Obudziłam się w kompletnie obcym mi miejscu. Na szczęście nie miałam wielkiego kaca. Spanie w jeansach jest mega nie wygodne. Próbowałam przypomnieć sobie wczorajszą impreze. Pamiętałam wszystko. Z tym oblechem łącznie. Dreszcze mnie przeszły na samą myśl o nim. Zgaduje,że spałam w pokoju Justina. Tylko gdzie wtedy spał chłopak? Jego pokój nie wyróżniał się niczym specjalnym,poza plakatami Beyonce nad łóżkiem.
Typowo.
Wstałam i wzięłam pierwszą lepszą jego koszulke z szafy. Myślę, że się nie obrazi. Ściągnęłam spodnie. Nie czułam już nóg przez nie. Założyłam ją i zeszłam po cichu na dół. Weszłam do salonu i zobaczyłam Justina,który spał na kanapie. Troche głupio,to ja jestem u niego i chyba ja powinnam się męczyć na kanapie a nie on. Tak niewinnie wyglądał kiedy spał. Zrobiłam mu zdjęcie. Kiedyś mu je pokaże, kiedy będzie próbował zgrywać twardziela. Chcąc mu wynagrodzić jakoś tą ciężko przespaną noc, poszłam do kuchni z zamiarem zrobienia naleśników. Troche zajęło mi,zanim ogarnęłam co gdzie było. Po znalezieniu wszystkich składników i zmieszaniu ich zaczęłam smażyć. Usłyszałam kroki za sobą.
-co tak ładnie pachnie?
-śniadanie typu wybaczżemusiałeśspaćnakanapie.- odwróciłam się,a tam Justin siedział przy wyspie kuchennej bez koszulki. Miał idealnie wyrzeźbioną klatke piersiową,którą zdobiły tatuaże. Każdy oznaczał coś innego. Chciałabym się kiedyś dowiedzieć ich symboliki. Walnełam się mentalnie za zbyt długie przyglądanie się mu. Widać, że to zauważył.
-podoba Ci się to co widzisz?- spojrzał się na mnie z tym jego idealnym uśmiechem. Ten koleś chyba nie miał żadnych kompleksów. Czułam jak moje policzki stają się czerwone. Odwrociłam się i wróciłam do smażenia naleśników.
-Cokolwiek,żebyś spał spokojnie, Bieber.
-Od kiedy po nazwisku,Eastwood?
-Znamy się dzień,nie mamy zbyt długiej przeszłości,nie sądzisz?
-Jeden dzień, a już musiałem Ciebie ratować jak dame z opresji. Żeby tego było mało, stoisz przede mną w mojej bluzce i samych majtkach. Gdybym mógł to brał bym Cię tu i teraz.
- Hola, za to co zrobiłeś wczoraj jestem Ci naprawde bardzo wdzięczna. Ale to drugie mogłeś już sobie darować. Jeśli nie przestaniesz to ta patelnia znajdzie się na Twojej twarzy.-mówiłam bardzo poważnie. Ale z drugiej strony odebrałam to jako komplement. Skłamałabym,gdybym powiedziała,że nie zrobiło mi się miło. Ale nie zamierzam być jedną z tych łatwych lasek,którymi bawią się faceci,w tym też moi bracia.
Nagle straciłam grunt pod nogami.
-Czy Ty mi grozisz? - błagałam,żeby mnie puścił,ale on przeszedł do salonu położył na kanapie i zaczął łaskotać. Przypomniało mi się jak wczoraj od tego zaczęła się nasza znajomość. Zaczęły mi lecieć łzy ze śmiechu.
-Justin,bo naleśniki się spalą!
Przestał mnie łaskotać i szybkim krokiem wszedł do kuchni. Po kilku minutach wstałam i poszłam w jego kierunku, weszłam a tam on nakładał na talerz naleśniki, polewając bitą śmietaną i nutellą.
-Szybki jesteś. - spojrzał się w moją strone.
-wiem,dlatego mogą być troche surowe.-zaśmiałam się.
Kiedy zjedliśmy było już po południu. Zebrałam się do wyjścia,Justin spakował swoje rzeczy i pojechaliśmy do internatu. Odprowadził mnie pod moje drzwi.
-Przyjdę jutro po Ciebie przed rozpoczęciem roku.
- Będę czekać,Bieber.
-To do jutra,Eastwood- pocałował mnie w czoło i poszedł do swojego pokoju. Wchodząc do siebie, ogarnęło mnie zmęczenie. Zasnęłam na dobre kilka godzin. Obudziło mnie pukanie do drzwi.Jakby deja vu huh.
Wstałam i otworzyłam. Zanim zorientowałam się,co się dzieje, Ryan już mnie przytulał.
