it snow in California, i'll even settle for rain... - Zawodził cicho, a jego głos łamał się lekko na wyższych partiach piosenki, co jednak nie odbierało jej uroku, wręcz przeciwnie Bee wyciszyła radio i tańczyła z miotłą po całej kawiarni robiąc Niallowi chórki. Alice opadła na fotel naprzeciw chłopaka i uśmiechnęła się do niego krótko, zanim wysypała na stolik całą zawartość słoika na napiwki, kątem oka zerkając na długie linie cyferek widniejące na fakturach. Nie należały one do jej ulubionych rzeczy i często śniły się po nocach, wdzięczna więc była przyjacielowi, że przejął księgowość na swoje barki. Matematyka nigdy nie była jej mocną stroną, zresztą nie wspominając już, że czasami dla wszelkiej pewności podliczając klientów sprawdzała na kalkulatorze ile to "2+2". Jemu liczenie przychodziło bez problemu, nie potrzebował żadnych urządzeń, żeby dodawać, odejmować, mnożyć, dzielić i tak dalej.
- Bee zostaw tą ladę i chodź tutaj. - Ford machnęła ręką do dziewczyny polerującej niebieską ścierką wszystkie powierzchnie płaskie. Aż dostała od tego wszystkiego rumieńców. Zanim Alice zdążyła nawet pomyśleć o tym, żeby skołować krzesło dla Bethany, Niall już wsuwał się tyłkiem pod same okno, klepiąc miejsce na podłużnej pufie, na której siedział. Alice uśmiechnęła się pod nosem. Jego pokraczne zaloty, przyprawiały ją zawsze o szeroki uśmiech. Musiałaby być ślepa żeby nie widzieć, że coś jest na rzeczy, zresztą od samej Beth wiedziała, że Niall wpadł jej w oko. Jego dziecinne zagrywki sprawiały jednak, że nie mogła do końca wziąć go na poważnie i dalej stali w miejscu. - Jeszcze trochę, a pan Rivers poprosi Cię o rękę. - Skomentowała Alice, rozdzielając napiwki pomiędzy cały zespół. Kopnęła Bee pod stołem i sugestywnie skinęła na Nialla, który zaczął mruczeć pod nosem niezrozumiale.
- Stary bałwan... - Wydawało mu się, że chyba nikt go nie słyszy, albo że stał się niewidzialny. - Bee, cośtam, Bee srośtam... Piękne masz oczy, gdybym był młodszy... Bla, bla, bla... To podchodzi pod pedofilie...- Kontynuował swój cichy wywód. Bethany naturalnie zupełnie zignorowała jego gadanie, podejmując zaczęty przez Alice temat. Odchrząknęła głośno i uśmiechnęła się szeroko, tak, że na każdym z jej policzków pojawił się głęboki dołeczek.
- Prawda?- Pociągnęła z udawaną ekscytacją klaskając jeszcze w dłonie, żeby spotęgować budujące się w blondynie emocje. Zasłużył sobie, po tym, jak wyśmiewał ją kiedy nie potrafiła poradzić sobie z ekspresem do kawy. Co prawda później prawie nosił Bee na rękach, ale nie w tym rzecz. - Myślisz, że skoro od rozwodu z panią Rivers minęło już dwa miesiące, to mogłabym się przy nim zakręcić? Nie chciałabym, żeby ludzie gadali, a naprawdę wpadł mi w oko.- Starała powstrzymać się od śmiechu i chyba lekcje aktorstwa, które brała w dzieciństwie w końcu się do czegoś przydały.
- Dwa miesiące to kupa czasu... Zresztą pomyśl, że jeśli nie będziesz zbyt długo zwlekać, może za rok o tej porze to Ty będziesz już panią Rivers.- Podsunęła Alice rzeczowym głosem. Niall poderwał się od stolika i bez słowa, żołnierskim krokiem, ruszył na zaplecze.
- Głupek. - Szepnęła do Alice Bethany, zaczynając bawić się długimi włosami. Z zaplecza dało się słyszeć jakieś szpetne przekleństwo, a potem trzask blaszanej szafki pracowniczej, na co obie panie wywróciły oczami. - Gdyby po prostu zaprosił mnie na jakąś kawę, zaproponował kino, albo chociaż wspólny spacer...
CZYTASZ
Halo, Pan z radia? || l.p || 1 cz. || ✓
Fanfiction"I ty możesz doświadczyć świątecznego cudu!" Marnie usłyszała z radia, wcinając kolejną miseczkę czekoladowych płatków. Nie zastanawiała się zbyt długo, złapała za telefon dziadka, przypominający bardziej cegłę z antenką, niż urządzenie, z którego m...