-Gdzie byłaś? Nie odzywałaś się cały dzień. -spytał,a zmartwienie jakby z niego odchodziło,widząc mnie zdrową.
-Ugh wyglądasz jak śmierć, co Ci się stało.-dodał Dylan.
-Oh też Cie kocham braciszku- odpowiedziałam sarkastycznie.
Opowiedziałam im w skrócie co zaszło wczoraj i dlaczego nie odzywałam się dzisiaj. Wpadli w furie słysząc o zachowaniu Mike'a. On również należał do szkolnej drużyny z kosza.
- Opanujcie się,koleś niekontaktował to nie jego wina. Było,minęło.- odpowiedziałam na ich zachowanie.
- Jeśli się kolejny raz do Ciebie zbliży to połamie mu palce i tyle będzie z jego kariery w koszykówce.- odpowiedział Ryan. Jako najstarszy brat czuł obowiązek troszczyć się o mnie. Było to dosyć wkurzające. Myślałam, że kiedy przeniosę się do innej szkoły,to będę miała chociaż troche wolności.**
Obudziłam się półtorej godziny przed rozpoczęciem. Poszłam do łazienki,żeby się odświeżyć.
Założyłam czarną sukienke sięgającą prawie do kolan i beżowe szpilki.
Włosy zostawiłam rozpuszczone i zrobiłam naturalny makijaż. W samą pore,bo pół godziny przed przyszedł Justin. Wzięłam telefon,karte i wyszliśmy.
Zaszliśmy jeszcze do starbucksa na szybkie śniadanie. Obydwoje wzięliśmy pancake,on wziął kawe,a ja gorącą czekolade. Kiedy chciałam płacić, nie pozwolił mi i zapłacił za wszystko sam. Zgromiłam go wzrokiem, nie lubie kiedy ktoś za mnie płaci.
- Ja Ciebie tu zaciągnąłem,więc ja płacę -puścił mi oczko.
Zjedliśmy i szliśmy do szkoły.
-Twoje wczorajsze naleśniki były lepsze.- zaśmiałam się,spojrzał na mnie rozbawiony i przerzucił swoją rękę na moje ramię.
- Ja je tylko usmażyłem, cała reszta to Twoja zasługa.
- Gdybyś je usmażył to niebyłyby surowe- pokazałam mu język.
Weszliśmy na sale gimnastyczną. Odrazu podbiegła do nas jakaś dziewczyna.
- Justin,kochanie cześć. -przywitała się piskliwym głosem i rzuciła mu się na szyje. Usłyszałam jego westchnięcię,był wyraźnie poirytowany jej obecnością. Dziewczyna puściła go i zjechała mnie wzrokiem. Po czym poszła do swoich koleżanek. No tak. Cheerleaderki.
- Kto to był? - spytałam zaciekawiona.
- Tiffany, nikt ważny. Chodź usiąść tam.- nie dopytywałam więcej. Prowadził nas w strone braci i reszty chłopaków z drużyny. Byli jak taka idealna rodzina,wszystko robili razem. W połowie drogi zamarłam. Nie chciałam tam iść. Przed oczami miałam sytuacje z wczoraj. Siedział z nimi Mike. Justin spojrzał się na mnie pytająco.
- To nie jest najlepszy pomysł-rozejrzałam się po reszcie sali i zauważyłam Sam.- Pójdę usiąść gdzie indziej.- uśmiechnęłam się,nie chciałam pokazać strachu ani nic z tych rzeczy.
-Okej, ale pamiętaj, że kiedy jesteś ze mną czy z braćmi nie musisz się bać.- przytulił mnie i każdy poszedł w swoją strone.
- O cześć Alex! - blondynka wstała i się ze mną przywitała.
- Hej Sam, wiesz może co łączy Justina i Tiffany?- nie byłam zazdrosna,raczej ciekawa. Znałam Justina kilka dni,nie ma szans,żebym coś do niego poczuła. Tak naprawde go nie znałam.
- Tiffany to szkolna gwiazdka. Córeczka tatusia. Myśli, że jest super. Jedyne co może ich łączyć to seks. Ona może liczy na coś więcej, ale nie ma szans.
- Oh, czyli kolejny pan "nie bawie się w związki,tylko szukam gdzie zamoczyć" - Sam się ze mną zgodziła. Zaczął się apel.Pora zacząć 10 miesięcy nauki.
**
jak narazie najdłuższy rozdział.
Jeden z nudniejszych,ale w następnych zacznie się dziać!
CZYTASZ
New Life In New School
FanfictieAlex była dotychczas pilną uczennicą i nie miała wielu znajomych. Zmienia szkołę. Na jej drodze staje Justin.